Marek87 prowadzi tutaj blog rowerowy

Wpisy archiwalne w miesiącu

Wrzesień, 2014

Dystans całkowity:545.00 km (w terenie 180.00 km; 33.03%)
Czas w ruchu:34:29
Średnia prędkość:15.80 km/h
Suma podjazdów:10924 m
Liczba aktywności:4
Średnio na aktywność:136.25 km i 8h 37m
Więcej statystyk

Beskydsko-Javornicka Bezecka Magistarala

  • DST 174.00km
  • Teren 90.00km
  • Czas 13:07
  • VAVG 13.27km/h
  • Podjazdy 4182m
  • Sprzęt Merida Matts TFS 500-D
  • Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 28 września 2014 | dodano: 17.10.2014

W ubiegłym roku jadąc po zostawioną pompkę w Koprzywnicy (po Drtiću 2013) natknąłem się na Konećnej na tablicę prezentującą magistralę biegową (narciarską) po stronie słowackiej. Zrobiłem focisza owej tablicy i przeanalizowałem trasę na czeskim Cykloserverze. Pomyślałem żeby ją przejechać na rowerze. Siedziała mi w głowie aż do niedawna. Postanowiłem się wybrać. Biegowa magistrala zaczyna się za Bumbalką i biegnie aż do Cadcy po paśmie górskim Wielkich Javorników. Ma około 50km (oczywiście w terenie). Jechać przez Czadcę do Turzovki i na górę było kiepskim pomysłem dlatego dołożyłem do magistrali wschód słońca na Łysej (dzień wcześniej padało a na niedzielę miała być extra pogoda) i bez wątpienia najlepszy terenowy odcinek zeszło- i tegorocznego Drtića. Rzut okiem na historię z kamer na lysahora.cz. Wyjazd o 03:30. Asfaltami do Krasnej i szutrówami po ciemku (fajnie ;) ) na górę z końcowymi dwoma kilometrami po asfalcie. Na górze około 40 osób (w tym ekipa z czeskiej telewizji). Fajne widoki. Poniżej wschód z Tatrami na horyzoncie. Po prawej od Tatr była caluśka Mała Fatra od Rozsutców po Velką Lukę. Ponoramy nie dało się zrobić, bo padł mi wyświetlacz w aparacie – robiłem przez wizjer. Ciężko było w ogóle uruchomić „na czuja” tryb panoramiczny z menu.

Mała Fatra

Mgły przedzierające się przez zbiornik Szańce do Frydlantu.

Na górze trochę czasu mi zeszło. W dół czerwonym z przechodzeniem przez barierki wzdłuż asfaltu. Super kamerdolnia, szczególnie w górnej części. W drodze na Visalaje z rana same rarytasy.



Podjazd pod Biały Krzyż z zerwaniem linki przedniej przerzutki przy mocowaniu. Postrzępiła się i została na jednym druciku. Podniosłem przerzutkę 2cm do góry (aby złapać linkę). Zmieniarka w tym położeniu nie działała za dobrze ale na tyle względnie, że bez problemu dało się jechać. Za Białym Krzyżem to co najlepsze czyli singlowo-korzeniście-kamieniście. Uwielbiam.


Dalej już nie było tak kolorowo. Sporo wilgoci, błota, grzebania się. Po drodze barany...

... a za nimi kilkukilometrowy, rozdeptany przez nie szlak (a raczej błotnista breja). Przez chatę Kminek (z przerwą na jedzenie)...

... Masarykovą do Bumbalki. Koniec trasy Dtrtića i przejazd w stronę Makowskiej Przełęczy przez Trojaćkę. Potem dalej wzdłuż granicy w sporym błocie i w bardzo mokrych warunkach przez Lemesną z minięciem pięciu czeskich MTBków… 


… i przez przełęcz pod nią na stronę słowacką. Pod Hricovcom początek magistrali.


Na magistrali mokre tereny w lesie (sporo błota i grzebania się z uślizgami) oraz nieco bardziej suche na otwartych przestrzeniach. Fajne widoki po drodze na Małą Fatrę i dalsze pasma górskie w kierunku południowo-zachodnim (w tym na Klak). Na trasie.


Osada Gregusovci i widok na Małą Fatrę.

Dalsze widoczki po drodze. Łysa (na środku) i Travny.

Górki na południowy zachód od Małej Fatry. W tym najwyższa górka mniej więcej na środku to chyba Klak (1352m n.p.m.).

Trochę po łąkach…

… i w błotku.

Takich bagnistych miejsc w drugiej części magistrali było naprawdę multum. Na zdjęciach nie widać ale piszę poważnie. Co chwilę schodziłem z rowera w pełni podirytowany tym stanem rzeczy. Kompletne nieporozumienie. Drogi rozjeżdżone, rozorane przez traktory, motory, quady i inne maszyny. Tor przeszkód czasem nie do obejścia! Po drodze niezliczone ilości tych pojazdów. Słowacy urządzają sobie tamtędy chyba rozrywkowe off’roady w ramach niedzielnej rozrywki. Wiele razy krew się we mnie gotowała… Karabin i strzelać!
Jakubovski Vrch i widok w stronę polskich i czeskich górek. Skrzyczne, Barania (po prawej), Połomy (po lewej) itd...

Jeszcze raz Mała Fatra przy zachodzie słońca.

Widać też było całkiem wyraźnie Tatry (na horyzoncie).

Jeszcze wygrzebanie się na Chotarny Kopec i w dół do Czadcy. Z Czadcy już po ciemku do domu. Byłem już dosyć mocno zbity z tropu a więc jazda kompletnie na luzie.
Po tripie rower do mycia i rozbiórki. Kompletna demolka. Luz na tylnym kole okazał się poluzowanym bębenkiem. Dobrze, że się nie odkręcił bo bym był w czarnej...



Zdemontowałem i wyczyściłem (najpierw w wodzie, potem w ropie) wszystko prócz bębenka, przedniej piasty i widelca (tego akurat oczywiście zdjąć musiałem do reanimacji sterów). Suport się zatarł. Niedawno nabite nowe łożyska przestały się obracać… Pełno błota w środku. Wspaniały HTII.
Fajne, nowe tereny. Gdyby warunki były trochę bardziej suche to wspominałbym je milej. A tak to trochę mi czasem poszkubało nerwami… ;). Pod względem wysiłku (mokre warunki i kilometry w terenie) zdecydowny trip sezonu. Szkoda, że samemu… Mnóstwo czasu spędzonego przy rowerze. Nie ma jak potripowy (niczym po/przedsezonowy) serwis roweru... 90km (+-5km) w terenie. 100km w pionie w tym roku strzeliło. Więcej fotek (również ze wschodu słońca) tutaj: Fotki



Kilka czeskich górek

  • DST 98.00km
  • Teren 40.00km
  • Czas 06:21
  • VAVG 15.43km/h
  • Podjazdy 2074m
  • Sprzęt Merida Matts TFS 500-D
  • Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 21 września 2014 | dodano: 21.09.2014

Tylne koło zrobione u Remika. Szprychy ponaciągane. Ostatni odcinek pancerza uszczelniony końcówkami z noskami (nie do zdobycia w Cieszynie!) i koszulką termokurczliwą. Dosyć zmieniania pancerza co każdy błotnisty wypad!
Ostatnio nie mam możliwości na jakiekolwiek aktywności rowerowe. Z pozostałymi też krucho. Szał z eksportami do Włoch. Pełno telefonów. Gorzej z powrotami ale mamy taką stałą jedną robotę no i od 3 tygodni wolne tylko niedziele. Reszta poza granicą :/.
Niedzielne kręcenie po czeskich górkach. Trochę w górę, trochę w dół. Można byłoby prościej no ale trzeba sobie dawać w tyłek i tłuc coś w pionie. Pod Javorovym uratowałem Czecha z urwanym łańcuchem. Nie miał bidula zakuwacza. Strasznie dziękował. Chciał postawić piwo ale... zamiast tego popedałowaliśmy trochę razem. Jazda na tripie kompletnie bez polotu, sił, chęci. Nogi, głowa - nic nie funkcjonowało. Do wymazania!

Z Gutów na Gutskie SIodło, zielonym na Javorovy. Dalej na Sindlenę, pod Kałużny... Sporo błota i "bahna" jak się dowiedziałem od knedli jadących w odwrotnym kieruku.

...pod Ostry...

...w dół do Kosarzysk żółtym i w górę na Kamenity, Slavić, pod Połomy z małym błądzeniem po dzikich trawersach.

Spod Połomów do Moravki i na koniec przeklęty niebieski na Kotaż. Szlag, bo jest skubaniec ambitny w pionie. Wyjechane z 2 czy 3 postojami. Tfu!
 
Z Kotaża niebieskim do Komornej i do Cieszyna (od Moravki już przy hałasującym napędzie).
Na tripie generalnie padacznie ale morda i tak ucieszona. Przerzutka działa jak ta lala. Poskutkowało z uszczelnieniem.



Po mokrych asfaltach (XC Skoczów+górki)

  • DST 140.00km
  • Teren 10.00km
  • Czas 06:50
  • VAVG 20.49km/h
  • Podjazdy 2032m
  • Sprzęt Górska szosa
  • Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 14 września 2014 | dodano: 21.09.2014

Merida zdefektowała po ostatnim wypadzie na trasę mega maratonu w Istebnej (strzeliła szprycha w tylnym kole przy kołnierzu piasty). Nawet nie wiedziałem kiedy. Mocno popadane, sporo błota w górach więc ruszyłem górską szosę na twarde nawierzchnie. Z Andrzejem i Łukaszem pooglądać zawody XC w Skoczowie. Na starcie patrzę... Biker w ciuchach Remik Bike. Po 10 sekundach kapnąłem się, że obok niego (Bartosza) stał Remik. Trochę pogadaliśmy i wio! Remik na endurowej maszynie Gianta :). Wszystko chyba na XTR.


I Bartosz... Patrzcie na rower - pierwsze kółko! (3x6km). Pełno błota!

Remik dojechał trzeci (na endurówie wypas!)... (rower z błotem).

...a Bartosz w końcówce urwał przerzutkę (nie hak). Wszystko pozaklejane błotem! Dosłownie wszystko. Kółka przerzutek się nie kręciły i wszystko padało. Zwinęliśmy się. Dojechał Waldek i w 4 popedaliliśmy do Ustronia. Cieszyniacy pojechali do domu, Waldek ze mną kawałek dalej i potem już sam na Kubalonkę ul. Kasztanową (shit! - wyryp po płytach jak się patrzy! młynek i zabójcze tętno - nie trzeba jeździć w Żywiecczyznę pod Krawców Wierch). Nigdy już nie pojadę głowną drogą :). W Jaworzynce bardzo trudna trasa górska... Nie ma żatrów ;).

Z Jaworzynki przez Hrczawę, po pagórkach pod górami i na Javorovy na Kofolę (od Istebnej w niewielkim ale jednak deszczu). Widoki żadne. Wszystko w chmurach. Z Javorovego do Cieszyna. Cały mokry..





Trasą mega maratonu MTB w Istebnej

  • DST 133.00km
  • Teren 40.00km
  • Czas 08:11
  • VAVG 16.25km/h
  • Podjazdy 2636m
  • Sprzęt Merida Matts TFS 500-D
  • Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 7 września 2014 | dodano: 14.09.2014

Trasą mega maratonu MTB w Istebnej. Może napiszę coś tu więcej wkrótce. Kiepsko z czasem. Rowery się sypią, szprychy pękają po takich tripach i w ogóle. Było grubo. Ekipa chciała mnie zatłuc za tą wyrypkę ale ostatecznie wszyscy zadowoleni!
Moje focisze z tripu tutaj: foty

Filmos :)