Kontrola trakcji na Javorovym
-
DST
72.00km
-
Teren
10.00km
-
Czas
04:34
-
VAVG
15.77km/h
-
Temperatura
-2.0°C
-
Podjazdy
1346m
-
Sprzęt Górska szosa
-
Aktywność Jazda na rowerze
Bardzo szeroko i w szybkim tempie kształtował się mój uśmiech podczas niedzielnego tripu na Javorovy. W zasadzie po co ja to piszę, skoro prawie zawsze tak mam na rowerze... W tym przypadku jednak trzeba to podnieść do kwadratu lub do sześcianu. Trójosobowa, cieszyńsko-goleszowska ekipa (ja, Kazik i Andrzej) umówiła się na asfaltowy trip na Javorovy. Wyszło o wiele ciekawiej. A wszystko za sprawą sporych ilości lodu i zmrożonego śniegu na górskich ścieżkach (znacznie inaczej niż dzień wcześniej na Praszywą). Wycieczka na której nie liczy się średnia prędkość a walka z przyczepnością. Było idealnie. Bawiłem się świetnie. Chłopaki trochę gorzej. Tym bardziej, że Andrzej musiał zrezygnować w połowie podjazdu z powodu założonych slicków - za moją informacją o sobotniej, asfaltowej Praszywej. Nie przewidziałem, że będzie tak hardcore'owo. No ale to północny, zaciemniony podjazd. Moje zajeżdżone opony z Meridy na lodzie oczywiście się ślizgały ale na zmrożonym śniegu szły jak czołg ;). Perfecto!
Do Tyry od Trzyńca jeszcze po asfalcie:
Bliżej podjazdu też względnie. Z tyłu bezpłatny parking dla "osobaków":
Początek podjazdu i niewielkie lodowisko.
Dalej trochę więcej śniegu i spuszczanie powietrza z kół.
Dalej coraz ciekawiej. Wygląda z górki ale trzeba mielić pod górę.
Andrzej po chwili niestety odłączył. Sam próbowałem... Nic tylko rozłożyć ręce... Zero trakcji.
Z Kazikiem na górę. Napotkany narciarz z Karviny. Warunki na nartach biegowych podobno całkiem całkiem.
Na górze Małego Javorovego.
Niebieską trasą narciarską w dół i dalej zielonym do trawersu Pod Małym Javorovym (ok 740m.). Niezły jazz! Korzenie, kamienie i lód. Wyborne połączenie.
Po trawersie.
Niżej...
W Tyrze czas na zmarzniętego snickersa.
Miało być do Trzyńca i do Lesznej. Ale trzeba było jeszcze zaliczyć podjazd pod Koziniec. Łańcuchów nie trzeba było zakładać za to sił w pedały trochę włożyć...
Po skręcie na szutrowy trawers w stronę Ostrego lodowiska ciąg dalszy. W tym miejscu tylne koło mi "klejzło" i musiałem zmienić tor jazdy.
W prawo na Ostry a my w lewo w dół niebieskim do Bystrzycy.
Przez Nydek na przejście graniczne (noga po krótkim jedzeniu fajnie deptała po pedałach) i na Budzin.
Na Budzinie koniec wspólnej jazdy. Ja w drodze do Cieszyna chcąc uniknąć asfaltów puściłem się czarnym w stronę Dzięgielowa. Masa nasiąkniętej ziemi i błota. Opony urosły do jakichś 2,5 cala i cały rower upierpapierniczył się od brązowej brei. Ale cóż, jazda na rowerze zgodnie z tradycją musi się kończyć pucowaniem.