eMTeBe w dwóch obliczach jesieni
-
DST
83.00km
-
Teren
38.00km
-
Czas
05:27
-
VAVG
15.23km/h
-
Podjazdy
2380m
-
Sprzęt Merida Matts TFS 500-D
-
Aktywność Jazda na rowerze
Po ostatnim wypadzie na Twistery (powrót z BB w deszczu) oraz śmignięciu z chłopakami Czantorii korba przestała mi się swobodnie kręcić. Całkiem niedawno zaglądałem do suportu i wszystko było ok. No cóż. Wykręciłem miski, wybiłem łożyska, nabiłem nowe (wcześniej zdejmując uszczelnienia i wypełniając puste przestrzenie między kulkami do absolutnych granic możliwości) do pogłębionych przez tokarza misek i... nie mogłem poradzić sobie z przeciśnięciem korby na drugą stronę mufy. Trochę papieru ściernego i poszło. Można jeździć dalej. Zobaczymy jak długo... Szlag mnie trafia.
W nagrodę za włożony trud postanowiłem się odchamić i zrobić sobie na tę okoliczność "pjur emtebe".
Jesień do połowy fajna. Potem zimowo.
Najpierw z chłopakami od Cisownicy na Budzin.
Pod Budzinem © Marek87
Andrzej i Janek nie mogli dłużej i pojechali do Cieszyna. Ja popedaliłem czerwonym na Czantorię. Ostatnio nim zjeżdżaliśmy. Jest fenomenalny w obie strony. Mniam!
Czerwony na Czantorię © Marek87
Z Czantorii klasykiem na Stożek.
Cieślar © Marek87
Spod Stożka (znowu wyjechałem tylko do połowy ścianki ale jakoś tak było ogólnie lepiej pomimo zajechanej tylnej opony; potem wyplułem płuca) śmignąłem żółtym w stronę Filipki, na trawers i niebieskim na szczyt do czerwonego. Na szlaku zrywka drzewa i straszna mordęga z przyczepnością. W lecie to podjeżdżam z jedną małą przerwą, teraz ni w cholerę. Większość z buta.
Pod Stożkiem © Marek87
Ze Stożka zielonym do Łabajowa. Przejechałem się szutrówą w stronę tras narciarskich.
Ze Stożka na zielonym © Marek87
W centrum małe conieco, bo poczułem wir w żołądku. Wszyscy odpicowani a ja taki szmyrus.
Brudas w centrum © Marek87
Wypadało jeszcze coś podjechać. Myknąłem przez Przełęcz Beskidek. Myknięcie okupione zostało sporym zgrzaniem się. Czarny od Wisły Jawornika na przełęcz jest bowiem bardzo fajny pod kątem wysiłku. W dół grzeją się heble. Zajebiście ;).
Z przełęczy w dół do Nydku, podjazd na Budzin i do domu. Rower zmasakrowany na amen ale i tak było warto.