Dziabar + śląskie górki
-
DST
103.00km
-
Teren
30.00km
-
Czas
06:14
-
VAVG
16.52km/h
-
Podjazdy
2055m
-
Sprzęt Merida Matts TFS 500-D
-
Aktywność Jazda na rowerze
Było z Maćkiem, było z JBG-2 i przyszła kolej na Pawła (jak ja uwielbiam te wszystkie podziały) i ekipę "ędurowców" z BB celem ponownego zaliczenia ujeżdżanego przez nich Dziabara - takiego mega zjazdu z Szyndzielni z niezliczoną ilością drzew, kamieni, korzeni, wąskości, ciasnoty i wszystkich wrażeń w jednym. Chłopaki się bawili (fajne rowery z mega skokiem i mocno agresywnym bieżnikiem) a ja ślizgałem się jak na lodowisku! Ale to nie jest wytłumaczenie. Ostatnio zjeżdżałem tam jak pokraka a teraz to była istna walka ze śmiercią. Kilka takich sytuacji, że serce podskoczyło mi do gardła. Chryste Panie... W paru miejscach solidnie ratowałem się nogami. Jedyne co przypominało mi normalność na rowerze to podjazd. Dość mozolny, bo chłopaki podjeżdżają powoli, za to w dół idą jak szaleni. Jest klimacior!
Zakładanie wszystkiego co chroni ciało przed upadkiem.
Po zjechaniu w dół (tutaj fotek nie ma) na grzańca na Dębowiec. Trochę gadki, szmatki z namawianiem mnie na enduro (mnie to jakoś nie bawi /gdzie tym dojadę?!/, choć pomimo kalectwa kilka pozytywnych słów od Pawła usłyszałem).Chłopaki pojechali do domu a ja miałem mało w górę. Wyjechałem jeszcze raz na Szyndzielnię (trochę dłużej trudniejszym zielonym) i w stronę Błatniej. No było fajnie. Ciut poniżej zera i trochę brakło słońca :).
Przyszedł poadjazd na Klimczok. Z dwoma postojami... Gdybym miał 34 z tyłu może z jednym by przeszło. Uch :). Daje w nogi.
Przelot przez Błatnią, pod Zebrzydkę i wygodnym zjazdem do Górek. Fajny wariant podjazdowy w drugą stronę z minięciem wypychowej Zebrzydki od kościoła (w końcówce). Pojawiło się słońce i jesienne klimaty.
Dobre to było!
komentarze