Marek87 prowadzi tutaj blog rowerowy

Wpisy archiwalne w miesiącu

Czerwiec, 2014

Dystans całkowity:1156.00 km (w terenie 335.00 km; 28.98%)
Czas w ruchu:70:02
Średnia prędkość:16.51 km/h
Suma podjazdów:20518 m
Liczba aktywności:11
Średnio na aktywność:105.09 km i 6h 22m
Więcej statystyk

Stożek-Barania Góra

  • DST 98.00km
  • Teren 25.00km
  • Czas 05:48
  • VAVG 16.90km/h
  • Podjazdy 1594m
  • Sprzęt Merida Matts TFS 500-D
  • Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 29 czerwca 2014 | dodano: 05.07.2014

Po turystycznej sobocie przylazła mi ochota na konkretniejszy teren. Klasyczny, czerwony szlak Stożek - Kubalonka (absolutny mój fenomen w Beskidzie Śląskim). Nie ma chyba takiego drugiego. Jest rewelacyjny technicznie! Od Jabłonkowa żółtym (starym, bo nowy poprowadzili szutrówą!). Błeee.
Pod Zimnym.

Z Groniczka z przełęczy szlakiem niebieskim kawałek za Stożek. Trochę za inspiracją Arka. Jest wyryp! Na dwa razy poszło. W przerwie na złapanie oddechu.

A tu już zabawy na czerwonym. Mniam!


Jest po prostu odlot. Rewelacja!

Widok z Kiczor/Kiczorów. Po lewej schrnisko na Stożku. Po prawej w oddali Czantoria.

Mała rąbanka :). Świetne, techniczne, trudne dla mnie zjazdy. Ale widok przerażonych ludzi (pieszych) jak człowiek tłucze się po tej telewizorni jest bezcenny :). A tu sama przyjemność.

Po zjeździe troche niżej przeżywam szok. Wyrąbali szeroką szutrówę i rąbnęli na niej czerwony szlak na Kubalonkę. 2 godziny! Pojechałem starym. O wiele ciekawiej.

Taka fajna ścieżka wzdłuż płotu - stary szlak czerwony.

Z Kiczorów na Kubalokę jest niby 1h 50min z buta. Rowerem... 20 minut bez spiny :).
Przelot przez Stecówkę i w stronę Baraniej Góry.

Z Przysłopa na Barnią czerwonym jak to zwykle bywa czyli... oraczka. Coś z buta... coś w siodle. Szukałem w lesie alternatywy wzdłuż wyiągu ale nie znalazłem

Nie da rady po kamieniach to trzba po korzeniach. Jakieś 70% podjazdu na Baranią pokonałem w siodle. Podobało mi się! Grunt, że było sucho.

Skrzyczne (z wieży).

Po lewej Babia Góra.

Ja.

Zjazd z Baraniej przebajerancko-wyrypowym niebieskim. Coool. W dwóch miejscach sprowdziłem, bo był taki uskok na korzeniach, że zrobiłbym OTB.



Nie ma co! Dobry teren to jest to :). Można dosta oczopląsu.

Jeszcze Kaskady Rodła na Białej Wisełce.

Trip - rewelacja. Super!



Girova, Hrczawa, Szańce

  • DST 113.00km
  • Teren 15.00km
  • Czas 07:36
  • VAVG 14.87km/h
  • Podjazdy 1563m
  • Sprzęt Merida Matts TFS 500-D
  • Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 28 czerwca 2014 | dodano: 05.07.2014

Wycieczkowo, towarzysko z Ludziem. Na Girovą szlakiem niebieskim. Potem do Hrczawy, przez Przełęcz Jabłonkowską, przez Szańce kawałek na stronę Słowacką i do Cieszyna.
Muzeum wojskowe w Jabłonkowie Navsi. Jakiś klub zwiedzał maszynerię wojenną. Załapaliśmy się na ową okazję.
Ja i Rudy 102 :).

Ludź chętnie połaził po czołgach ale i tak myślał głównie o... jedzeniu... ;).

Myśl o jedzeniu nie wytrąciła towarzyszki wycieczki ze spostrzegawczości! W Jabłonkowie już w stronę Girovej taka oto modelka! Skubana oskubie wszystko co zielone!

W drodze na Girovą. Genialny szlak niebieski i czerwony :).

Szczyt Girovej. Podjeżdżałem 2 razy i za każdym razem kapitulowałem przed trochę bardziej korzenną końcówką. Nic tak nie zbija z tropu jak głęboki oddech, stroma sztajfa i jeszcze stromsza końcówka właśnie z korzeniami. No way! Nie dla mnie!

Podjazd. W ogóle nie widać stromizny.

Z Girovej w stronę Komorowskiego Gronia z super klimatem na szlaku czerwonym :).

Wspólne foto zrobione przez sympatyczną bikerkę wylegującą się na łące. Po lewej w oddali Wielka Racza.

Szańce i pamiątka przyrodnicza. Kamenne Gule - Megonky. Takie tam formy skalne :).

To już strona słowacka.

I pod Wielkim Połomem na dół do Jabłonkowa.

Fajny trip. Super okolice na dewa kółka i picząti śmigania po górkach.



Trzy Kopce od Brennej, Stożek, Soszów

  • DST 92.00km
  • Teren 20.00km
  • Czas 04:48
  • VAVG 3:07min/km
  • Podjazdy 1774m
Niedziela, 22 czerwca 2014 | dodano: 26.06.2014

Niedzielny popołudniowy trip. Pogoda do godzin południowych była niepewna. Przelotny deszcz nie zachęcał do ruszenia tyłka z domu. Ale ostatecznie wyjechałem. Z Cieszyna bokami do Brennej gdzie wbiłem na ślad jakubiszona, który atakował całkiem niedawno Trzy Kopce od Leśnicy (z późniejszym defektem sprężyny w tylnej przerzutce). Wjazd ulicą Świniorka. Fajny podjazd, choć trochę krótki i mało ambitny terenowo (w dalszej części po szutrze i gruncie), ale ok!! Czuć nogi :).

Dotrałem do szlaku Równica-Orłowa-Trzy kopce - Salmopol.

Czantoria z widoczną czerwoną - boczną trasą narciarską.

Jakubiszon ujechał kawałek szlakiem i zjechał do Gołębiewskiego aby potem sprawdzić żółty, płytowy pod Trzy Kopce. Ja miałem inne plany więc nie zjeżdżałem. Tym bardziej, że w dół jest chyba asfalt. Popedaliłem po trasie bikemaratonu na Trzy Kopce.

Trzy Kopce Wiślańskie.

A tam na prosto na Stożku będę za godzinę :). No może ciut dłużej niż godzinę. To jest ta niesamowita moc roweru - zdolność do szybkiego przemieszczania się!!!

Ujechałem kawałek szlakiem w stronę Salmopolu i zjechałem czarnym w dół do Wisły Gościejów. Początek (górna część) myślę do podjechania! Im dalej w dół tym czar fajnego szlaku prysnął. Rąbanka po mocno przeoranym - wypłukanym przez wodę terenie. Stromo. Nie do wyjechania!
Przejechałem przez Wisłę i od Dziechcinki niebieskim na Stożek. Milion razy przemieszczałem się tam z buta ale nigdy na rowerze. Początek asfaltowo-szutrowy. Fajne widoki na Baranią Górę i skocznię w Wiśle Malince.

Początek tego, co lubimy najbardziej :).

Wszystko szło super. W siodle, aż do poniższego miejsca. Końcowy zakręt przed wjechaniem na kawałek po betonowych płytach. Moze niezbyt stromo ale sporo luźnych kamieni. 3x próbowałem. Ni ch...olera nie dałem rady.

Drożdżówka Brejk.

Podjazd pod Stożek jak zwykle do połowy równolegle do szlaku przy słupkach granicznych. Łeb przy kierownicy (bo inaczej się nie da) ale nogi zdechły. Na Stożku.

Potem zjazd w dół w stronę Soszowa... Micha się cieszy i o to chodzi! :)

Panorama z Cieślara na Błatnie, Klimczoki i Szyndzielnie.

Soszów.

Z Soszowa w stronę Przełęczy Beskidek i zjazd zielonym. Mocno rozorany ale fun niesamowity. Przetrzepało wnętrzności.
Trochę soli na rękawkach pozostało :).

Akumulatory przed trasą do Włoch naładowane. Nie dolało.





Pod Małą Czantorią

  • DST 52.00km
  • Teren 20.00km
  • Czas 03:16
  • VAVG 15.92km/h
  • Podjazdy 700m
  • Sprzęt Merida Matts TFS 500-D
  • Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 21 czerwca 2014 | dodano: 26.06.2014

Wpis (jak ostatnie) z małym poślizgiem. Po sobotnim parkrunie (bieg z pomiarem czasu na 5km) na którym urwałem 16 sekund względem mojego debiutu (22:14 vs. 21:58) pojechaliśmy jeszcze z Ludziem na szybciora, bez pomysłu pod Budzin i pod Małą Czantorię pojeździć trochę po szutrówach. Swoją drogą Ludź też ambitnie pobiegał i wykręcił życiówę :). Przez Puńców, Dzięgielów pod Budzin i dalej szutrówami do Nydku. Taka sobie wycieczka z odrobiną przyjemnych podjazdów. 
Już na zjeździe do Nydka owce. Jakieś takie dziwne.

Też miałem siłę przebicia. A co! Dobra trawka nie jest zła. Aaaaa teraz mi się przypomniało. Polecam nagranie detektywa inwektywa w Radiu Wawa :). Trochę niżej. Sporo śmiechu :).


Wapienne piece.


Dzięki za wspólne rowerowanie.



Filipka, Bahenec

  • DST 80.00km
  • Teren 15.00km
  • Czas 05:23
  • VAVG 14.86km/h
  • Podjazdy 1165m
  • Sprzęt Górska szosa
  • Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 21 czerwca 2014 | dodano: 22.06.2014

Boże Ciało a więc czwartek wolny. Dalsza część powolnego wkręcania Ludzia w teren. Filipka i Bagieniec. Poczatkowo przyjemny terenowy gratis wokół Praszywej Hory. Potem do Nydku i asfaltowo-szutrową drogą na Filipkę.
Chata na Filipce. Bryndzowych Holuszek nie było. Tylko w weekend. Ale kofola siadła.

Stożek po prawej.

Z Filipki na Behenec po Stopach Hutnictvi. Spoko :).

Kręcim, jedziem...

Uuuuupppssss. Zboczyliśmy na czerwony - trochę poniszczony... :)

W buszu :). Conieco zarośnięty singiel.

Jeszcze kilka kilometrów i jesteśmy na Bagieńcu. Jak zwykle przy takiej pogodzie bajeranckie widoki.

Panoramicznie.

Popas i odpoczynek.

Z Bagieńca niebieskim w dół. "Przecież tu się nie da jechać!".

Zjechać w dół, żeby mieć fotkę (powrót po aparat).

Klimatycznie.


I jeszcze mój świetny tyłek :).

Rewelacyjny jest niebieski w lesie. I w jedną i w drugą stronę. Końcówka w górę trochę bardziej kamienista (kilka fotek wyżej).


500m od domu urwała mi się lewa śruba mocująca ramię korby do osi suportu. Znowu byłoby holowanie... :). Bóg świecił nad kolejną Kellysowską kompromitacją :).





Trawersowo - trzepaczkowo

  • DST 82.00km
  • Teren 40.00km
  • Czas 06:02
  • VAVG 13.59km/h
  • Podjazdy 1400m
  • Sprzęt Górska szosa
  • Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 15 czerwca 2014 | dodano: 22.06.2014

Niedzielna wycieczka z Ludziem na rozruszanie klepet po Drtiću. Założyłem do Superiora terenowe lacze więc już nie ma zmiłuj :P. Unikamy asfaltów :).
Z Cieszyna przez Ropice do Komornej. Od Komornej szutrami w terenie przez Mały Javorovy, pod Kałużny i na Ostry.
Początki trawersów.

Ale i trochę asfaltu...

Na Javorovy już niedaleko ale cos trzeba jeszczę podjechać :).

Padło na przyjemny, klasyczny, niebieski szlak od dolnej stacji wyciągu przy trasie czerwonej. Z dwoma postojami, ale jak na ten zbyt duży rower poszło jak burza :). Od Gutskiego Siodła (tego wyżej) praktycznie bez postoju na szczyt. A końcówka na zakręcie jest ambitna jak na początek!

Z Małego Javorovego w stronę Kałużnego/Ostrego po biegowej trasie narciarskiej. Czesi robią niezłe "jaja" z trawersowymi szutrówami. Następnym razem założę semi slicki. Fota poniżej - wysokość 880m n.p.m.

Więcej? Wysokość podobna.

Przy chacie pod Ostrym był tradycyjny pies.


Przyjemny trip wycieczkowy. Ludź się trochę wytrzepał na wertepach i tylko on(a) wie jakie były tego efekty cielesne :). Hihi :). Trzeba się przyzwyczaić :).



Koprivnicky Drtić 2014

  • DST 120.00km
  • Teren 80.00km
  • Czas 07:46
  • VAVG 15.45km/h
  • Podjazdy 3554m
  • Sprzęt Merida Matts TFS 500-D
  • Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 14 czerwca 2014 | dodano: 22.06.2014

14 czerwca przyszła pora na ponowne objechanie niezawodniczego maratonu na orientację w Koprzywnicy - Koprivnicky Drtić 2014. 17 edycja imprezy. Udało mi sie zwerbować kilka osób z Bielska na tą świetną, rowerową rozrywko-wyrypę. Razem było nas... 13 osób z Polski. Impreza, ku mojemu zaskoczeniu, została dzięki temu mianowana na tą z "międzynarodowym charakterem" - jak to napisali czesi na stronie internetowej UM w Koprzywnicy.
Trasa jak w zeszłym roku (zmieniają co 2 lata) a więc wiedziałem mniej więcej co mnie czeka. 840 ludzi na starcie. 120km i 3600m w pionie. Teren urozmaicony ze zdecydowaną większością różnorodnego terenu. Od szutrów po korzenną rąbankę.
Tegorocznej edycji nie zamierzałem przejechać jak w zeszłym roku. Pojechałem swoim tempem, które mi pasiło.
No to "let's go!".


Tomek z Pawłem na czele nie dławią się kurzem :).


Sporo ludu :-).

Na pierwszy odstrzał Ondrejnik i zonk - nie ma pieczątki aby udokumentować punkt kontrolny. Trochę się zamotałem, pojechałem tam gdzie inni (asfaltem w dół) a tymczasem Tomek z Pawłem brusili w dół niebieskim po miodnej sekcji korzennej. Ehhh jak bardzo żałuję... :(.


Inni mieli niezłe przygody na tym zjeździe. Piękny OTB! Rodzynek! Zdrowo wygrzmocił :).

Z Ondrzejnika do Frydlantu i na Łysą niebieskim i tak jak w zeszłym roku bufet piwny na końcu asfaltu. Trochę "zgrzeszyłem"... No nie mogłem odpuścić tego jednego razu :)!

Po wjeździe w teren coś mi to nie szło :). Hyhyyyy :).

Zlałem się potem (trwało to 15 minut) ale w ogóle nie straciłem sił ani chęci do jazdy. Potem po trawersie jechało mi się wybornie. Wyprzedziłem niezłą liczbę bikerów.
Drugi punkt kontrolny: Łysa Góra z poprzedzającą ją dwukilometrową dawką podjazdowego asfaltu.

Z Łysej częściowo asfaltem a częściowo czerwonym z wiatrołomami. Potem na Visalaje i Biały Krzyż.


PK 3. Chata Sulov. Biały Krzyż. Tam trochę większe jedzenie i uzupełnienie bidnów.

Z Białego Krzyża w stronę chaty Kminek (PK4). Względem zeszłego roku tak samo perfekcyjnie (pod względem terenu) i ze znacznie większym zapałem. Po drodze trochę popadało. Szybko zleciało do czwartego punktu kontrolnego. Potem przez Bumbalkę do chaty Trestik (PK5).
Tomek na trasie.

Z chaty Trestik rewelacyjnie na Martinak (PK6) (wszystko szlakami) i tam niezła niespodzianka. Kładę rower na asfalcie, idę po pieczątkę i słyszę: "Ooooo, Mareeekkk". A zza rogu wyłaniają się Tomek i Paweł :). Fajnie jechało się im razem, choć w dwóch miejscach na krótko zboczyli z trasy (trzeba było uważać,bo oznaczenia nie były tak oczywiste i wyraźne jak na stricte ścigowych maratonach). Resztę tripu pojechaliśmy w trójkę. Paweł dostał trochę w kość na nieblokowanym fullu, ale w kupie jechało się git przy już nieźle hałasujących napędach :).
Ostatni PK - Pustevny. Pieczątka, baton, banan i w dół w stronę Frensztatu.
2 bbRiderZy + trzeci robiący fotę na Pustevnym :).

Paweł na fullu na zjeździe odjechał w cholerę i szybko zgubił mi się z oczu. Tomek nieco wolniej ale również odchodził mi znacznie. Mógłbym szybciej ale jakoś tak nie chciałem. Dojazd do Frensztatu bokami wzdłuż rzeki po czerwonym szlaku w świetnej ekipie z Tomkiem i kilkoma Czechami. Fajnie się śmigało po niezłych, płaskich, singlowych ścieżkach! Do podjazdu pozostała jeszcze początkowa przełęcz (Janikovo Sedlo). Na dojazdowym asfalcie czeska ekipa trochę puchnęła. Widziałem, że nieźle się mordują pod małe wzniesienia. Wjechaliśmy w podjazdowy teren i ze sporej ekipy pozostała nas trójka. Ja, Tomek i jeden knedel. Tylna zmieniarka kompletnie szwankowała, ale w miarę ambitnie deptałem po poedałach. Wyjazd na przełęcz, zjazd asfaltem i już jesteśmy na mecie :). Paweł już czekał kilka minut. Jest godzina 16. W zeszłym roku byłem na mecie o 19 :). Mało ludzi na stadionie. Może będzie pierwsza 50?

Tradycyjny poczęstunek śliwowicą po zawieszeniu medali na szyjach :). Nie skosztowałem, bo byłem kierujący. Poza tym nie cierpię mocniejszego...

Ekipa cieszyńska również dojechała cało. Wszyscy zmęczeni, ale zadowoleni!

Jest i kompletnie wzruszona Marzena z Grzegorzem :). Marzen - gratulacje za osiągnięty cel tego roku!!!! Grzegorz - Tobie też za przyczynienie się do tego sukcesu!!!!

Jest "medail", podbita mapa (prócz Ondrejnika bez pieczątki) i trochę zmechacona pamiątka z kierownicy.



Impreza absolutnie rewelacyjna. Niskie wpisowe (200kć). Masa normalnych ludzi jadących w myśl tej samej idei! Pogoda świetna. Nie doświadczyłem ulewy, którą mieli niektórzy z nas. Jazda w moim wykonaniu znacznie lepsza niż rok temu. Po opublikowaniu wyników okazało się, że byłem 33-35 (przyjechaliśmy razem w trójkę) na mecie wśród tych ponad 840 startujących (http://drticbike.cz/drtic/2014/listina.htm). Ale powiedzmy sobie szczerze... Widok prowadzonych wypasionych Speców pod niewielkie wzniesienie całkowicie do wyjechania dużo w tym tłumaczy. Niektórzy odwalali niezłą kaszanę na świetnych rowerach. Straciłem do zwycięzcy niecałe 2 godziny. Jestem w pełni usatysfakcjonowany! Było warto! W przyszłym roku tam wrócę! :)



Beskid Żywiecki cz.2

  • DST 166.00km
  • Teren 40.00km
  • Czas 09:54
  • VAVG 16.77km/h
  • Podjazdy 2470m
  • Sprzęt Merida Matts TFS 500-D
  • Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 8 czerwca 2014 | dodano: 14.06.2014

Po tułaczce w Wiśle następnego dnia kolejny wypad w Beskid Żywiecki. Tym razem klasyk nr 2. Z Ujsół przez Kubiesówkę (dobry podjazd po płytach), Krawców Wierch po Halę Miziową (granicznym szlakiem). Z Miziowej powrót przez Rysiankę, Lipowską i żółtym do Rajczy. Wyjazd przed piątą, spora, bielsko-cieszyńska ekipa na szlaku i pościg w wykonaniu Karela i Jakubiszona :). Miodzio. Więcej takich wypadów szczególnie przy takiej pogodzie.

Po wyjeździe po płytach. Dają w tyłek! 28 stopni nachylenia.

Pierwsze widoki. Tam w samym tyle od lewej Barania Góra a po prawej obok niej Skrzyczne.

Mała Fatra z Krawcowego Wierchu.


Panorama.

Na granicznym sporo wiatrołomów, które trochę psuły jazdę. Sam szlak jest jednak fenomenalny. Rewelacja!

Andrychowsko-Czeniecka pogoń nas dojechała.
Karel i ten (jakubiszon), którego czynnikiem napędowym jest chyba piwo... ;). Jemu to wszystko wchodziło tego dnia w nogi. Podjazdy po takiej kamerdolni, że szok. Po niewielu kilometrach Arek zrywa hak i po sztukowaniu łańcucha jedzie z Jackiem prosto na Rysiankę

Czerwony w stronę Mizowej to fajna rąbanka z przejawami ekscytacji, jak poniżej.

Na Hali Miziowej. Babia Góra.

Posiedzenie.

Wyciągi narciarskie.

Karel z Kubą pojechali w dół do Sopotni aby wydrapać się szlakiem na Rysiankę. A my w drogę powrotną w tym samym celu. Wszystko wyjechane. Pod samą Rysiankę podjazd wydaje się być gorszy podczas zjazdu. Do wyjechania (o ile jest sucho). Czerwony.

Spod Rysianki. Po lewej Babia, na środku Pilsko. Było widać Tatry.

Schronisko na Rysiance.


"Siostra" (?!) wtacza się na Halę.


Sam sobie muszę zdjęcia robić.

Hala Lipowska i posiedzenia na żurku :).

Ekipa na żółtym do Rajczy.



Kofola w drodze powrotnej w Bystrzycy weszła jak... mmm :). Szkoda, że była droższa niż na Małym Javorovym...

Rewelacyjny trip w dobrym toarzystwie, przy świetnej pogodzie z mega widokami. Dzięki wszystkim obecnym za udział :).






Trasą Mega Bikemaratonu w Wiśle

  • DST 98.00km
  • Teren 35.00km
  • Czas 06:02
  • VAVG 16.24km/h
  • Podjazdy 2127m
  • Sprzęt Merida Matts TFS 500-D
  • Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 7 czerwca 2014 | dodano: 14.06.2014

O cholera. Tyle miałbym do napisania na temat wrażeń po przejechaniu się po trasie mega Bikemaratonu w Wiśle. Ustawiłem się grzecznie za ostatnim sektorem. Tomek z bbRiderZ startował z drugiego. Ja wpisowego nie płaciłem, bo z moim deptaniem po pedałach jest kiepsko i byłaby to najbezsensowniej wydana prawie stówa w życiu. Potraktowałem tą wyrypę jako mały trening przed Drtićem. Wisła-Trzy Kopce-Brenna Leśnica-Grabowa-Brenna Hołcyna-Stary Groń-Brenna Leśnica-Przełęcz Beskidek-Orłowa-Trzy Kopce - Wisłą. Zwycięzca 1h57min (41km i prawie 1900m w pionie) - bez komentarza! Giga leciało jeszcze jedną pętlę od Trzech Kopców do Trzech Kopców. Goście kręcili 3h z groszami.

Ja na dzień dobry przebijanie się przez antyrowerzystów wywracających się na asfaltowym podjeździe pod Trzy Kopce (!). Potem zerwanie łańcucha na spince. Po Grabową po płytach tak dostałem po tyłku w słońcu, że odechciało mi się wszelakiej jazdy. Najlepsza z lasek wrąbała mi grubo ponad godzinę :).
Tomek skrzywił tarczę hamulcową, złapał kapcia a i tak dotarł z dobrym rezultatem!

Bogdany CZ., Adriany i Piotry B. i inne koksy na starcie.

Ja w wątpliwej "akcji". Dzięki Tomek za wyszperanie w necie :).



Dekoracja. Adrian (albo Piotrek-nie wiem) Brzóska na najwyższym pudle.






Godula, Ropićka, Mały Javorovy

  • DST 74.00km
  • Teren 15.00km
  • Czas 03:36
  • VAVG 20.56km/h
  • Podjazdy 1536m
  • Sprzęt Górska szosa
  • Aktywność Jazda na rowerze
Piątek, 6 czerwca 2014 | dodano: 14.06.2014

Wpis mega archiwalny (ponad tygodniowy poślizg). Nie miałem czasu... Piątek po powrocie w bliskie czeskie góry trochę popodjeżdżać.Wyjazd z Komornej na Godulę, Ropiczkę, Zjazd do Rzeki, przez Guty i niebieskim na Mały Javorovy. Zjazd podobnie, trawersami do Tyry i do domu.

Godula i Kozy


Ropićka

Mały Javorovy