Marek87 prowadzi tutaj blog rowerowy

Wpisy archiwalne w miesiącu

Czerwiec, 2013

Dystans całkowity:197.00 km (w terenie 80.00 km; 40.61%)
Czas w ruchu:12:52
Średnia prędkość:15.31 km/h
Maksymalna prędkość:52.00 km/h
Suma podjazdów:3540 m
Liczba aktywności:3
Średnio na aktywność:65.67 km i 4h 17m
Więcej statystyk

Ogrodzona i Mały Javorovy

  • DST 64.00km
  • Czas 03:29
  • VAVG 18.37km/h
  • VMAX 52.00km/h
  • Sprzęt Merida Matts TFS 500-D
  • Aktywność Jazda na rowerze
Piątek, 21 czerwca 2013 | dodano: 21.06.2013

Piątek wolny - obowiązkowa przerwa w prowadzeniu samochodu (tachografu cyfrowego nie oszukasz). A jak wolne to załatwianie. Po części rowerem do Ogrodzonej (ostatnio urwało mi przewód pneumatyczny zasilający naczepę co unieruchomiło skutecznie samochód). Potem korzystając z okazji przez Bażanowice, Leszną do Trzyńca i na Mały Javorovy. Temperatura grubo ponad 30. Trochę się napociłem.
Ostatnia obrona pracy mgr na 5 utwierdziła mnie w przekonaniu, że jednak za ten trud coś od życia mi się należy (tytuł: Wyznaczenie dynamiki obiektów mostowych na podstawie badań interferometrycznych i fizykalnych). Tak z marszu bym tego wynalazku nie kupił ale nie po to człowiek pracuje itp itd. Mowa o towarzyszu podróży jakim jest Garmin Dakota 20 (nawigacjo- GPS data logger). Stary licznik Bikemate odmawiał współpracy jak poczuł trochę wilgoci. Myślałem nad bezprzewodową Sigmą, potem Holuxem 245. Po namowach znajomych padło właśnie na Garmina. Nie jestem zwolennikiem takich gadgetów (używam zdezelowanego tel. komórkowego, który jednak całkowicie mi wystarcza). Nie chcę widzieć żadnych smartfonów i innych wynalazków na których poprawne napisanie smsa graniczy z cudem.
Próba Garmina wypadła ok. Średnie trochę niższe niż na liczniku. Dane z GPS a więc full real ze współrzędnych. Czuły odbiornik GPS, który jednak w lesie ma problemy objawiające się "skaczącymi" prędkościami. Tzn raz pokazuje 2km/h, za chwilę 15km/h... ale ogólnie ok. Mapy muszę wgrać ale to potem, bo trochę jest z tym zabawy. Fajny gadget ale za niemałe pieniądze. Myślę, że jednak warto tym bardziej, że to do tak wspaniałęgo wynalazku jakim jest ROWER (choć nie tylko). Świetną sprawą jest przeklikanie trasy na cykloserwerze z możliwością exportu GPX z importem do garmina i jazdą jak po sznurku (nie jestem zwolennikiem nawigacji w samochodach na szybę ale w rowerze to bardzo praktyczne rozwiązanie - nie mówiąc o niszczejących papierowych mapach). Dziś 4h godziny i zasilania ubyła 1 kreska (z 4 - 1 raz naładowane aku). Więc podawane 18-20h przez producenta jest realne.


Ogrodzona przy sklepie z częściami:


W drodze do Bażanowic:


Garmin:




Źródełko na trawersie na Javorovy- czyli łeb pod wodę, koszulka również. Można się nawet napić z kubka (prawie standard w Czechach):


Javorovy:




Zielonym szlakiem z Javorovego na Gutske sedlo i do Rzeki:



Ceskoslovensky masakr - Koprivnicky Drtić 2013

  • DST 127.00km
  • Teren 80.00km
  • Czas 09:03
  • VAVG 14.03km/h
  • Podjazdy 3540m
  • Sprzęt Merida Matts TFS 500-D
  • Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 15 czerwca 2013 | dodano: 16.06.2013

Mój pierwszy maraton MTB. Niezawodniczy, na orientację w celu sprawdzenia swoich możliwości.Taka czeska górska sieczka po górach.

Spora frekwencja. 740 osób na starcie z 980 zapisanych.
O 6 rano docieramy do Koprzywnicy. Odbiór numerków startowych, mapy oraz napoju regeneracyjnego.


Przygotowania:

Mapa trasy:


Z drugiej strony papierowej mapy miejsca na punkty kontrolne zdobywane w trakcie jazdy (pieczątki w chatach - tam gdzie oznacznia K1-K7 na mapie papierowej powyżej). Dodatkowo miejsce na tzw. tajne punkty kontrolne, których lokalizację znał jedynie organizator (oznaczone żółtą tablicą "K" przy której były dziurkacze - widać poniżej po prawej stronie obok pieczątek - 2 sztuki). Chodziło o to aby nikt nie szedł na łatwiznę i nie jechał po innej trasie niż ta wyznaczona - oficjalna.

Czterech śmiałków na starcie:

I sporo innych zapaleńców:

Ludzie w przeróżnym wieku na zróżnicowanym sprzęcie. Widziałem i grupę alivio z V-reakami po spece, cannondale i inne wynalazki na fullu lub sztywniaki. Jednak myślę, że 80% dwukołowców zaopatrzonych było w hydrauliczne hamulce tarczowe.
Start 7:30. Fota organizatora (drticbike.cz)

Początki fajne. Mokro, błoto - żeby rozdziewiczyć tą czystość rowera i napędu. Po drodze bardzo dużo defektów. Od kapciów po łańcuchy, przerzutki...



Ondrzejnik poszedł gładko. Kolejka po pieczątkę była spora.

W dół do Frydlantu i niebieskim szlakiem na Ivanceną. Po drodze "bufet piwny".

No nie mogłem się oprzeć i wchłonąłem z 250ml Żubra.
Mogiła na Ivancenej:

Z Ivanceny trawersem do asfaltu i na Łysą. Jak podjeżdżałem to chłopaki już grzmocili na dół z prędkością ok 70km/h.
Kralovna Moravskoslezkych Beskyd 1323m n.p.m


Na Łysej smaczku dodawał potencjalny napój regeneracyjny wieziony w plecaku (ten od organizatora). Jak go spróbowałem to myślałem, że zwymiotuję. Smak nie wiem czego. Wody z ludwikiem! Okropność! Czytając tekst na puszce - czego to ten napój nie robi - wypiłem z krzywizną na twarzy...
Z Łysejna Biały Krzyż. Z Sulova do chaty Kminek w środku dnia przy 26 stopniach w cieniu po czerwonym szlaku miałem niezły kryzys. Teren dosyć ciężki, wooolna, dłużąca się jazda. Trwało to z 2 godziny. Poprawiło się znacznie po wypchaniu się dwoma bułkami, bananem, lionem, pączkiem, 0.5l (2 tabletki) multiwitaminy z biedry. Do tego 0.5l Kofoli na Bumbalce i było względnie. Do chaty Martinak z Bumbalki też ok. Cała ta tułaczka po górach wypełniona była myślami o końcowym podjeździe na Pustevny. Jak się jednak okazało, że chata Martinak jest na ok 750m n.p.m. a na Pustevny prowadzi 9km asfaltowego podjazdu z końcówką terenową po czerwonym szlaku i w dodatku ŁĄCZNE przewyższenie to 250m... malina - "som my w doma"!! Czesi też zgodnie potwierdzali - "to je hovno" ;-). A więc przy chacie Martinak kolejne 2 bułki, 2 paczki sezamków i cos tam jeszcze + kolejne 0.5l Kofoli. Nie wiem co ta podrabiana czeska Cola ma w sobie ale daje kopa. W drodze na Pustevny wyprzedziłęm chyba z 20-30 bikerów. Czułem się jakbym ledwo wsiadł na rower. Nie rozumiem tego trochę, że raz padam z nóg i mam mdłości na widok jedzenia a za niedługo jedzie mi się wyśmienicie. Z Pustevnego górskimi trawersami w stronę Frenstatu pod Radhostem (po drodze tajny punkt kontrolny). Do mety docieram pod wieczór ok. 19.
Dostałem trochę po dupie ale cały czas trzymała mnie jednak myśl, że nie po to przyjechałem na Drtic żeby się poddać i skrócić drogę do mety. Wszystkie punkty zaliczyłem jak i kilka fajnych rozmów po drodze z Czechami. I jeszcze jedno. Bezproblemowa technicznie jazda do mety. Żadnych strat. Owszem, zjazdy pokonywane ostrożnie (niektórzy, szczególnie na dwudziestkach dziewiątkach szli na łeb na szyję) ale ani kapcia ani nic. Biorąc pod uwagę trudność terenu (kamienie, korzenie na czerwonym szlaku) i stan porządnie zjeżdzonych opon jestem trochę zaskoczony. Było warto! W przyszłym roku na pewno tam wrócę! Szczególnie, że impreza jest bardzo dobrze zorganizowana! Uzyskane miejsce 150 na 740 oceniam bardzo pozytywnie, tym bardziej, że jechałem na luzaka bez świadomości o notowaniu kolejności dojechania do mety.



Zdjęcia lepszej jakości (ja robiłem zdezelowanym telefonem) są własnością Kazika. Dzięki!



Próba hamulców po Cieszynie

Piątek, 14 czerwca 2013 | dodano: 16.06.2013

Blisko dwa tygodnie bez jeżdżenia. W międzyczasie sporo pracy, obrona pracy magisterskiej (na 5 ;) ), modyfikacja hamulców. Właśnie. Byłęm trochę niewtajemniczony w tą kwestię przy kupowaniu roweru. Okazało się, że żywiczne okładziny w hamulcach hydraulicznych to jest kicz dobry na dojazdy do sklepu. Ewentualnuie niewielkie górki. Makabryczne zużycie (na ostatnim tripie w Boże Ciało zeszła połowa okładzin). Zakupy w XTRabike. Dwie tarcze SM-RT79 180mm + adapter hamulca tylnego PM na 180mm, 2 x metaliczne klocki E01S, olej do amortyzatorów Brunox Deo, rękawiczki i coś tam jeszcze. Szybki montaż i krótka próba po Cieszynie. A to wszystko po to by na następny dzień nie mieć niespodzianki na Kprivnickim Drtiću.