Marek87 prowadzi tutaj blog rowerowy

Wpisy archiwalne w miesiącu

Luty, 2014

Dystans całkowity:251.00 km (w terenie 40.00 km; 15.94%)
Czas w ruchu:13:51
Średnia prędkość:18.12 km/h
Suma podjazdów:3273 m
Liczba aktywności:2
Średnio na aktywność:125.50 km i 6h 55m
Więcej statystyk

MTB z nutką enduro pod Magurką Wilkowicką

  • DST 123.00km
  • Teren 20.00km
  • Czas 07:02
  • VAVG 17.49km/h
  • Podjazdy 1690m
  • Sprzęt Górska szosa
  • Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 23 lutego 2014 | dodano: 24.02.2014

Ilość adrenaliny wyzwolonej w moim ograniźmie w niedzielny, słoneczny dzień rozwaliła mi kompletnie to coś co mam między uszami (zwane potocznie mózgiem). Ale od początku. Długo nie jeździłem z powodów defektowych mojego Kellysa. Znowu te koła - pękające szprychy i brak czasu na zainteresowanie się problemem. Przeserwisowany widelec z Meridy czekał... ale w Bielsku. Na szczęście Bodziek w Cisownicy założył szprychę, wycentrował tylne koło i w niedzielę można było ruszać do Bielska na facebookowe wydarzenie pt. "Niedzielne Emtebe i Ęduro. Single, hopki... i dużo techniki". Na dodatek tekst: "Nie gwarantujemy nic... oprócz dobrej zabawy" uświadamiał mnie, że to nie możę być pomyłka. Moje zainteresowanie się tematem kompletnie rozjaśnił wytwór K4r3la z ostatniego, bardzo podobnego wypadu. Okazuje się, że część ekipy bbRiderZ i spora grupa endurowców (w tym Remigiusz Ciok - 5cio krotny wicemistrz Polski w MTB, serwisant mojego widelca z Meridy i reanimator kół z tegoż roweru :)) od jakiegoś czasu urządzają sobie zabawy w okolicach Bielska na (jak się okazało) genialnych, trudnych dla mnie technicznie, dzikich trasach.
Dzień wcześniej, w sobotę wieczorem spędziłem trochę czasu nad modyfikowaniem położenia konusów na osi tylnej piasty (przy okazji serwis, bo po 1000km w łożyskach była błotna breja). Ponadto wymiana klocków hamulcowych z przodu i z tyłu. Jakoś mi ten rower nie chciał hamować... Okładziny nie było już prawie wcale (bardzo szybko się straciły). Poza tym wytwór Tektro budził moje podejrzenia...

Strzał w dziesiątkę. Rower zaczął spowalniać jak należy.
Do Bielska jak zwykle bokami. Wszystko poprzedzone pobudką o 6 rano (ale mi się nie chciało). W lesie przez Jaworzem.

Docieram do Bielska bardzo sprawnie (z Marzeną, która dołączyła pod lotniskiem). Pod Gemini dwóch ędurowców :). Reszta (w ilości porażającej) przykulała się nieco później... Razem 18 (20?!)  typów! fot. Remigiusz Ciok.

Na Magurkę asfaltem, ponieważ szlaki obecnie są kompletnie rozorane. Podjeżdżało się bardzo fajnie, choć druga połowa z efektami dźwiękowymi dochodzącymi z żołądka była nieco padaczna. Na górze poczkalnia na pozostałych enduraków i chwila na jedzenie.


To co stało się potem - aaaaAAA. Po prostu rewelacja. Na zjeździe wąsko, między drzewami, baaardzo technicznie z kamieniami i korzeniami (w umiarkowanej ilości). Masa urozmaiceń. Jakieś chopki, agrafki, balans ciałem... Moja jazda oczywiście była bardzo asekuracyjna, ale bawiłem się świetnie! Dalej kawałek szutrówą i powtórka z rozrywki. M_A_K_A_B_R_A (w pozytywie). Trochę nerwowych sytuacji ale co tam :). Dojeżdżamy do stromej jak diabli kiepy w dół... Nie ma szans z moimi zdolnościami. Sprowadzam, bo szkoda życia. Na dodatek v-breaki w rowerze, ale to prawie w niczym mnie nie usprawiedliwia. Wariaci oczywiście zjeżdżali!


Pełen szacun! Coś ruszającego się: Rafał z glebą a po nim Remik... Bez komentarza!
http://www.youtube.com/watch?v=eS5SBDo4KX4
Remik z góry:
http://www.youtube.com/watch?v=aZyW_Mp9iBQ
Dalsza część w dół równie porywająca. Dojazd do asfaltu i znowu do góry. Wyjazd do około połowy i w dół częściowo trasą downhillu. W paru miejscach odpuściłem, ale trasa zrobiła na mnie niesamowite wrażenie. Kapeć Rafała po drodze i krótka poczekalnia:

Po zjechaniu z Magurki rozkład ekipy. Kilkoro z nas pojechało jeszcze na Kozią Górkę (niecałe 700m.n.p.m.). Zaliczyłem po drodze bardzo primitywnego dzwona na korzeniach. Co za wstyd w takim miejscu... Na podjeździe przyjemnie, choć mocno zagotowałem się w słońcu. W drodze na Kozią peletony ludzi. Na górze też niezła frekwencja!

Zjazd z Koziej pod przewodnictwem Pawła (cygański las). Poprawka tego co miałem na trasach enduro, choć mniej ekstremalnie. Świetnie!
Do Cieszyna w krótkim kawałku z Pawłem, który wyrwał swoje dwie pociechy na rower (w tym jedną w siodełku). Przyjemnie i fajnie towarzysko. W Wapienicy pożegnanie i pocisk do domu. W Górkach przerwa na snickersa. Kręciło się bardzo fajnie. 

To co przeżyłem przekroczyło moje wszelkie pojęcie. Ludzie kompletnie zakręceni na punkcie zabawy na rowerze (znaczna część endurowców jeździła wcześniej na MTB i dalej zresztą jeździ). Ślad trasy obowiązkowo ląduje w miejscu zasłużonym w folderze pt." Miodzio!". Na pewno tam wrócę! Świetna ekipa, masakrycznie dużo zabawy, sporo adrenaliny i... w ogóle.. zajebiście!
Ilość w pionie z bikemap, ponieważ w drodze powrotnej padły mi baterie (nie ładowałem od ostatniego tripu "z buta" i nie wziąłem zapasowych - trasa od Jaworza doklikana).

Route 2,445,353 - powered by www.bikemap.net



Mały Stożek, Soszów

  • DST 128.00km
  • Teren 20.00km
  • Czas 06:49
  • VAVG 18.78km/h
  • Temperatura 4.0°C
  • Podjazdy 1583m
  • Sprzęt Górska szosa
  • Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 2 lutego 2014 | dodano: 08.02.2014

Zimowego kręcenia z grupą bbRiderZ ciąg dalszy. Tym razem zebrała się grupka czterech rowerzystów wyrażających niezmierne, jednakowe chęci wspólnego kręcenia pedałami. Oprócz mnie byli to: Marzena, Maciek i Grzegorz. Reszta albo nie miała czasu albo... coś tam im wypadło. Mała kupa ludzi jest co prawda gorsza niż wielka kupa, ale to zawsze jednak kupa... a nie solo! Plan: Wisła, Mały Stożek, Soszów, do Nydku, przez Budzin i do Bielska/do Cieszyna. Ale chwila chwila...
Ostatnimi czasy  piaseq (zwany inaczej szefem bbRiderZ) zorganizował coroczną akcję produkcji ciuchów bbRriderZ. Z ogromną chęcią załapałem się na to przedsięwizięcie. Nie wniosłem absolutnie nic do tego wydarzenia oprócz zadeklarowania ilości elementów ubioru, rozmiaru i wykonania przelewu. Ciuchy się wyprodukowały :). Przed zbiórką na stadionie w Wapienicy udałem się do Bielska do Pawła aby odebrać kilkukilogramową paczkę z tymi fajnymi szmatkami :). Jakościowo biją na głowę to co miałem do tej pory. Absolutny rewelejszyn!!!! 2 kpl lato (koszulka + spodenki) + bluza + 2 kpl nogawki/rękawki, bandama, skarpetki.


Spotkanie o 9 na stadionie w Wapienicy, krótkie smarowanie mojego łańcucha i w drogę. Przez Jaworze Nałęże nieznanym mi wariantem do Górek. Wcześniej Grzegorz wykłada się na środku gładkiej drogi na prawym zakręcie. Z Górek przez Lipowski Groń z morderczym wiatrem w twarz. Do góry po płytach i już byliśmy na szutrówie. Chwila przerwy na małe conieco, bo trochę zgłodniałem. Spod Lipowskiego Gronia do Ustronia. Humory się udzielają i skaczemy po ławce z radości...

Mała i Wielka Czantoria.

Dalej w dół w kierunku Wisły. Pojechaliśmy wzdłuż wałów po szutrówce do tego miasta... Krótka wizyta w sklepie przy rondzie i asfaltem w stronę Kubalonki. Po niedługim czasie w prawo w górę początkowo po asfalcie, potem po płytach w kierunku Stożka. Podjazd ma tam miejscami ok. 25%. Było bardzo ok. Pocisk pod górę :).

Trochę wyżej czas na obowiązkowy postój, którego przyczyna za chwilę.

Tej euforii z jazdy na rowerze nie będziemy opisywać...

... ponieważ szkoda miejsca. Lepiej wypełnić go takim zdjęciem... Ochodzita po prawej, za nią Rachowiec a w tle Tatryyy (nieco podkręcone w photoshopie, bo były słabiej widoczne na zdjęciu niż w rzeczywistości)...

A to Stożek z trasą narciarską (to nie ta ścieżka z przodu tylko ta bardziej z tyłu - wzdłuż linii drzew biegnącej od szczytu w lewo na dół; kończy się dolną stacją - czerwony dach).

Pod Małym Stożkiem. Jedziemy w prawo w kierunku Cieślara.


Podjazd. Nawierzchnia coraz ciekawsza.

Przez Cieślar fenomenalnym, czerwonym szlakiem pokrytym śniegiem docieramy na Soszów. Na zjeździe do schroniska zaliczam przyjemną glebę - wybitnie ślisko. Raz, że rower nie hamował to dwa - opony typu terenowy slick nie trzymały.

Górna stacja kolejki.

Trochę klaty Maćka przy schronisku.

Zrezygnowaliśmy z Nydku i zjechaliśmy z Soszowa niebieskim szlakiem do Wisły Jawornik. Maciek z Grzegorzem jechali fajnie. Ja ślizgałem się jak diabli. Marzena zalicza po chwili kontakt z gruntem. Mało co a też bym fiknął. Chwilę potem po drodze rozmowa z grupką młodych, przyjemnych turystów. Mniej więcej takiego typu: "Że jak? Że w zimie na rowerze? Że co? Nie wyciągiem, tylko wyjazd na rowerze?" Czułem się jakbyśmy prawie spadli z kosmosu! A tu taka radocha z jazdy :).

W drodze w dół do doliny na leżącym cienkim, złamanym drzewie zaliczam drugą w tym dniu glebę. Tym razem była mniej przyjemna, ponieważ upadłem na nadgarstek, który od razu przypomniał mi o snowboardzie. Potem było małe posiedzenie nad czymś ciepłym do zjedzenia w knajpie. Po posiedzeniu przejazd wzdłuż Wisły do Hermanic gdzie sie pożegnaliśmy. Ekipa pojechała do Bielska a ja czując przypływ sił podkręciłem trochę tempo i przez Bładnice, Ogrodzoną sprawnie dojechałem do Cieszyna.
Kolejny rewelacyjny wypadzik w łagodnych zimowo klimatach. To ja lubię! Dzięki wszystkim za uczestnictwo. Niezwykle bajerancka jest jazda w takich warunkach i w takiej ekipie!
Jedyny minus to defekt koła w Kellysie. Powtórka z rozrywki z tym co było w Meridzie. Szprychy, szprychy, szprychy... Strzeliła jedna a reszta się bardzo poluzowała. Miał być rower na usyfione asfalty. Z racji, że zima jest łaskawa to praktykujemy jeżdżenie po górach. No i mamy kwiatki... a Merida bez widelca. Poza tym szkoda jej na takie warunki...

Route 2,427,834 - powered by www.bikemap.net