Marek87 prowadzi tutaj blog rowerowy

Wpisy archiwalne w miesiącu

Październik, 2014

Dystans całkowity:435.00 km (w terenie 115.00 km; 26.44%)
Czas w ruchu:24:50
Średnia prędkość:17.52 km/h
Suma podjazdów:8090 m
Liczba aktywności:4
Średnio na aktywność:108.75 km i 6h 12m
Więcej statystyk

Kozubova-Visalaje

  • DST 90.00km
  • Teren 30.00km
  • Czas 05:19
  • VAVG 16.93km/h
  • Podjazdy 1595m
  • Sprzęt Górska szosa
  • Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 26 października 2014 | dodano: 26.10.2014

Niedziela bez Meridy (nie miałem czasu jeździć w sprawie piasty). Przełożyłem lacze z białej strzały do górskiej szosy i pojeździłem lajtowo z chłopakami z Cieszyna po czeskich górkach. Boże uchroń od v-breaków w przyszłości. Przecież na tym wynalazku można się skrzywdzić. Nigdy nie wiadomo czy zahamujesz. Ale porażka. Na kozubovą żółtym.



Dalej przez Kamenity na Slavić...

Pod Kozi Grzbiet...

Na Połomkę z fajnymi jak zwykle widokami.



Po fajnych szlakach...

Na Visalaje przez Moravkę i do domu.

Poprzesuwali godziny i o 16:30 już nie ma czego szukać bez oświetlenia... Ale damy radę :).



Po Javorovym i kilka innych górek

  • DST 92.00km
  • Teren 30.00km
  • Czas 04:45
  • VAVG 19.37km/h
  • Podjazdy 2086m
  • Sprzęt Merida Matts TFS 500-D
  • Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 19 października 2014 | dodano: 26.10.2014

Co by tu napisać... Będzie krótko. Grzegorz wymyślił jazdę po Czechach a ja dołożyłem do tego swoje trzy grosze. Nazbierało się 14 osób! Z Gutów starym niebieskim (interwałowym singlem) i dalej niebieskim na Javorovy. Ze szczytu w stronę żółtego, singlem w stronę Rzeki z szerszą końcówką...

 ...i na Gutskie Siodło. Z Gutskiego Siodła zielonym na górę.


Zacna ekipa, choć bez Grzergorza, któy nie miał dnia.

Z Javorovego zielonym obok kolejki do trawersu. Trawersem w dół, potem asfaltem w górę i szutrówą pod Ostry/Kałużny,

Dalej na Slavić, nawrót i na Kamenity. Mooocno wiało!

Z Kamenitego na Kozubovą. Udało mi się podjechać pod ten fajny podjazd po żółtym szlaku. Z Kozubovej w dół wzdłuż wyciągu i żółtym do dołu z małym odboczeniem.

Z Trzyńca przez Leszną i wzdłuż granicy w terenie do Cieszyna. Extra wypad w sporym gronie ludzi! Napotkani rowerzyści z Polski rozpoznający koszulki bbRiderZ. Dodatkowo poznany biker z Zabrza, który coś tam z nami ukręcił.
Dochodzące do moich uszu trzaski z napędu (okolice tylnej piasty) po ostatnim wypadzie na Słowacje trochę mnie niepokoiły podczas kręcenia po Javorovym. Rozebrałem piastę w poniedziałkowe popołudnie no i pech. Pęknął bębenek. Poza tym już nieźle zjechane ranty zachodzące na zapadki. Na złom z myślą o czymś nowym. ShiTmano.






Beskid Mały - Leskowiec

  • DST 192.00km
  • Teren 40.00km
  • Czas 10:44
  • VAVG 17.89km/h
  • Podjazdy 3348m
  • Sprzęt Merida Matts TFS 500-D
  • Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 12 października 2014 | dodano: 18.10.2014
Uczestnicy

W zeszłym roku nie udało mi się zaliczyć Leskowca. Trochę przegiąłem z moimi możliwościami. „Przedżarowe” Gaiki i Hrobacza zjadły mi nieco czasu (archiwalny wpis z tego wypadu jest tutaj). W tym roku postanowiłem nadrobić zaległości. Jesień to piękna pora roku. W połączeniu z Beskidem Małym pomysł wydawał mi się trafiony (taki zresztą był). Ostatni dzwonek na dłuższy wypad. Jednak od początku nie układało się jak należy. Wyjechałem z domu około 03:30 zabierając ze sobą komplet dodatkowych aku AAA i w razie „W” czołówkę zakupioną kiedyś w biedrze. Już w Dzięgielowie przednia lampka ledwo co świeciła. Wymieniłem 3 aku, ujechałem do Goleszowa… znowu ciemność. Zapomniałem po prostu naładować akumulatorków. Leżały długo w półce w pudełku i myślałem, że są ok! No to czołówka na kask i już było względnie jasno przed rowerem. Do Wisły, przez Salmopol (jako tako), Szczyrk, Buczkowice, Tresną…

… do Międzybrodzia Żywieckiego. Z Międzybrodzia po trasie jaką bbRiderZi robili 5 kwietnia (ja nie mogłem). Podjazd zielonym do czerwonego biegnącego z Żaru na Kocierską. Tym sposobem minąłem nudny, asfaltowy wyjazd na Żar (jak i samą górkę na której byłem już kilka ładnych razy). Szlak dał zdrowo po nogach. Super, choć trochę ślisko.

Pogoda bez euforii. Sporo mgieł i słaba przejrzystość powietrza. Z zielonego na czerwony...

... z widokiem na Żar...

Czerwony w stronę Kocierskiej z małym odboczeniem i przelotem przez niebieski (kwietniowe urozmaicenia Karela). Na początku przyjemnie po trawersie po czym przed oczami ukazała mi się piękna kamienista sztajfa. Na moje siły raczej do wyjechania ale objechało mi koło na śliskich kamieniach i skapitulowałem. Potem fajnie do niebieskiego i niebieskim powrót do czerwonego.

Dalszy czerwony z króciutkim butowaniem i do Przełęczy Kocierskiej z rogalem na twarzy. Szczególnie zjazd z Kocierza do przełęczy utkwił mi w pamięci. Fajnie po kamieniach. Poza tym świetny klimat! Na Przełęczy Kocierskiej chwila na jedzenie i smsa do Karela aby zwlekał się z łóżka. Już wysyłałem gdy ten zadzwonił wstając z wyra :). Mieliśmy się spotkać na przełęczy. Jakoś szybko mi zeszło aby tam dotrzeć no i ostatecznie zgadaliśmy się na Leskowcu.
Przełęcz Kocierska i granica Śląska z Małopolską.

12 października i na krótko.


Jacyś ędurowcy.

Z Przełęczy Kocierskiej w stronę Potrójnej. Nareszcie trochę słońca i jeszcze lepszego rowerowania!
Nie potrafiłem jechać „po ludzku”. W tak pięknej scenerii non stop się rozpraszałem!


Tu zdjęcie, tam krótki postój. W tym momencie człowiek wie, że żyje!

Nie wiem dlaczego w zeszłym roku nie podjechałem pod Potrójną. W tym bez przeszkód. Na górze słabawo z widokami (a wiem, że jest co oglądać). No szkoda. "Może następnym razem".

Z Potrójnej zjazd w stronę Łamanej Skały.

Okolice rezerwatu Madhora/Łamana Skała. Fajne, techniczne szlaki! Miejscami wymiękłem.

Właśnie na Łamanej Skale zakończyłem zeszłoroczny wypad w Beskid Mały. Zaraz za nią w stronę Leskowca było miażdżąco pod względem terenu i uroków jesieni!



Chwilę potem zderzyłem się z Karelem, który wyjechał pod Leskowiec i przemierzał czerwonym w moją stronę. Kilka kilometrów wspólnej jazdy po mniej więcej czymś takim...

... i Leskowiec zaliczony.

Tutaj było jeszcze fajnie. Po zjechaniu do schroniska kompletny paraliż umysłu. Dawno nie widziałem tylu ludzi w górach w jednym miejscu. Pod schroniskiem aż kipi od religijności tej górki. Pełno symboli papieskich, mnóstwo wiernych, jakieś msze itp. Dodatkowo rajd (też pewnie związany z Papieżem). Ja akurat nic do tych spraw nie mam ale Kuba – Tobie współczuję. Wcale się nie dziwię, że unikasz bywania tam w niedzielę. Hyhyyyy. Szybki przelot na górę i trochę mniej ludzi.
Widok w stronę Inwałdu. Gdyby mi się chciało kadrować to słupa nikt by nie zobaczył. W wizjerze go nie było :).

Zjazd z Leskowca w stronę Gancarza wśród przeogromnej ilości podchodzących ludzi. Nie dało się normalnie jechać a sam szlak był świetny! Z kolei zjazd z Gancarza przy mocno grzejących się heblach (fajna ściana). Na samym dole czuję podsterowność roweru a już po chwili widzę brak powietrza w przednim kole. Wariant defektu najgorszy z możliwych – defekt dętki przy wentylu. Przy całkowitej pewności siebie wyciągam z torebki nową dętkę, pompuję a tu nic. Pompką Karela też nie idzie. „Pewnie wentyl felerny i przez niego ucieka”. Karel ratuje mnie swą potrójnie łataną a i tak nieco dziurawą ;) dętką. Dojazd do Andrychowa udany, przekręcenie wentyla ze zdefektowanej dętki i dalej bez efektu. Karel wyciąga swoją wielką pompującą rakietę. Dwa dmuchnięcia i już wszystko jasne. To co on pompował ja czułem na swojej nodze. Dziura na 0,5cm w „nowej” dętce nieco przetartej przez znajdujące się w torebce narzędzia. Kapcia nie złapałem od grubo ponad roku (może i dwóch) i teraz wiem, że warto czasem zajrzeć w to co się wozi pod siodłem. Po załataniu tej dziury – giganta były jeszcze dwie mniejsze. (fot. Karel)

Po zaklejeniu wszystkiego, włożeniu do obręczy i pompowaniu puściła największa łata (zbyt wielka dziura). Karel użyczył mi swej innej zapasowej dętki i do Cieszyna było już bez problemu. Wcześniej jeszcze mega podjazd pod ul. Wesołą w Andrychowie... (fot. Karel)

... i przelot górami przez Trzonkę do Porąbki (fajne, interwałowe szlaki).

Z Porąbki (gdzie się pożegnaliśmy) do Międzybrodzia i przez Przegibek, Bielsko, bokami do Cieszyna.
Wypad jak najbardziej udany choć ciut pechowy. Strach pomyśleć gdybym całość jechał sam! Mało tego. Gdybym złapał kapcia na ostatnim wypadzie na Słowację… Człowiek jeździ trochę dalej i ma trzy wielgachne dziury w zapasowej dętce. Dobrze, że tak się to skończyło! W innym wypadku dzwoniłbym bo cieszyńskie, samochodowe assistance. Dzięki Karel za wszystko! Leskowca mi brakowało do pełnej satysfakcji z tegorocznego sezonu rowerowego! Beskid Śląski, kilka razy  Żywiecki, Mały... Trochę zaniedbane czeskie górki ale sporo jazdy w Polsce. To przecież jeszcze nie jest koniec, choć jakichś dłuższych wypadów już nie planuję. Było super!



Javorovy z Ludziem

  • DST 61.00km
  • Teren 15.00km
  • Czas 04:02
  • VAVG 15.12km/h
  • Podjazdy 1061m
  • Sprzęt Merida Matts TFS 500-D
  • Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 5 października 2014 | dodano: 17.10.2014

Ostatnio mam sporo na głowie i brak możliwości jakiegoś regularnego (w miarę) kręcenia. Jedynie w niedzielę. W tę akurat byłem po nocce (załadunek auta do Włoch) i przed kolejną (wyjazd do Włoch o 22) a więc towarzysko pokręciłem z Ludziem po bliskich górkach. Ludź dawno nie jeździł i potrzebował nieco czasu na rozruch. Dużo błota, ślisko ale wesoło :). Od Tyry szutrówą pod Ostry, przez Kałużny na Javorovy. Zjazd zielonym do Gutów. Oj jakie tam były jęki... Że to się nie da jechać... Że nierówno... Że trzęsie... :))))). Dzięki!