Marek87 prowadzi tutaj blog rowerowy

Dwa klasyki po Beskidzie Śląskim

  • DST 117.00km
  • Teren 40.00km
  • Czas 07:43
  • VAVG 15.16km/h
  • Podjazdy 2573m
  • Sprzęt Merida Matts TFS 500-D
  • Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 20 lipca 2014 | dodano: 27.07.2014

Umówiony trip z Marzeną i Grześkiem po Śląskim klasyku. Do ekipy dołączył Andrzej. Super! Spotkanie pod Małą Czantorią i plany przejazdu w stronę Stożka. Wcześniej na drodze do Dzięgielowa poddenerwował mnie jeden 28-calowiec na wąskich oponach. Dobry był z niego agent. Na terenowym klocku po asfalcie noga mnie mocno poświerzbiła. Potem skręciłem na terenowy wariant do Dzięgielowa. Na dzień dobry Marzena wtarabaniła mi na plecy swój plecak, bo ja nie brałem...  Mój początek kompletnie beznadziejny. Noga to jeden wielki muł. Wydaje mi się, że słabo pojadłem, bo to było coś okropnego. Jeszcze szwankująca przerzutka z tyłu...
Na Małej Czantorii fajne widoki!


Marzen też cieszyła michę.

Elementy... jogi?

W dół i na Wielką Czantorię. Trochę z buta.

Szczyt.

Zjazd w stronę przełęczy Beskidek i Soszowa w końcówce jak zwykle rodzi spore ilości adrenaliny. Ekipa pojechała boczkiem a ja po stromej kiepie najeżonej kamieniami. Zawsze bawi mnie tam widok przerażonych pieszych turystów :). Zjechane z tyłkiem zaraz nad tylnym kołem.
Krótka przerwa po wyjeździe na szczyt Soszowa.

Dalej na Stożek Mały. Marzena z Andrzejem pojechała trawersem na Filipkę a my z Grzegorzem... no właśnie. Człowiek z BB musi uświadamiać mi jaki genialny singiel prowadzi zielonym szlakiem do doliny Nydka! Moja osobista porażka, że nigdy wcześniej go nie spróbowałem. Istny armageddon i poezja :). Z doliny Nydka zielonym na Filipkę. Kapało z łokci, czoła i w ogóle ze wszystkiego. Na Filipce bryndzowe Holuśky. Dobre i syte! Aha,no i 2 kofole.

Po jedzeniu od razu poczułem to czego nie miałem na początku. Znacznie lepsza jazda i w ogóle większe chęci do kręcenia. Z Filipki zielonym z dół (z wyrazami wdzięczności ze strony Marzeny dla Andrzeja, że nie musiała nim podjeżdżać :) ) i w górę wygodnymi szutrówami ponownie na Soszów.

Z Soszowa na Beskidek i w dół do Jawornika.

Przelot przez Ustroń, pożegnanie z Andrzejem i przez Jaszowiec do Brennej pomoczyć spocone ciało w chłodnej wodzie :).

Taki niewyraźny byłem z rana...

Gruppen foto.


Mój przypływ energii po jedzeniu i moczeniu był tak duży, że zacząłem namawiać Marzenę i Grześka na coś jeszcze. Nie dali się przekonać a ja miałem wizję jakiegoś dodatkowego potłuczenia się. Pożegnaliśmy się i pociorałem wałem do Brennej Leśnicy. Stamtąd zielonym pod Trzy Kopce. Znowu mokry. Tylko, że od potu. Kap kap z nosa...

Spod Trzech Kopców miodnym terenem na Orłową...

... i na Równicę (szczyt).

Błatnia z Równicy. Widać schronisko trochę na lewo od polany.

Zjazd z Równicy świetnym zółtym. W końcówce bardzo ciekawie. Dalej do domu oklepaną, boczną drogą. Fajny trip z kompletnie dwoma odmiennymi odczuciami z jazdy... Dzięki za współną jazdę.





komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy. Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz trzy pierwsze znaki ze słowa ejsza
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]