Beskydsko-Javornicka Bezecka Magistarala
-
DST
174.00km
-
Teren
90.00km
-
Czas
13:07
-
VAVG
13.27km/h
-
Podjazdy
4182m
-
Sprzęt Merida Matts TFS 500-D
-
Aktywność Jazda na rowerze
W ubiegłym roku jadąc po zostawioną pompkę w Koprzywnicy (po
Drtiću 2013) natknąłem się na Konećnej na tablicę prezentującą magistralę
biegową (narciarską) po stronie słowackiej. Zrobiłem focisza owej tablicy i
przeanalizowałem trasę na czeskim Cykloserverze. Pomyślałem żeby ją przejechać na rowerze.
Siedziała mi w głowie aż do niedawna. Postanowiłem się wybrać. Biegowa
magistrala zaczyna się za Bumbalką i biegnie aż do Cadcy po paśmie górskim
Wielkich Javorników. Ma około 50km (oczywiście w terenie). Jechać przez Czadcę
do Turzovki i na górę było kiepskim pomysłem dlatego dołożyłem do magistrali
wschód słońca na Łysej (dzień wcześniej padało a na niedzielę miała być extra pogoda)
i bez wątpienia najlepszy terenowy odcinek zeszło- i tegorocznego Drtića. Rzut
okiem na historię z kamer na lysahora.cz. Wyjazd o 03:30. Asfaltami do Krasnej
i szutrówami po ciemku (fajnie ;) ) na górę z końcowymi dwoma kilometrami po
asfalcie. Na górze około 40 osób (w tym ekipa z czeskiej telewizji). Fajne
widoki. Poniżej wschód z Tatrami na horyzoncie. Po prawej od Tatr była caluśka
Mała Fatra od Rozsutców po Velką Lukę. Ponoramy nie dało się zrobić, bo padł mi
wyświetlacz w aparacie – robiłem przez wizjer. Ciężko było w ogóle uruchomić
„na czuja” tryb panoramiczny z menu.
Mała Fatra
Mgły przedzierające się przez zbiornik Szańce do Frydlantu.
Na górze trochę czasu mi zeszło. W dół czerwonym z
przechodzeniem przez barierki wzdłuż asfaltu. Super kamerdolnia, szczególnie w
górnej części. W drodze na Visalaje z rana same rarytasy.
Podjazd pod Biały Krzyż z zerwaniem linki przedniej
przerzutki przy mocowaniu. Postrzępiła się i została na jednym druciku.
Podniosłem przerzutkę 2cm do góry (aby złapać linkę). Zmieniarka w tym
położeniu nie działała za dobrze ale na tyle względnie, że bez problemu dało
się jechać. Za Białym Krzyżem to co najlepsze czyli
singlowo-korzeniście-kamieniście. Uwielbiam.
Dalej już nie było tak kolorowo. Sporo wilgoci, błota,
grzebania się. Po drodze barany...
... a za nimi kilkukilometrowy, rozdeptany przez
nie szlak (a raczej błotnista breja). Przez chatę Kminek (z przerwą na
jedzenie)...
... Masarykovą do Bumbalki. Koniec trasy Dtrtića i przejazd w stronę
Makowskiej Przełęczy przez Trojaćkę. Potem dalej wzdłuż granicy w sporym błocie
i w bardzo mokrych warunkach przez Lemesną z minięciem pięciu czeskich MTBków…
… i przez przełęcz pod nią na stronę słowacką. Pod Hricovcom
początek magistrali.
Na magistrali mokre tereny w lesie (sporo błota i grzebania
się z uślizgami) oraz nieco bardziej suche na otwartych przestrzeniach. Fajne
widoki po drodze na Małą Fatrę i dalsze pasma górskie w kierunku
południowo-zachodnim (w tym na Klak). Na trasie.
Osada Gregusovci i widok na Małą Fatrę.
Dalsze widoczki po drodze. Łysa (na środku) i Travny.
Górki na południowy zachód od Małej Fatry. W tym najwyższa
górka mniej więcej na środku to chyba Klak (1352m n.p.m.).
Trochę po łąkach…
… i w błotku.
Takich bagnistych miejsc w drugiej części magistrali było naprawdę multum. Na zdjęciach nie widać ale piszę poważnie. Co chwilę schodziłem z rowera w pełni podirytowany tym stanem rzeczy.
Kompletne nieporozumienie. Drogi rozjeżdżone, rozorane przez traktory, motory,
quady i inne maszyny. Tor przeszkód czasem nie do obejścia! Po drodze
niezliczone ilości tych pojazdów. Słowacy urządzają sobie tamtędy chyba
rozrywkowe off’roady w ramach niedzielnej rozrywki. Wiele razy krew się we mnie
gotowała… Karabin i strzelać!
Jakubovski Vrch i widok w stronę polskich i czeskich górek.
Skrzyczne, Barania (po prawej), Połomy (po lewej) itd...
Jeszcze raz Mała Fatra przy zachodzie słońca.
Widać też było całkiem wyraźnie Tatry (na horyzoncie).
Jeszcze wygrzebanie się na Chotarny Kopec i w dół do Czadcy.
Z Czadcy już po ciemku do domu. Byłem już dosyć mocno zbity z tropu a więc
jazda kompletnie na luzie.
Po tripie rower do mycia i rozbiórki. Kompletna demolka. Luz na tylnym kole okazał się poluzowanym bębenkiem. Dobrze, że się nie odkręcił bo bym był w czarnej...
Zdemontowałem i
wyczyściłem (najpierw w wodzie, potem w ropie) wszystko prócz bębenka, przedniej piasty i widelca (tego akurat oczywiście
zdjąć musiałem do reanimacji sterów).
Suport się zatarł. Niedawno nabite nowe łożyska przestały się obracać… Pełno
błota w środku. Wspaniały HTII.
Fajne, nowe tereny. Gdyby warunki były trochę bardziej suche
to wspominałbym je milej. A tak to trochę mi czasem poszkubało nerwami… ;). Pod
względem wysiłku (mokre warunki i
kilometry w terenie) zdecydowny trip sezonu. Szkoda, że samemu… Mnóstwo czasu spędzonego przy rowerze. Nie ma jak potripowy (niczym po/przedsezonowy) serwis roweru... 90km (+-5km) w terenie. 100km w pionie w tym roku strzeliło. Więcej fotek (również ze wschodu słońca) tutaj: Fotki
komentarze