Strzelające szprychy w czeskich górach
-
DST
102.00km
-
Teren
50.00km
-
Czas
07:06
-
VAVG
14.37km/h
-
Podjazdy
2420m
-
Sprzęt Merida Matts TFS 500-D
-
Aktywność Jazda na rowerze
"Pałka się przegła" - takim określeniem popularnego bohatera serialu komediowego, mieszkającego przy ul. Ćwiartki 3/4 we Wrocławiu (Fredynand K.), skomentowałbym to co stało się dzisiaj. Sama wycieczka bardzo udana. Pogoda najlepsza na rower. Słońce i umiarkowanie ciepło. Pokręciliśmy z Andrzejem dosyć sporo po czeskich górach wyśmienitymi, szutrowymi trawersami pod Stożkiem zaliczając nimi m.in. Bahenec (mega widoki). Zjechaliśmy w dół do Jabłonkowa. Dalej trawersem z Dolnej Łomnej na Kozubovą (Kofola smakowała wyśmienicie), na Kamenity, przez Kałużny do Szyndzielnię (ostatnio tam jechałem). Z przełęczy pocisnęliśmy trawersami i miejscami trudnymi technicznie szlakami aż do Prasivej. MEGA!!!!!
Teraz nawiązanie do początku postu. W moim dwukołowcu, który jeździł do tej pory jako tako (czyli całkiem ok) od jakiegoś czasu w trudnym terenie regularnie strzelają szprychy (głównie w przednim kole). Jedna była miesiąc temu - zdarza się. Druga kilka dni potem na tripie w Beskid Mały. Info od chłopaków z serwisu na mój widok z ponownie przyniesionym kołem - "Za słabe masz te koła na tą twoją jazdę. To masz dobre do jazdy po płaskim w lesie i po lekkim terenie. Trzeba tu zmienić wszystko". Pomyślałem, że zarżnę to co mam włożone teraz (w końcu piasty mają swoją limitowaną żywotność) i potem będę myślał nad czymś mocniejszym. Dawałem sobie limit jeszcze jednej pękniętej szprychy. Jak się okazało - trzeba przyspieszyć wymianę kół a to z tego powodu, że dziś poszły dwie. Jedna na zjeździe z Bahenca niebieskim szlakiem. Zdając sobie co prawda sprawę z tego, że może strzelić druga (koło osłabione) i nie chcąc jednocześnie psuć planowanego tripu pojechaliśmy dalej. Myśli były prorocze. Druga strzeliła na ostatnim zjeździe, już na asfalcie na żółtym szlaku z Prasivej przy hamowaniu. Od tego momentu jazda na maksa ostrożna z kołem kolebiącym się na boki jak w jakimś wózku do siana na wsi ;-). W dodatku praca napędu już jest katastrofalna. Łańcuch tak się już rozciągnął, że przy depnięciu na drugiej i trzeciej tarczy w korbie przeskakuje z okropnym trzaskiem. Zęby zjechane po przebiegu 6500km. Oj szykują się spore wydatki. Jazda na rowerze miała być tania ale teraz wiem, że na pewno nie w górach.
Kilka fotek ze świetnych terenów:
W stronę przejścia granicznego w okolicach Budzina:
I trawersy od Nydka aż do chaty Bahenec:
Nad chatą Bahenec jak zwykle świetne widoki. Wielka Racza, Mała Fatra, Ochodzita, Pilsko...
Na poniższym zdjęciu na czerwono zaznaczona Kozubowa z widoczną chatą (tam jedziemy) a za nią Łysa Góra.
Takie były ścieżki na Kozubową od Dolnej Łomnej:
Końcówka podjazdu obok wyciągów narciarskich:
Chwila odpoczynku:
W tamtych górach niedawno byliśmy (spory zoom):
A to chata Kozubova zaznaczona wcześniej na czerwono. Lana (ćopovana), zimna Kofola smakowała 3x lepiej niż w sklepie z butelki. Była za to 4x droższa, więc się nie opłaca (żart). Hehe ;-):
Z Kozubovej ostry zjazd w dół do chaty Kamenity, którą minęliśmy bez postoju. Wyjechaliśmy pod Babi Vrchem a tam takie szlaki:
Pojechaliśmy na Sindelnę, przejechaliśmy przez Ropićkę. Po drodze do chaty Kotaż Łysa była już na wyciągnięcie ręki.
Dotarliśmy do ostatniej na zachód wysuniętej góry: Prasivej.
Fajny trip w lajtowym tempie. Świetne tereny. Jest co robić na rowerze. Żadnego pchania.