Marek87 prowadzi tutaj blog rowerowy

Trasą maratonu MTB w Wiśle

  • DST 98.00km
  • Teren 35.00km
  • Czas 06:30
  • VAVG 15.08km/h
  • Podjazdy 2194m
  • Sprzęt Merida Matts TFS 500-D
  • Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 31 sierpnia 2013 | dodano: 01.09.2013

Miało być Bielsko-Biała i lotnisko w Aleksandrowicach (pokazy lotnicze). Potem Szyndzielnie, Klimczoki, Błatnie i do Górek. Wyszło jak wyszło. Wylądowałem z chłopakami w Wiśle (Andrzej zerwał po drodze śrubę na skręceniu suportu i ramienia korby (!) i musiał zrezygnować w Dzięgielowie). Wisła a tam maraton MTB. Myślę... cholera tyle roweraków w kolejce do startu... A czemu by nie...? Nawet nie znałem do końca trasy. Wiedziałem, że mega leci przez Trzy Kopce, Brenne, Grabowe i inne górki. Ustawiłem się za ostatnim (czwartym) sektorem jako uczestnik no-name bez numerka. Wpisowego nie miałem zamiaru płacić (jak się okazało 60zł max 10 dni przed startem!!!), bo:
- czas mniej więcej potrafię zmierzyć sam;
- szału czasowo/miejscowego nie będzie (za mało jeżdżę);
- jazdę traktuję jako rozrywkę a nie próbę wszelkich możliwych rywalizacji, napinania się itd;
- mam inne wydatki na rower (przecholernie drogie klocki, które w górach lecą jak woda);
- i wiele innych argumentów.
Start ok do podjazdu. Na nim przedzieranie się przez dzieciarnię i prowadzące osoby. Potem już w ogóle się nie dało wyprzedzać, bo tłok jak cholera. Pomału do góry na Trzy Kopce zółtym szlakiem. Na zjeździe do Brennej cała masa potraconych bidonów. Osoby przede mną lamiły trochę zjazd, postanowiłem trochę podgonić również tracąc bidon. Zorientowałem się i heble na maxa, wracam z buta do góry ok. 50m aby zabrać utracony przedmiot. Z góry pociska Tomek z bbRiderz i z uśmiechem na twarzy pyta czy nie znalazłem też bidona od niego :). Przez chwilę zastanawiałem się jak on się za mną znalazł (jest znacznie lepszy). Okazało się, że za mało miał kapci na ostatnim naszym tripie Karkoszczonka - Błatnia i złapał na pierwszym zjeździe swojego jedynego (na szczęście) na tym maratonie. W dół do Brennej i młynkowo na Grabową po płytach. Dalej na Kotarz. Gdzieś tam był genialny singiel. W dół do Leśnicy i z powrotem na Trzy Kopce po czym do Wisły. Jednym słowem - góra - dół - góra - dół - góra - dół. Jak to w maratonie: 1800m przewyższeń na 40km. Jedne z najwolniejszych moich 40km w tym sezonie. Wysiłek? Moim zdaniem po pagórkowatym asfalcie trzeba byłoby ten dystans pomnożyć przez 4.
Ostatecznie wynik - kaplica. Śmiech na sali czyli 3h40min i coś koło 310 miejsca w open. Objechały mnie kobity z jakichś tam teamów MTB team... a cholera wie. Szczerze? Mam to gdzieś. Kilka rozmów ze spoko kolesiami zaliczonych. Przejchanie trasy... czego mi więcej trzeba? Tej adrenaliny? A w cholerę! Bynajmniej nie ten etap jazdy na rowerze aby to przeżywać. Gdybym to robił zawodowo...
Na mecie pogadałem z ekipą z Gomoli. Znany mi z branży transportowej (a jakże ;) ) brat szefa teamu (p.Henryk) zachęcał mnie nawet abym wstąpił, że to nic nie kosztuje a ekipa jest fajna... startowe za friko. Ale ja nie mam na to czasu. I gdzie tam z moją meridą do wynalazków na fullu 29 cali Speca! Za 20 klocków! Pogadałem też chwilę z bratem-szefem p.Pawłem. Tak nawiasem mówiąc to często spotykam się z chłopakami z jego firmy (Gomola Trans z Pogórza) na trasach do Włoch, na rozładunkach (jeździmy w podobne miejsca). Sympatycznie.

Przed startem w Wiśle namioty a tam EPO w energetycznych żelach ;). Dwaj goście w tym jeden na żelu we włosach wciskali ludziom żele słowami: "Ten jest zwykły, ten daje ekstra kopa, ten na dłużej...". Stanąłem na luzaka obok namiotu i wyciągnąłem/wchłonąłem z plecaka drożdżówkę, 2 banany i popiłem 450ml jogurtu. Haha. A te czuby płaciły ciężkie pieniądze za wynalazki, których opakowania mogłem podziwiać na trasie. A po co mi to? ;)



Na trasie. (fot. Kasia Rokosz, źródła nie znam)

Na mecie kilkadziesiąt metrów przede mną jechał gość który wlazł mi na ambicję. Pedał w podłogę i go deszedłem (2 fotki z bikemaraton.com). Gość na pierwszym zdjęiu jest za bikerem z numerkiem 1843.


Po finishu.


W drodze powrotnej wstąpiłem na rynek w Ustroniu, gdzie pokaz miała grupa Taekwondo z Rybnika.

Jestem zadowolony z pomysłu i tripu po górach w zacnym gronie. Zwycięzca wykręcił czas... 2h z groszami uzyskując średnią prawie 20km/h. Awaria w takim terenie. Coś nieprawdopodobnego.

Na trasie przywaliłem tylnym kołem w kamień, w wyniku czego ledwo zaplecione koło trochę się scentrowało (poluzowana całkowicie szprycha). Do serwisu!
Edit. Obręcz do wymiany. Umarła po przydzwonieniu. Znowu wydatki.




komentarze
ArekNN
| 17:11 sobota, 7 września 2013 | linkuj Gratuluję świetnej zabawy i ciekawego opisu :)
daniel3ttt
| 08:45 wtorek, 3 września 2013 | linkuj Fajną trasę se pyknąłeś:) Awarii nie zazdroszczę. Mnie czeka wymiana kasety i łańcucha
k4r3l
| 21:54 niedziela, 1 września 2013 | linkuj Hehe, obyło się bez bulenia ciężkiej kasiory :) A akcja z drożdżówkami wymiata - szczerze to jadłem raz batona i żadnego kopa nie poczułem, a co do żeli, to być może coś dają (jeden wciągnąłem przed Równicą, więc kto wie, hehe). Też lubię jazdę bez zobowiązań, ale kilka razy w roku dawka adrenaliny się przydaje :)
Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz dwa pierwsze znaki ze słowa erwon
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]