Bahenec
-
DST
82.00km
-
Czas
03:48
-
VAVG
21.58km/h
-
Temperatura
0.0°C
-
Podjazdy
1099m
-
Sprzęt Górska szosa
-
Aktywność Jazda na rowerze
Bardzo rzadko zdarza mi się wolne popołudnie w ciągu tygodnia. Udało się w czwartek. Poszedłem do rowerowego po pancerz przerzutki. Zmieniłem ostatni, piętnastocentymetrowy odcinek tylnej zmieniarki w Górskiej Szosie (przerzutka niby działała ale nie tak jak tego chciałem). Po wymianie nówka. Śmiga lepiej niż w Meridzie (ta w białym rowerze przyżyła już jednak wiele więcej błota i prostowań).
Po wymianie skoczyłem do Trzyńca do księgarni po mapę Małej Fatry. Szkoda było marnować możliwości kręcenia więc popedaliłem na Bagieniec "aslaftem" od Pisku. W cudzysłowie dlatego, bo asfalt zgodnie z przywidywaniami był w znacznej mierze lodowiskiem. Znowu tańce i wygibasy na semi-slickach ;). Ale je to w gruncie rzeczy lubię! Nauka utrzymania równowagi - gratis ;). Prawie wyrżnąłem na podjeździe. Ten akurat jest łagodny, bez problemu na średnim przełożeniu.
Trzyniec. Z tyłu Godula.
Chata na Bagieńcu
Naturalnie Shrek i Fiona przy swojej posiadłości ;)
Na wypadzie tradycyjnie już mocno wiało. W stronę Jabłonkowa trudno było utrzymać przyzwoitą prędkość. Huragan w twarz. Powrót przez Pisećną, koło szpitala w Trzyńcu i Leszną. Dodatkowa rundka podjazdowa po Cieszynie. Kilka interwałowych podjazdów z zaawansowanym oddechem i piekącymi udami. Trzeba rozruszać zaruściałe nogi przed wiosną!