Marek87 prowadzi tutaj blog rowerowy

Wpisy archiwalne w miesiącu

Styczeń, 2015

Dystans całkowity:242.00 km (w terenie 35.00 km; 14.46%)
Czas w ruchu:12:11
Średnia prędkość:19.86 km/h
Suma podjazdów:2937 m
Liczba aktywności:3
Średnio na aktywność:80.67 km i 4h 03m
Więcej statystyk

Bahenec

  • DST 82.00km
  • Czas 03:48
  • VAVG 21.58km/h
  • Temperatura 0.0°C
  • Podjazdy 1099m
  • Sprzęt Górska szosa
  • Aktywność Jazda na rowerze
Czwartek, 15 stycznia 2015 | dodano: 15.01.2015

Bardzo rzadko zdarza mi się wolne popołudnie w ciągu tygodnia. Udało się w czwartek. Poszedłem do rowerowego po pancerz przerzutki. Zmieniłem ostatni, piętnastocentymetrowy odcinek tylnej zmieniarki w Górskiej Szosie (przerzutka niby działała ale nie tak jak tego chciałem). Po wymianie nówka. Śmiga lepiej niż w Meridzie (ta w białym rowerze przyżyła już jednak wiele więcej błota i prostowań).
Po wymianie skoczyłem do Trzyńca do księgarni po mapę Małej Fatry. Szkoda było marnować możliwości kręcenia więc popedaliłem na Bagieniec "aslaftem" od Pisku. W cudzysłowie dlatego, bo asfalt zgodnie z przywidywaniami był w znacznej mierze lodowiskiem. Znowu tańce i wygibasy na semi-slickach ;). Ale je to w gruncie rzeczy lubię! Nauka utrzymania równowagi - gratis ;). Prawie wyrżnąłem na podjeździe. Ten akurat jest łagodny, bez problemu na średnim przełożeniu.

Trzyniec. Z tyłu Godula.


Chata na Bagieńcu


Naturalnie Shrek i Fiona przy swojej posiadłości ;)


Na wypadzie tradycyjnie już mocno wiało. W stronę Jabłonkowa trudno było utrzymać przyzwoitą prędkość. Huragan w twarz. Powrót przez Pisećną, koło szpitala w Trzyńcu i Leszną. Dodatkowa rundka podjazdowa po Cieszynie. Kilka interwałowych podjazdów z zaawansowanym oddechem i piekącymi udami. Trzeba rozruszać zaruściałe nogi przed wiosną!

Route 2,885,531 - powered by www.bikemap.net



Pszczyna

  • DST 103.00km
  • Teren 15.00km
  • Czas 04:21
  • VAVG 23.68km/h
  • Temperatura 0.0°C
  • Podjazdy 599m
  • Sprzęt Górska szosa
  • Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 11 stycznia 2015 | dodano: 11.01.2015

W ogóle tego nie planowałem. Zamierzałem pokręcić krajoznawczo po okolicznych wioskach (przewidywane bagno w górskim terenie) a wylądowałem w Pszczynie. Wietrznie, w drugiej części wypadu przelotne opady śniegu no i "wmordęwind". Poza tym wiało głównie z boku. Najlepiej jechało się ze Strumienia do Pszczyny, bo bez oporów powietrza ;).

Strumień


Zahaczyłem o rodzinną wioskę znajomej Karoliny Z. Brzeźce k/Pszczyny. Wioska jak wioska. Najwyraźniej wśród typowych zabudowań wyglądał jedynie (a jakże!) d...y kościół... ;)



W Pszczynie podjechałem pod Pałac. Nie widziałem go jeszcze a zewsząd znaki pokazywały mi, że coś takiego tam jest. Poza tym w radiowej Jedynce słuchałem kiedyś audycji o tym zabytku. Podobno hodują tam jakieś Daniele czy Jelenie. Nie wiem :P.

Ścieżki w parku koło Pałacu. Fajne tereny.


Pałac.


Pokręciłem się po Pszczynie. W centrum na rynku lodowisko. Początkujące dzieciaki fajnie jeżdżą z pingwinami (te drugie są na nartach) ;). W Cieszynie są tylko wynalazki w stylu "balkonik" (pozgrzewane z szarych rurek PCV do instalacji wodnej).


Z Pszczyny przez Goczałki. Zapora. Fajne, krystaliczne dźwięki obijającego lodu o betonową przegrodę. Szczególnie, że fale były dość duże.


Z Goczałek wiślańską trasą rowerową, głównie w lekkim terenie - aż do Drogomyśla. Trochę błotka, lodu, ale ok! Kilkunastu spotkanych rowerzystów.


Stawy hodowlane w Gołyszu k/Ochab.


Z Ochab standardowo do Cieszyna. Na tripie nic nie zjadłem. Wypiłem 400ml herbaty z bidonu. W kieszonce miałem 2 snickersy ale nie chciałem faszerować się słodyczami. Żołądek się domagał ale postanowiłem go trochę poćwiczyć, co przełożyło się na słabe deptanie w drodze powrotnej pod wiatr. Chyba go nie da się oszukać... ;). Dobry, nie za długi wypad. Jazda pod porywisty wiatr trochę mnie przećwiczyła.



Ciemno-biały czeski klasyk

  • DST 57.00km
  • Teren 20.00km
  • Czas 04:02
  • VAVG 14.13km/h
  • Temperatura -2.0°C
  • Podjazdy 1239m
  • Sprzęt Merida Matts TFS 500-D
  • Aktywność Jazda na rowerze
Czwartek, 1 stycznia 2015 | dodano: 02.01.2015

Niemożliwym było nie wsiąść na rower w Nowym Roku. Nie jestem przesądny ale wyrażenie "Jaki Nowy Rok, taki cały rok" znowu (jak co roku) zbyt mocno penetrowało mi głowę. Nadrobiłem z małą nawiązką to, co miałem zrobić ostatniego dnia 2014r. Mały Javorovy-Praszywa po zmroku.
W Nowy Rok, w ciągu dnia byłem z buta w paśmie Javorovego. Mocno udeptane ścieżki, kompletnie zimowe klimaty powyżej 800m. Wieczorem zdecydowałem się na rower w tamtych rejonach. Podjazd standardowy - od Gutów szlakiem niebieskim. Na górze szczytami wszystko było super oprócz odcinka Sindelna-Pod Velkym Lipovym. Ludziska zamiast iść dobrym pod rower trawersem, udeptywali biegnący szczytem szlak czerwony. Tym samym trochę motałem się z grząskością ale blask księżyca dodatkowo rozjaśniał mi drogę. Jedno OTB po drodze i małe błądzenie przy zjeździe z Praszywej (nie ma jak ciekawość: "dokąd prowadzi ta droga"). Byli też trochę zdziwieni ludzie na Kotażu ;). Zamieniłem z nimi kilka zdań. Super wypadzior!

To coś poniżej to podjazd na Javorovy. Rower i wieża z czerwonymi świecidłami...


Na górze. Taki mamy telefon... ;)


Pierwsze kilometry i metry w pionie w Nowym Roku zaliczone ;).