Maj, 2013
Dystans całkowity: | 760.00 km (w terenie 118.00 km; 15.53%) |
Czas w ruchu: | 39:24 |
Średnia prędkość: | 19.29 km/h |
Maksymalna prędkość: | 53.00 km/h |
Liczba aktywności: | 9 |
Średnio na aktywność: | 84.44 km i 4h 22m |
Więcej statystyk |
Deszczowy, górski, czeski off-road
-
DST
85.00km
-
Teren
25.00km
-
Czas
05:15
-
VAVG
16.19km/h
-
Sprzęt Merida Matts TFS 500-D
-
Aktywność Jazda na rowerze
Dzisiaj wolne (Boże Ciało). Pogoda niepewna. W poważaniu miałem te przepowiedzi burz, gradobicia i innych "okropnych" zjawisk atmosferycznych. Zderzenie z Bartkiem o 7:30 i do Smilovic na miejsce zbiórki z dwoma kolejnymi potencjalnymi bikerami. Zaczęło mocno padać. Cierpliwość nasza się opłaciła i we dwóch pojechaliśm,y mokrym asfaltem do Ligotki Kameralnej, dalej żółtym na Prasivą. Z Prasivej apogeum wilgoci, błota, mokrych korzeni (szczególnie z Szyndzielni w stronę Kałużnego). Dotarliśmy po niezłej zabawie czerwonym szlakiem do Slavica iii... Miało być dalej czerwonym szlakiem w stronę Małego Połomu ale... szlak przestrzeliliśmy i zjechaliśmy do Moravki. Chyba trzeba było bić ze Slavica wzdłuż wyciągu na dół ale oznaczenia zero... Dalej przez Prażmo, Komorną, Hnojnik, Ropice do Cieszyna. Warunki ciężkie ale satysfakcja przejechania tych kilkudziesięciu kilometrów po górach w stanie (za przeproszeniem) upierniczonym - ogromna. Warto było, choć jak patrzę na dwa koła wołające "Doprowadź mnie do stanu używalności..." Hmmm...
A tu kilka fotek:
W oczekiwaniu na lepszą pogodę w sklepie w Smilovicach: czeski Kravsky i Konsky Hnuj. GRANULOWANY! ;):
Żółty szlak na Praszywą całkiem przyjemny z dwoma micniejszymi podjazdami. Na górze:
Bartek ciśnie:
Po drodze:
Chata Ropiczka (nieczynna) i zaspokojenie potrzeb żołądka:
Mokro i widoki zerowe:
To już na Slavicu:
Chata Slavic:
Tak wyglądały moje nogi:
A tak rowery:
No to jeszcze zbiornik wodny na Moravce:
Kopytov
-
DST
92.00km
-
Teren
10.00km
-
Czas
03:58
-
VAVG
23.19km/h
-
Sprzęt Merida Matts TFS 500-D
-
Aktywność Jazda na rowerze
Środowe popołudniowe kręcenie. Wyjazd przed 17 przez Kaczyce do Karvinej. Chciałem przez Zebrzydowice ale coś spierniczyłem i za wcześnie wylądowałem za granicą. Trzeba było podciągnąć dalej na północny wschód. Za przejściem wlot na 6110 i przez Petrovice do Detmarovic (6258). Dalej znanymi już szutrówkami wzdłuz Olzy aż do granicy PL-CZ (autostrada D1-A1). A to dlatego, że we wiosce Vernovice patrząc na przydrożną mapę zamiast jechać asfaltem puściłem się wałami Olzy. Błąd. Masa błota, kilka dobrych kilometrów wolno, po mokrej, bezkształtnej brei rozjeżdzonej przez maszyny leśno-budowlane. Średnia z 26 spadła do 21... a rower... to za chwilę. Na końcu przedarłem sie przez krzaczory i wylądowałem na połaczeniu Olzy i Odry (podobnie jak daniel3ttt stosunkowo niedawno). Powrót główniejszymi drogami z napierającą z tyłu burzą. W Karvinej to co było na łańcuchu wyschnęło i dojazd do Cieszyna przy wspaniałym koncercie napędu. Brrrr. Nie znoszę tego pisku.
Elektrownia w Detmarovicach i cztery chłodnie kominowe. Te kolosy w takiej formie stoją głównie za sprawą swego kształtu w formie hiperboloidy obrotowej. Na dole grubość powłoki ok 35cm a na górze ok. 15. W środku zraszalnik z krórego lecąca woda w czasie opadania się wychładza. Zimna opada do basenu a stamtąd pompami pompowana jest do obiegu chłodzącego maszyny.
Ja gdzieś wzdłuż wałów Olzy.
Połączenie Olzy i Odry nieopodal wioski Kopytov:
A to już rower. Shimano twierdzi, że suport Hollowtech II jest lekki, wytrzymały i sztywny. Co do pierwszego się zgodzę, pod rugim powinna być giwazdka *nie dotyczy użytkowania w warunkach jak na zdjęciu poniżej, a trzeci argument - nie wiem.
Filipka, Bahenec, Girova
-
DST
94.00km
-
Teren
25.00km
-
Czas
05:34
-
VAVG
16.89km/h
-
Sprzęt Merida Matts TFS 500-D
-
Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela też w górach. Z Cieszyna z chłopakami przez Kojkovice, Trzyniec, wokół Prasivej hory do Nydku, skąd na Filipkę. Dalej na chatę Bahenec, w dół do Pisku i czerowym na Girovą. Zrób to chłopie na piechotę w jeden dzień - to je nenimozne. Jechało mi się średniawo, bez polotu. Może to przez słabe śniadanie i w sumie niewielki posiłek po wczorajszych górkach (jedynie zupa). Od Filipki, gdzie wchłonąłem 2 banany i 2 kanapki było już względnie. Na dojeździe do chaty Bahenec armageddon - Mała Fatra, Tatry, Wielka Racza... jak na dłoni. Powrót przez przełęcz Jabłonkowską do Cieszyna bokami. W górach wielu rowerzystów to też dużo pyłu i zamętu. Miałem wrażenie, że pisi turyści zaraz nas zjedzą. Usuwali się na boki i czekali czasem dobre kilkadziesiąt sekund zamin zrobiło się spokojnie.
Podjazd na Filipkę. Ale jestem sexy... ^^ ;) (fot. J. Tomczyk)
Na górze Filipki, też fota Jacka:
Z Filipki w stronę Bahenca, w tle Stożek:
Panorama na dojeździe do chaty Bahenec:
W dół. W tle bardzo dobrze widoczna Mała Fatra. Po lewej Wielka Racza:
Chata Bahenec. Shrek i Fioooona.
Chata Girova i zasłużona kofola.
Więcej zdjęć potem.
Ustroń i czeskie góry
-
DST
120.00km
-
Teren
20.00km
-
Czas
06:10
-
VAVG
19.46km/h
-
Sprzęt Merida Matts TFS 500-D
-
Aktywność Jazda na rowerze
Sobotnie kręcenie w grupie do Ustronia pooglądać rowerzystów szosowych pociskających w pucharze Równicy. Potem przez Cieszyn, bez zjeżdżania do domu pod Javorovy, asfaltem na górę i szczytami przez Szyndzielnię, Ropiczkę na chatę Kotaż. Zjazd trawersami do Komornej (ostatnio nimi jechałęm w drugą stronę) i przez Hnojnik, Ropice do Cieszyna. Brakłoby mi tu miejsca na te "achy" i "ochy" po czeskich górach. Kolejny raz byłem wniebozięty.
Ten hałas pracujących napędów - jak rój pszczół tyle, że w nieco bardziej "metalicznym" wydaniu:
Javorovy na górze. Widok na północ.
A to już trawersy i leśne ścieżki w stronę Kotażu.
W tle Łysa:
Nieco wyraźniej:
Hażlach, Gumna
-
DST
23.00km
-
Teren
1.00km
-
Czas
01:03
-
VAVG
21.90km/h
-
VMAX
53.00km/h
-
Sprzęt Merida Matts TFS 500-D
-
Aktywność Jazda na rowerze
Dziś krótko wieczorem po miejscu co by nogi nie zapomniały jak wykonywać ruchy okrężne po tym deszczowym weekendzie. Poza tym nie mogłem już patrzeć na ten stojący, oparty o ścianę rower. Z Cieszyna Rudowską na Hażlach, przez Zamarski do Gumnej. Tam zweryfikowałem poprawność ustawienia znaku "ślepa uliczka" - był postawiony prawidłowo. Dalej ul. Mleczną przez Gułdowy, ul. Cieszyńską do miasta. Potem na Banotówkę i przez centrum do chałpy.
Komorni Lhotka i góry
-
DST
52.00km
-
Teren
12.00km
-
Czas
02:34
-
VAVG
20.26km/h
-
Sprzęt Merida Matts TFS 500-D
-
Aktywność Jazda na rowerze
Dziś podobnie jak wczoraj. Wyjazd nieco przed 18 i w kolejną (na zachód) dolinę przy Komorni Lhotce. Trawersy podobne. Nieco mniej światła bo na niebie wisiały ciemne chmury. W górach trochę pokropiło. Ogólnie zajebioza tylko za późna pora ruszenia. Chciałoby się więcej pojeździć tymi szlakami ale robiło się już ciemno i strach byłoby zjeżdżać po zmroku. Tym bardziej, że jechałem na czuja a szlak zjazdowy stanowił ścieżkę zrytą przez ściągane drzewa to też więcej luźnych i większych kamieni.
Wieczorny Mały Javorovy
-
DST
54.00km
-
Teren
15.00km
-
Czas
02:40
-
VAVG
20.25km/h
-
Sprzęt Merida Matts TFS 500-D
-
Aktywność Jazda na rowerze
Wieczorny wypad po godzinie 18. Na wylocie z Czeskiego Cieszyna spotkałem Janka z którym kręciliśmy w zeszłym roku w Rodzinnym rajdzie rowerowym w Chybiu. Hehe. Pojechałem dalej z zamiarem na Gutske Sedlo ale pozycja słońca na horyzoncie była względna to od Gutów wytarabaniłem się zielonym na Javorovy. Ciekawy szlak - bezsprzecznie. Jest co robić w przeciwieństwie do nudnego asfaltowego podjazdu. Z Javorovego niebieskim w dół do trawersu i na około do Gutów. Człowiek wie, że żyje jadąc tymi szlakami...
Podjazd od Gutów:
Nogi same się ruszają gdy oczy widzą taki trawers:
To już zielony szlak:
Dalej zielony i tablica "Gutske peklo". Rzekłbym "Gutski raj rowerowy":
Na górze, zero ludzi.
Na trasie sporo rowerzeystów (Reka i okolice). Wracając w Trzyńcu przy około 32km/h dostałem w kask jakby kamieniem. Trzask na to by wskazywał ale nie było to możliwe, ponieważ z nieba tak ot kamienie nie lecą. Musiał to być ptak wielkości kosa (chyba stracił przytomność bo poleciał do rowu). Dobrze, że mi nie przywalił w oko dziobem. A okularów nie miałem. Nie pomyślałbym, że mogą chronić nawet od ptaków.
Wieczorem poszedłem jeszcze trochę pobiegać (ok. 5km) ale to jeszcze gorsze od asfaltowych podjazdów. Nuda, nuda, nuda. Tfu! Ciekawe czy ktoś lubi i bieganie i jazdę na rowerze. Popularny prezenter M. Kurzajewski twierdzi, że bieganie uzależnia. Na mnie to chyba nie działa...
(Wenecja)
-
DST
35.00km
-
Czas
01:40
-
VAVG
21.00km/h
-
Sprzęt Superior
-
Aktywność Jazda na rowerze
Trasa do Figline Valdarno (dużym autem) zaplanowana z postojem w Wenecji. No to rowery na pakę i niedzielne pedałowanie z Area Servizio Bazerra przez Mestre do Wenecji. Turystyka w pełni ;-).
Wlot do Wenecji:
Droga łącząca Mestre z Wenecją. Po dwie nitki dla samochodów (każda dwa pasy) oraz kolej.
Rowery zostały brutalnie odstawione (przypięte do ceownika) jako przedmiot w ogóle nieprzydatny do przemieszczania się po mieście gdzie rządzą wodne kanały, wąskie przejścia między zabudowaniami i mostki ze schodami:
Sporo ludzi, dużo rodaków... tu jeden (ja ;-) ):
Jak to mówił mój prowadzący teorię na kategorię B, "tataramwaje" - tyle, że wodne:
Wśród gondoli niekiedy tłoczno - duża konkurencja przewoźników - jak w transporcie drogowym:
Był też plac Św. Marka:
Ostatnio pisałem o krzywym kościele w Karvinie. W Wenecji są jeszcze większe "jaja":
Wenecja jest cool, tym bardziej, że nie muszę nic płacić, żeby się tam dostać. A i pokręcić coś można. ;D
Meandry Odry
-
DST
205.00km
-
Teren
10.00km
-
Czas
10:30
-
VAVG
19.52km/h
-
Sprzęt Merida Matts TFS 500-D
-
Aktywność Jazda na rowerze
Miał być Pradziad z Danielem (daniel3ttt) lecz pokrzaczyło się trochę z pogodą i nie do końca się zgadaliśmy. Ja miałem już na 1 maja w planach zaklepaną 2 miechy wcześniej wycieczkę na której (jak się okazało) udało się ukręcić pierwsze 2 stówy w tym sezonie. Wspólne rowerowanie z cieszyńsko-skoczowską ekipą od Frydka Mistka do Frydka Mistka (120km wg GPS). Ja ruszałem z i wróciłem do Cieszyna na rowerze (towarzysze pociągiem). Trasa (w moim wykonaniu): Cieszyn, Frydek Mistek, Hukvaldy, Koprzywnica, Stramberk, Nowy Jicin, Stary Jicin, Kunin, Studenka, Albrechticky, Ostrava, Vratimov, Frydek Mistek, Cieszyn. Powrót z Frydka na około przez Ropice, Trzyniec, Leszną i Dzięgielów żeby dokręcić te 200km. Inaczej byłoby 180 (30 do Frydka + 120 właściwa trasa +30 powrót). Czas jazdy, ze względu na problemy z licznikiem niedokładny - na oko.
Drogi z rana mokre, mżawka. Ubrałem krótkie gacie, i dwa długie rękawy - koszulka i bluza. Jak się okazało trochę mało jak na 11 stopni. Po południu przesychało, zrobiło się cieplej i było w sam raz.
W drodze do Frydka przez Nosovicami spotkałem wędrownika:
Koprzywnica i muzeum pojazdów Tatra (tak, oni również robili pociągi):
Stramberk we mgle. Miejscowy browar gdzie można napić się świeżo warzonego piwa:
Drugi specjał: piekarnia "Stramberskich uszy" (takie zawinięte ciastka):
To też Stramberk:
Stary Jicin:
Zamek w Kunicach:
Pod szkołą z fajnym płotem ;-):
Meandrująca Odra:
Na szlaku:
Studenka zamek:
Powrót do Frydka przez Ostravę. Wzdłuż Ostravicy fajne ścieżki rowerowe:
No i rozbijający widok rowerzystów na dachu knajpy (Kofola, Piwo itp. w sprzedaży):
Wydaje mi się, że po zimie jest coraz lepiej z kondycją. Ważne, żeby coś jeść na bieżąco a nie doprowadzić się do stanu agonalnego i uzupełniać braki w żołądku gdy już braknie sił (jak ostatnio pod Czantorią). Banany, pieczywo ziarniste, batony musli, suszone owoce, jogurt naturalny.