Mały Stożek, Soszów
-
DST
128.00km
-
Teren
20.00km
-
Czas
06:49
-
VAVG
18.78km/h
-
Temperatura
4.0°C
-
Podjazdy
1583m
-
Sprzęt Górska szosa
-
Aktywność Jazda na rowerze
Zimowego kręcenia z grupą bbRiderZ ciąg dalszy. Tym razem zebrała się grupka czterech rowerzystów wyrażających niezmierne, jednakowe chęci wspólnego kręcenia pedałami. Oprócz mnie byli to: Marzena, Maciek i Grzegorz. Reszta albo nie miała czasu albo... coś tam im wypadło. Mała kupa ludzi jest co prawda gorsza niż wielka kupa, ale to zawsze jednak kupa... a nie solo! Plan: Wisła, Mały Stożek, Soszów, do Nydku, przez Budzin i do Bielska/do Cieszyna. Ale chwila chwila...
Ostatnimi czasy piaseq (zwany inaczej szefem bbRiderZ) zorganizował coroczną akcję produkcji ciuchów bbRriderZ. Z ogromną chęcią załapałem się na to przedsięwizięcie. Nie wniosłem absolutnie nic do tego wydarzenia oprócz zadeklarowania ilości elementów ubioru, rozmiaru i wykonania przelewu. Ciuchy się wyprodukowały :). Przed zbiórką na stadionie w Wapienicy udałem się do Bielska do Pawła aby odebrać kilkukilogramową paczkę z tymi fajnymi szmatkami :). Jakościowo biją na głowę to co miałem do tej pory. Absolutny rewelejszyn!!!! 2 kpl lato (koszulka + spodenki) + bluza + 2 kpl nogawki/rękawki, bandama, skarpetki.
Spotkanie o 9 na stadionie w Wapienicy, krótkie smarowanie mojego łańcucha i w drogę. Przez Jaworze Nałęże nieznanym mi wariantem do Górek. Wcześniej Grzegorz wykłada się na środku gładkiej drogi na prawym zakręcie. Z Górek przez Lipowski Groń z morderczym wiatrem w twarz. Do góry po płytach i już byliśmy na szutrówie. Chwila przerwy na małe conieco, bo trochę zgłodniałem. Spod Lipowskiego Gronia do Ustronia. Humory się udzielają i skaczemy po ławce z radości...
Mała i Wielka Czantoria.
Dalej w dół w kierunku Wisły. Pojechaliśmy wzdłuż wałów po szutrówce do tego miasta... Krótka wizyta w sklepie przy rondzie i asfaltem w stronę Kubalonki. Po niedługim czasie w prawo w górę początkowo po asfalcie, potem po płytach w kierunku Stożka. Podjazd ma tam miejscami ok. 25%. Było bardzo ok. Pocisk pod górę :).
Trochę wyżej czas na obowiązkowy postój, którego przyczyna za chwilę.
Tej euforii z jazdy na rowerze nie będziemy opisywać...
... ponieważ szkoda miejsca. Lepiej wypełnić go takim zdjęciem... Ochodzita po prawej, za nią Rachowiec a w tle Tatryyy (nieco podkręcone w photoshopie, bo były słabiej widoczne na zdjęciu niż w rzeczywistości)...
A to Stożek z trasą narciarską (to nie ta ścieżka z przodu tylko ta bardziej z tyłu - wzdłuż linii drzew biegnącej od szczytu w lewo na dół; kończy się dolną stacją - czerwony dach).
Pod Małym Stożkiem. Jedziemy w prawo w kierunku Cieślara.
Podjazd. Nawierzchnia coraz ciekawsza.
Przez Cieślar fenomenalnym, czerwonym szlakiem pokrytym śniegiem docieramy na Soszów. Na zjeździe do schroniska zaliczam przyjemną glebę - wybitnie ślisko. Raz, że rower nie hamował to dwa - opony typu terenowy slick nie trzymały.
Górna stacja kolejki.
Trochę klaty Maćka przy schronisku.
Zrezygnowaliśmy z Nydku i zjechaliśmy z Soszowa niebieskim szlakiem do Wisły Jawornik. Maciek z Grzegorzem jechali fajnie. Ja ślizgałem się jak diabli. Marzena zalicza po chwili kontakt z gruntem. Mało co a też bym fiknął. Chwilę potem po drodze rozmowa z grupką młodych, przyjemnych turystów. Mniej więcej takiego typu: "Że jak? Że w zimie na rowerze? Że co? Nie wyciągiem, tylko wyjazd na rowerze?" Czułem się jakbyśmy prawie spadli z kosmosu! A tu taka radocha z jazdy :).
W drodze w dół do doliny na leżącym cienkim, złamanym drzewie zaliczam drugą w tym dniu glebę. Tym razem była mniej przyjemna, ponieważ upadłem na nadgarstek, który od razu przypomniał mi o snowboardzie. Potem było małe posiedzenie nad czymś ciepłym do zjedzenia w knajpie. Po posiedzeniu przejazd wzdłuż Wisły do Hermanic gdzie sie pożegnaliśmy. Ekipa pojechała do Bielska a ja czując przypływ sił podkręciłem trochę tempo i przez Bładnice, Ogrodzoną sprawnie dojechałem do Cieszyna.
Kolejny rewelacyjny wypadzik w łagodnych zimowo klimatach. To ja lubię! Dzięki wszystkim za uczestnictwo. Niezwykle bajerancka jest jazda w takich warunkach i w takiej ekipie!
Jedyny minus to defekt koła w Kellysie. Powtórka z rozrywki z tym co było w Meridzie. Szprychy, szprychy, szprychy... Strzeliła jedna a reszta się bardzo poluzowała. Miał być rower na usyfione asfalty. Z racji, że zima jest łaskawa to praktykujemy jeżdżenie po górach. No i mamy kwiatki... a Merida bez widelca. Poza tym szkoda jej na takie warunki...