Marek87 prowadzi tutaj blog rowerowy

Wpisy archiwalne w miesiącu

Lipiec, 2014

Dystans całkowity:817.00 km (w terenie 142.00 km; 17.38%)
Czas w ruchu:44:39
Średnia prędkość:18.30 km/h
Suma podjazdów:12229 m
Liczba aktywności:8
Średnio na aktywność:102.12 km i 5h 34m
Więcej statystyk

Przegibek, Hrobacza, Salmopol

  • DST 172.00km
  • Teren 5.00km
  • Czas 07:38
  • VAVG 22.53km/h
  • Podjazdy 2520m
  • Sprzęt Górska szosa
  • Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 26 lipca 2014 | dodano: 27.07.2014

Sobotnia asfaltowa jazda za częściami do zajeżdżającego się suportu Hollowtech II w Meridzie (zaczęły samoczynnie pojawiać mi się luzy na korbie). Najpierw do Skoczowa po łożyska. Zaszalałem. Za 4szt zapłaciłem ponad 90zł (po rabacie "dla rowerzysty" - goście w sklepie doskonale znali mój problem). Słoweńskie Codexy trochę droższe niż ostatnie jakieś indonezyjskie metalowe kręciołki. Powinny dać radę.
Skoczowski rynek.

Zakupiłem owe łożyska do suportu w sklepie obok Teksidu. Dalej obrałem kierunek na Bielsko do sklepu Remika. Przez Pierściec, Kowale, Łazy, Międzyrzecze. Jazda na czuja i kilka błądzeń. Fajny ogród po drodze! Ma ktoś "wizję" i kapustę.

U Remika otrzymałem drugi, zajechany suport przeznaczony na złom. Zamienię łożyska i będę miał na zapas, żeby Merida nie stała pod ścianą gdy będzie trzeba gdzieś jechać. W zasadzie chodziło mi głównie o plastikowe zaślepki widoczne na poniższej focie, bo stare mi się połamały.

Jazda z Bielska do Cieszyna wydawała mi się zbyt trywialna więc pojechałem na Przegibek.

Z Przegibka w dół do Międzybrodzia i słynny, nieznany mi do tej pory asfaltowy wyjazd na Hrobaczą. Momentami denerwuje :)! Dość tak daje w nogi a te akurat nie chciały za bardzo pedałować. Wymęczyłem.

Słynny krzyż na Hrobaczej.

Zmechacony Marek :).

Zamiast wylewać poty trzeba było leżeć nad wodą.

Dalej w kierunku Salmopolu przez Łodygowice, Buczkowice z przerwą na małe zakupy (mój żołądek się już domagał). Podczas wyjazdu na szczyt konkretnie mi dolało. Cały mokry...


W Wiśle Malince były skoki (letnie Grad Prix). Trzeba było czekać 15 min na rozpoczęcie opóźnionej pierwszej serii. Nie chciało mi się zwlekać i pojechałem do domu. Ciut przed odjazdem prowadząc rower pośród tłumu ludzi minąłem się z truchtającym Maćkiem Kotem :).

Na obwodnicy Ustronia jak i w samym Ustroniu pełno wozów strażackich. Coś się musiało stać na Wiślance. Star na odcięciu (z pedałem gazu w podłodze).

W ramach rundy karnej za padaczne kręcenie bez polotu - krajoznawczy przelot przez Cisownicę (z małym błądzeniem po chaszczach). Dalej na Budzin i do domu.

Tripa okupiłem bólem lewego uda zaraz poniżej miednicy. W niedzielę miał być Leskowiec w Beskidzie Małym. Wstałem z bólem nogi i nie mogłem patrzeć na rower. Pojechałem samochodem do Wisły na... borówki...



Velky Krivań - Mała Fatra

  • DST 227.00km
  • Teren 50.00km
  • Czas 12:21
  • VAVG 18.38km/h
  • Podjazdy 3330m
  • Sprzęt Merida Matts TFS 500-D
  • Aktywność Jazda na rowerze
Piątek, 25 lipca 2014 | dodano: 25.07.2014

Tyle razy ją widać z wyższych szczytów a rzadko człowiek ma okazję być w tych jakże świetnych górach! Swoją drogą nie pamiętam kiedy i czy w ogóle tam byłem. Mowa o niczym innym niż o Małej Fatrze na Słowacji. To stosunkowo niewielkie powierzchniowo ale niezwykle urokliwe pasmo górskie ze szczytami o wysokości 1600-1700m n.p.m. na wschód od Żyliny. Wycieczka kompletnie (pisząc i przepraszając za kolokwializmy) zerżnięta od Daniela, który robił to dwa lata temu. Jego wpis tutaj. Dzięki Daniel za ten czaderski pomysł! Siedział mi w głowie od momentu przeczytania Twojego wpisu.
Trasę nieco zmodyfikowałem dokładając małą przełęcz wynikającą z beznadziejnego szosowego odcinka koło Streczna. Wąwóz, naprzemiennie po dwa pasy ruchu w każdym kierunku i nie ma gdzie uciekać na solowym odcinku w konfrontacji z samochodem ciężarowym (potocznie zwanym nielubianym przeze mnie określeniem "tirem").

Wyjazd ok. 3:30 po 1,5h spania (po meczu o trzecie miejsce na MŚ w Brazylii). W nocy spoko, bez ruchu, bokami na przejście Szańce.

Dalej kontynuacja zdzierania terenowych opon po słowackich, głównie bocznych asfaltach do Żyliny. Jakoś zaczęło mnie łamać spanie chyba z powodu braku urozmaicenia terenu. Zamek Budatin a przy nim kawa z automatu i snickers. Wróciłem do życia :).

Z Żyliny północną stroną rzeki Vah i dalej wzdłuż wałów do wylotu z miasta w stronę Martina. Przelot przez głowną drogę koło elektrowni wodnej i asfaltem do wioski Trnove. Asfalt się skończył na rzecz "terenu". Celowo w cudzysłowiu bo początek stanowił gruz i jeden wielki bajzel na ścieżce rozjeżdżonej przez traktory. Szlak niby zielony ale oznaczenia na drzewach wydawały się przekazywać informację "Jedź mniej więcej w tamtym kierunku". Kompletnie co innego niż w Czechach! Dzikie, polne drogi. Jazda na czuja i według Garmina. Przydatne urządzenie w takich momentach. Na fotce poniżej z tyłu z kominami miasto Żylina.

Szlak zielony (po prawej na drzewie) wymagał przedzierania się przez "nieco" rozrośnięte samosiejki. Zdębiałem :). Chyba nikt tamtędy nie chodzi.

Z pomocą Garmina wjechałem na nieco podniszczony ale łagodny asfalt i zacząłem powoli wspinać się na przełęcz Javorina. Fajne widoki po drodze.  W dole ponownie Żylina.

Sedlo Javorina (967 m.n.p.m.)

Są drogowskazy na Velką Lukę na której byłem (również za inspiracją Daniela) w zeszłym roku.

Na tablicach na przełęczy opisana była krótka historia walk podczas II wojny światowej w tym zachodnim paśmie Małej Fatry. Okazało się, że nieco wyżej na szczycie jest pomnik ofiar. Podjechałem jeszcze trochę do góry.
Szczyt góry Połom (1069m n.p.m.) i pomnik ofiar skutecznej obrony przed przeciwnikiem.



Z przełęczy dość ostry podjazd, minięcie ze słowackim rowerzystą i wlot na szutrówę.

Na poniższej focie, po lewej zaraz przy leśnym zboczu ten szary, kwadratowy obszar w dolinie to fabryka KIA w Teplicka nad Vahom koło Żyliny. Składają tam m.i.n. Kię Ceed, Sportage i Vengę... A górki z tyłu do Góry Kysuckie. Te wyższe około 800-900m n.p.m. Nazwa pochodzi chyba od rzeki Kysucy, która płynie sobie doliną :).

Wschodnia częśc Małej Fatry widziana z zachodniej części :). Obie są rozdzielone wąwozem w którym płynie rzeka Vah (po polskiemu Wag). Już nie mogłem się doczekać :).

Trochę dalej. Już po minięciu wąwozu (tego którego uniknąłem) długa dolina - na południe od Małej Fatry. Miejscowości Vrutky (widać w dole po prawej), dalej niewidoczny Martin i gdzieś tam dalej daleko z tyłu jest Rużomberok, Liptowski Mikulasz, Poprad... W dole widoczna autostrada D1 (w budowie). Ma połączyć Żylinę właśnie z Rużomberokiem (tunel pod Małą Fatrą). Po prawej Velka Fatra.

Trochę na lewo... ;))))) Mała Fatra jest piękna! Ten szczyt w samym tyle to bodajże Velky Krivań - cel mojej wycieczki. Ciut na lewo od niego Mały Krywań. Tak mi na to wygląda z rozpoznania kształtów.


Szutrówami i drogami zwózkowymi zjechałem do doliny i mieściny Vrutky przed Martinem. Tak cieszyła mi się micha na ścieżce rowerowej wzdłuż kanału obok rzeki Vah. Sporo rowerzystów!

Wielka Fatra.

Podjazd do Chaty pod Chlebom analogicznie jak Daniel. Chyba jedyna możliwa droga prowadząca na wysokość 1400-1500m n.p.m. Zniszczony asfalt zmieniający się w szuter a potem większe kamienie. Sporo również śmieci po leśnikach na tej ścieżce (kora, gałęzie w dalszej części).

Widoczki na Wielką Fatrę z podjazdu.

Niemiłosiernie ciągnący się łagodny trawers...

Napotkani po drodze dwaj Słowacy z Bratysławy. Bez kasków. Jeden na rowerze z kołami 28 cali na wąskich oponach. Bez komentarza. To, że mają w okolicy słowackiej stolicy górki 600m n.p.m. (tak mówili) nie zwalnia z myślenia! :). Ale fajnie się gadało. Wpadli na kilka dni na Małą Fatrę (do wtorku). Ujechałem z nimi do Chaty pod Chlebom.

Jeszcze jeden widok. Dostrzegalny trawers którym jechałem nieco wcześniej.

Chata pod Chlebom.

Z tyłu Chleb (1646 m.n.p.m.)

A to ja i mój cel wycieczki. Velky Krivań (1709m.n.p.m.)


Z Chaty pod Chlebom na Snilovske Sedlo już nielegalnie (zakaz poruszania się na rowerze). Świetny szlak w 100% wyjezdny. Tutaj akurat najwygodniejsza jego część. Ale są też i kamienie na których trzeba trochę powalczyć :).


Snilovske Sedlo (1524 m.n.p.m.).


Od prawej - Stoh, za mną Południowy Groń, po lewej Velky Rozsutec.

Pod Velkym Krivaniem widok na Mały Krywań - ten najwyższy.

Jeszcze raz Stoh i Wielki Rozsutec. W dole górna stacja kolei linowej biegnącej od doliny Vratna koło Terchovej.

Jest szczyt :). W dole przejeżdżany przeze mnie szlak Chata pod Chlebom - Snilovske Sedlo.

Panorama ze szczytu Velkego Krivania. Na środku Chleb, zaraz po lewej od niego Hromove, Stoh i Wielki Rozsutec.

W stronę Małego Krywania zieleń w słońcu wręcz raziła po oczach.

Z Wielkiego Krywania widocznym na powyższym zdjęciu grzbietem w stronę zielonego szlaku przez przełęcz Bublen.

Jeszcze rzut okiem za siebie na Velky Krivań.

I jeszcze pasmo Małego nico niżej.

Skąpy odcinek zjazdowy. Prawie wszystko sprowadzane. Wąsko, kosodrzewina. Północne szlaki absolutnie tylko i wyłącznie na pieszo. Stromo, ślisko, katorga w butach SPD! Schodziłem trochę zniesmaczony...

Do doliny jakoś poszło. W dole już asfalty. Jeszcze przelot przez przełęcz Lutiska i w dół w stronę Krasna nad Kysucą. Fajna ścieżka rowerowa wzdłuż rzeki Bystrica. Wstąpiłem do "cyklobaru" na kofolę za 1 eur :). Na owej ścieżce porażające wręcz ilości ludzi na rowerach/rolkach jak i tych butujących :) z rodzinami.

Z Krasna nad Kysucą przez Czadcę, Szańce, Jabłonków do domu. Warto było zdzierać terenowe opony dla tak świetnych widoków! Mała Fatra poraża wręcz swoim klimatem. Pomimo kiepskiego zejścia jestem absolutnie zadowolony z tego wypadu!

Na sam koniec warte odnotowania, niestety smutne wieści. 10 dni po moim wypadzie na Małą Fatrę pasmo to nawiedziła potężna nawanica. Spadło 70 litrów deszczu na metr kwadratowy w przeciągu 1-1,5 godziny. Taka ilość deszczu w krótkim czasie spowodowała osunięcia się północnych, stromych zboczy w efekcie czego powstały lawiny błotne.
Foty zapożyczone z facebookowego profilu "Vratna".
Na poniższym zdjęciu po prawej Chleb, po lewej Hromove. Ogromne ilości zsuniętej darni.


Powyższa fotka przedstawia zaznaczone strzałkami rejony osuwisk widoczne z górnej stacji kolejki. Widok z tej samej perspektywy co na poniższym zdjęciu (zacienione rejony zbocza zaraz obok słupa ze znakami). Widać chatę z której zrobiono powyższą fotę.

Na środku Stoh, po lewej w chmurach Velky Rozsutec i te potężne osuwiska na pierwszym planie.


Wszystko ze zboczy "zjechało" do doliny kompletnie ją dewastując. Totalny kataklizm. Chyba 4 ofiary śmiertelne, 120 ludzi ewakuowanych. Kompletnie zniszczona dolna stacja kolei linowej.



40 porwanych samochodów przez lawiny błotne i rwące potoki...


Kompletnie znoszczona jedyna droga dojazdowa do doliny...

O tej katastrofie było bardzo głośno w polskich stacjach radiowych, szczególnie w RMFie. Dziennikarze podkreślali, że dolina Vratna to jedna z największych atrakcji turystycznych na Słowacji. Trudno się z tym nie zgodzić. Treaz trwa wielkie sprzątanie i liczenie strat... :(.
Wystarczy pooglądać film aby próbować zrozumieć co tam się stało...



Dwa klasyki po Beskidzie Śląskim

  • DST 117.00km
  • Teren 40.00km
  • Czas 07:43
  • VAVG 15.16km/h
  • Podjazdy 2573m
  • Sprzęt Merida Matts TFS 500-D
  • Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 20 lipca 2014 | dodano: 27.07.2014

Umówiony trip z Marzeną i Grześkiem po Śląskim klasyku. Do ekipy dołączył Andrzej. Super! Spotkanie pod Małą Czantorią i plany przejazdu w stronę Stożka. Wcześniej na drodze do Dzięgielowa poddenerwował mnie jeden 28-calowiec na wąskich oponach. Dobry był z niego agent. Na terenowym klocku po asfalcie noga mnie mocno poświerzbiła. Potem skręciłem na terenowy wariant do Dzięgielowa. Na dzień dobry Marzena wtarabaniła mi na plecy swój plecak, bo ja nie brałem...  Mój początek kompletnie beznadziejny. Noga to jeden wielki muł. Wydaje mi się, że słabo pojadłem, bo to było coś okropnego. Jeszcze szwankująca przerzutka z tyłu...
Na Małej Czantorii fajne widoki!


Marzen też cieszyła michę.

Elementy... jogi?

W dół i na Wielką Czantorię. Trochę z buta.

Szczyt.

Zjazd w stronę przełęczy Beskidek i Soszowa w końcówce jak zwykle rodzi spore ilości adrenaliny. Ekipa pojechała boczkiem a ja po stromej kiepie najeżonej kamieniami. Zawsze bawi mnie tam widok przerażonych pieszych turystów :). Zjechane z tyłkiem zaraz nad tylnym kołem.
Krótka przerwa po wyjeździe na szczyt Soszowa.

Dalej na Stożek Mały. Marzena z Andrzejem pojechała trawersem na Filipkę a my z Grzegorzem... no właśnie. Człowiek z BB musi uświadamiać mi jaki genialny singiel prowadzi zielonym szlakiem do doliny Nydka! Moja osobista porażka, że nigdy wcześniej go nie spróbowałem. Istny armageddon i poezja :). Z doliny Nydka zielonym na Filipkę. Kapało z łokci, czoła i w ogóle ze wszystkiego. Na Filipce bryndzowe Holuśky. Dobre i syte! Aha,no i 2 kofole.

Po jedzeniu od razu poczułem to czego nie miałem na początku. Znacznie lepsza jazda i w ogóle większe chęci do kręcenia. Z Filipki zielonym z dół (z wyrazami wdzięczności ze strony Marzeny dla Andrzeja, że nie musiała nim podjeżdżać :) ) i w górę wygodnymi szutrówami ponownie na Soszów.

Z Soszowa na Beskidek i w dół do Jawornika.

Przelot przez Ustroń, pożegnanie z Andrzejem i przez Jaszowiec do Brennej pomoczyć spocone ciało w chłodnej wodzie :).

Taki niewyraźny byłem z rana...

Gruppen foto.


Mój przypływ energii po jedzeniu i moczeniu był tak duży, że zacząłem namawiać Marzenę i Grześka na coś jeszcze. Nie dali się przekonać a ja miałem wizję jakiegoś dodatkowego potłuczenia się. Pożegnaliśmy się i pociorałem wałem do Brennej Leśnicy. Stamtąd zielonym pod Trzy Kopce. Znowu mokry. Tylko, że od potu. Kap kap z nosa...

Spod Trzech Kopców miodnym terenem na Orłową...

... i na Równicę (szczyt).

Błatnia z Równicy. Widać schronisko trochę na lewo od polany.

Zjazd z Równicy świetnym zółtym. W końcówce bardzo ciekawie. Dalej do domu oklepaną, boczną drogą. Fajny trip z kompletnie dwoma odmiennymi odczuciami z jazdy... Dzięki za współną jazdę.




Brenna Lesnica

  • DST 75.00km
  • Teren 2.00km
  • Czas 03:14
  • VAVG 23.20km/h
  • Podjazdy 723m
  • Sprzęt Górska szosa
  • Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 19 lipca 2014 | dodano: 01.08.2014

Brenna Leśnica w sobotę 19.07.14. Zapomniałem o wpisie w związku z tym wypadem. Zawody w koszeniu łąki, wspinaniu sie na pal i kulaniu balotów. Bawiłem się cyfrowym, starszym lustrem Sony Alpha 200. Foty u brata. Może później tu coś wrzucę (jak je zdobedę). Tymczasem mam mały zamęt i mało czasu na jakąś większą opisówkę.



zamoczyć nogi i tyłek w Adriatyku

  • DST 21.00km
  • Czas 00:57
  • VAVG 22.11km/h
  • Podjazdy 26m
  • Sprzęt Górska szosa
  • Aktywność Jazda na rowerze
Czwartek, 17 lipca 2014 | dodano: 27.07.2014

Kompletny zbieg okolicznośći i w drodze powrotnej zrobiłem to samo co we wtorek. Tyle, że już nieco popływałem. Profil wysokościowy budzi podziw. Od depresji po prawie 8m n.p.m... :). Wyryp.



zamoczyć nogi w Adriatyku :)

  • DST 27.00km
  • Czas 01:03
  • VAVG 25.71km/h
  • Podjazdy 19m
  • Sprzęt Górska szosa
  • Aktywność Jazda na rowerze
Wtorek, 15 lipca 2014 | dodano: 27.07.2014

Przerwa w jeździe na południe Włoch. W sandałach i po cywilu nad Adriatyk pomoczyć szłapy w słonej wodzie :). Jakieś krzaki wyszły na Garminie. Nie wiem o co chodzi :). Chyba z powodu przewyższeń. Całe 19 m w pionie! :))))



Kozubova, Kałużny, Praszywa

  • DST 76.00km
  • Teren 25.00km
  • Czas 04:42
  • VAVG 16.17km/h
  • Podjazdy 1492m
  • Sprzęt Merida Matts TFS 500-D
  • Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 6 lipca 2014 | dodano: 12.07.2014

W niedzielę zaspało mi się na kręcenie z bbRiderZami i pojechałem z paczką cieszynską w bliskie, czeskie góry. Nowi ludzie, nowe kontakty. Fajnie! Na Kozubovą inaczej niż dzień wcześniej. Potem po klasyku do Praszywej częściowo w deszczu.
Fotki tutaj.



Kozubva, Slavić, Biały Krzyż

  • DST 102.00km
  • Teren 20.00km
  • Czas 07:01
  • VAVG 14.54km/h
  • Podjazdy 1546m
  • Sprzęt Merida Matts TFS 500-D
  • Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 5 lipca 2014 | dodano: 12.07.2014

Cieszyn-Kozubova-Slavić-Pod Mały Połom-Biały Krzyż-Visalaje-Komorna-Cieszyn z Ludziem.
Mnóstwo fociszy tutaj: foty.