Deszczowo i wietrznie: Loućka, pod Kałużny.
-
DST
73.00km
-
Teren
10.00km
-
Czas
04:16
-
VAVG
17.11km/h
-
Podjazdy
1646m
-
Sprzęt Górska szosa
-
Aktywność Jazda na rowerze
Trudno mi opisać tą moją niedzielną aktywność na rowerze w deszczu i przy porywistym wietrze. Nie mogłem usiedzieć w domu a pogoda była paskudna. Po południu wyjechałem sprawdzić podjazd na Loućke. Pisał ostatnio o nim Daniel (tutaj). Pomimo ogólnie pojętej wilgoci jechało się fajnie.
Prawie Puńców. Z tyłu po lewej Czantorie.
Początek fajny... Tak jak wyczytałem w relacji. Potem większa kiepa. Oj... szybko sprowadziła mnie do młynka.
Na górze przogromny wiatr. Totalne wydmuchowisko!
Z Loućki zjechałem na Filipkę i dalej żółtym do Jabłonkowa. Fajnie się tam śmiga. Szczególnie w deszczu i na łysych oponach :).
To byłaby końcówka jako-takiej jazdy. Miałem jechać do domu ale moja chora ambicja nakazywała podjechać pod coś jeszcze. Z Jabłonkowa do Kosarzysk zostałem tak okrutnie sponiewierany wiatrem i pagórkami, że kompletnie odcięło mi dopływ paliwa. W żołądku pustki. Ze sobą nic nie zabrałem. Z Kosarzysk toczenie się (dosłownie) na przełęcz między Ostrym a Kałużnym. Dalej... szczerze? Niewiele pamiętam. Nigdy, absolutnie jeszcze nigdy tak źle mi się nie jechało. Było mi słabo a w pysk wiał huragan. Z Tyry do Trzyńca w dobrych warunkach popinkala się 30-35km/h bez wysiłku (w dół). Ja tam nie mogłem przekroczyć 20km/h z pełnymi "siłami" wkładanymi w pedały. Do zapomnienia!!!! Klapa na całej linii. Przy pucowaniu roweru zorientowałem się, że tylne klocki na tripie utraciły połowę swej grubości. Niedawno włożyłem nowe. Szok!
komentarze