Równica, Lipowiec
-
DST
75.00km
-
Teren
5.00km
-
Czas
03:45
-
VAVG
20.00km/h
-
Podjazdy
850m
-
Sprzęt Merida Matts TFS 500-D
-
Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela jeszcze cieplejsza niż sobota. W sobotę po Opavie wmawiałem sobie, że w następny dzień będę byczył się gdzieś nad wodą. Do południa w Niedzielę wewnętrzna ambicja nie pozwalała mi patrzeć na rower oparty o ścianę. Wpadłem na "genialny" pomysł zaliczenia choć jakiejś górki lub wzniesienia. W końcu wolny weekend. W sobotę było przecież płasko. Wyjazd przed 12, grubo ponad 30 w cieniu. Cel obrany na Równicę. Do Ustronia tradycyjną drogą spokojnym tempem docieram w 48 min.
W Ustroniu na rynku grała orkietra. Posłuchałem kilka minut.
Kawałek dalej kajakiKajaki w Ustroniu
© Marek87
Kacza rodzina.Małe kaczuchy
© Marek87
Pojechałem w kierunku szczytu. Początek jako-taki w cieniu. Woda z sokiem znikała z bidonów w zastraszającym tempie. W nasłonecznionych miejscach na podjeździe totlna rzeźnia. Ilość wysiłku i zmęczenie bez przesady 3x większe niż przy normalnej temperaturze. W połowie podjazdu musiałem stanąć na 3 min i zdjąć koszulkę, bo robiło mi się już niedobrze. Wyjechałem na szczyt w ok. 30 min. Przełożenie 2,2-2,4 (napęd 3x9) z prędkością na cyferblacie ok 8km/h. Żar lał się z niaba. Pół biedy, że w lesie był delikatny powiew wiatru.Schronisko na Równicy
© Marek87Widok na Czantorię. Z tyłu Soszów i Stożek
© Marek87
Z Równicy na Zawodzie i po ścieżce wysypanej drobnymi kamyczkami trawersem po Lipowskim Groniu. Było całkiem ok aż do feralnego lewego zakrętu. Założone semi-slicki 1,75' zatopiły się wręcz w nagromadzonym miejscowo szutrze, straciłem kontrolę nad przednim kołem, starałem się jeszcze ratować tylnym robiąc efektowny uślizg ale ostatecznie skończyło się na ostrym peelingu biodra i otarciu łokcia. Prawie nic mi się nie stało ale przez kilka dni będę miał problemy ze spaniem na prawym boku.Obtarte biodro
© Marek87
Rower w zasadzie ok. Przerzutka oprócz zmiany swego nominalnego położenia (musiałem ją wykręcić aby odplątać dziwnie skręcony łańcuch) zyskała kilka poważniejszych rys na obudowie. Poza tym lekko przytarte siodo i rękawiczka.Przerzutka straciła swą nominalną pozycję
© Marek87
Dalej wzdłuż scieżki susza we wszystkich przepustach. A końcu pojawił się strumyk aby obmyć rany na nodze i łokciu. Przy okazji całościowa kąpiel wraz z wsadzeniem głowy pod wodę.
Dotarłem do Górek Małych gdzie docelowo wiozłem dokumenty i kluczyki od samochodu. Potem pojechałem pokąpać się nad Brennicę i do brata, gdzie posiedzenie zeszło mi do późnego wieczora. Powrót po 23:30 w ogóle niepodobny do jazdy w ciągu dnia. Chłodno, lekki wiatr. Zatoczyłem rundę po Bładnicach i Nierodzimiu. Jechało się świetnie. W nieco ponad godzinę wyszło 30km.