Listopad, 2014
Dystans całkowity: | 615.00 km (w terenie 160.00 km; 26.02%) |
Czas w ruchu: | 35:28 |
Średnia prędkość: | 17.34 km/h |
Suma podjazdów: | 11828 m |
Liczba aktywności: | 6 |
Średnio na aktywność: | 102.50 km i 5h 54m |
Więcej statystyk |
Magurka, Czupel, Hrobacza
-
DST
131.00km
-
Teren
25.00km
-
Czas
07:47
-
VAVG
16.83km/h
-
Podjazdy
2480m
-
Sprzęt Merida Matts TFS 500-D
-
Aktywność Jazda na rowerze
Wypad zorganizowany przez Grzegorza. Trip po zachodniej części Beskidu Małego. Spora cieszyńsko-bielsko-andrychowska grupa! I to lubię! Tempo raczej spokojne ale za to niezłe podjazdy :). Extra zimowy klimat i zamarznięte bidony :). Było zajefajnie!
Czerwonym na Magurkę.
Grzegorz na czerwonym © Marek87
Grupowo w górę © Marek87
Im wyżej tym lepiej!
Rewelacyjne zimowe klimaty © Marek87
Ja :)
Pod Magurkę ;) © Marek87
Jazda po czymś takim w pięknej scenerii...
Świetne klimaty © Marek87
Na szlaku ;) © Marek87
Dotarliśmy na Magurkę z wieloma chwilami rozkojarzenia i pełną sesją zdjęciową. W schronisku herbata, małe jedzienie i spotkanie z grupą ędurowców z BB. Te ich całe karkołomne, techniczne Dziabary, Boxery i Bóg wie jeszcze co ... :).
Gruppen foto na Magurce © Marek87
Dalej w stronę Czupla z jedną moją glebą na lodzie zaraz po tym zdjęciu :).
Na białym szlaku ;) © Marek87
Ja z Jankiem w stronę Czupla © Marek87
Z Czupla rewelacyjnym czerwonym do Międzybrodzia, przelot asfaltem i niezła wyrypa na Hrobaczą (inny wariant niż ten, którym jechałem jakiś czas temu). Ossstro w górę po płytach :). Grzegorz wie co dobre.
Marzena z Andrzejem © Marek87
Podjazd na Hrobaczą © Marek87
Na Hrobaczej kolejny popas :). A rowery marzną.
Kupa rowerów na Hrobaczej © Marek87
Z Hrobaczej ciekawym żółtym do Kóz nad kamieniołom. Kuba z Jakubiszonem pojechali w swoje strony a my przez Hałcnów do BB.
Było super. Atmosfera rozgrzewała wszechobecny chłód :). Dzięki! Doskonale się bawiłem rozmóżdżając zrytą głowę! Całe szczęście wracam do normalności :).
Dziabar + śląskie górki
-
DST
103.00km
-
Teren
30.00km
-
Czas
06:14
-
VAVG
16.52km/h
-
Podjazdy
2055m
-
Sprzęt Merida Matts TFS 500-D
-
Aktywność Jazda na rowerze
Było z Maćkiem, było z JBG-2 i przyszła kolej na Pawła (jak ja uwielbiam te wszystkie podziały) i ekipę "ędurowców" z BB celem ponownego zaliczenia ujeżdżanego przez nich Dziabara - takiego mega zjazdu z Szyndzielni z niezliczoną ilością drzew, kamieni, korzeni, wąskości, ciasnoty i wszystkich wrażeń w jednym. Chłopaki się bawili (fajne rowery z mega skokiem i mocno agresywnym bieżnikiem) a ja ślizgałem się jak na lodowisku! Ale to nie jest wytłumaczenie. Ostatnio zjeżdżałem tam jak pokraka a teraz to była istna walka ze śmiercią. Kilka takich sytuacji, że serce podskoczyło mi do gardła. Chryste Panie... W paru miejscach solidnie ratowałem się nogami. Jedyne co przypominało mi normalność na rowerze to podjazd. Dość mozolny, bo chłopaki podjeżdżają powoli, za to w dół idą jak szaleni. Jest klimacior!
Zakładanie wszystkiego co chroni ciało przed upadkiem.
Po zjechaniu w dół (tutaj fotek nie ma) na grzańca na Dębowiec. Trochę gadki, szmatki z namawianiem mnie na enduro (mnie to jakoś nie bawi /gdzie tym dojadę?!/, choć pomimo kalectwa kilka pozytywnych słów od Pawła usłyszałem).Chłopaki pojechali do domu a ja miałem mało w górę. Wyjechałem jeszcze raz na Szyndzielnię (trochę dłużej trudniejszym zielonym) i w stronę Błatniej. No było fajnie. Ciut poniżej zera i trochę brakło słońca :).
Przyszedł poadjazd na Klimczok. Z dwoma postojami... Gdybym miał 34 z tyłu może z jednym by przeszło. Uch :). Daje w nogi.
Przelot przez Błatnią, pod Zebrzydkę i wygodnym zjazdem do Górek. Fajny wariant podjazdowy w drugą stronę z minięciem wypychowej Zebrzydki od kościoła (w końcówce). Pojawiło się słońce i jesienne klimaty.
Dobre to było!
Trening techniczny z JBG-2
-
DST
46.00km
-
Teren
5.00km
-
Czas
02:41
-
VAVG
17.14km/h
-
Podjazdy
610m
-
Sprzęt Merida Matts TFS 500-D
-
Aktywność Jazda na rowerze
Co jakiś czas w Ustrońskiej Szkole MTB odbywają się zajęcia prowadzone przez ekipę JBG-2 Professional MTB Racing Team (brzmi zabójczo ale taką inicjatywą ścigowe, rowerowe, górskie szajbusy dają do zrozumienia, że mają w sobie ciut normalnośi). Chłopaki są po sezonie więc mają trochę czasu dla zwykłych zjadaczy chleba :). Niedziela zapowiadała się z opadami deszczu ale przy znośnym poranku pojechałem do Wisły Malinki pod hotel Podium (ależ wiało w twarz!!!). Ekipa JBG-2 ma tam całe swoje centrum diagnostyczne i w dodatku w okolicach żółtego szlaku koło skoczni nowowybudowany (właściwie to jeszcze w realizacji) tor/trasę do ćwiczenia techniki i siły.
Najpierw zajęcia na parkingu pod okiem Piotra Brzózki, Patryka Piaseckiego i Mariusza Michałka. Rozgrzewka, jazda po łuku (masa tłumaczonych elementów - biodra, łokcie, stopy, kolana...!!! - nie sądziłem, że to takie skomplikowane :) ). Potem slalom między pachołkami ze zwróceniem uwagi na biodra. Na końcu jazda po torze w terenie z próbą realizacji przekazanych wskazówek. Wpadł conieco pooglądać Andrzej Romański z kolegą :). Podobało mi się! Był też Andrzej i Jacek. Po treningu się rozpadało i pierwszy raz w tym sezonie wykorzystałem samochód (Andrzeja) do transportu mojego wozidła na dachu. Dzięki.
Końcowa fota z Piotrem Brzózką. Fajnie było go poznać i pogadać jak to w tych maratonach dokładają do pieca i 60km po górach robią w 3h z hakiem :).
Kilka fotek tu.
Błatnia-Szyndzielnia + trening podjazdów
-
DST
104.00km
-
Teren
30.00km
-
Czas
05:30
-
VAVG
18.91km/h
-
Podjazdy
2180m
-
Sprzęt Merida Matts TFS 500-D
-
Aktywność Jazda na rowerze
Już niewiele brakuje mi do poziomu Jakubiszona. Taka opieszałość z wpisami. Maciek - w ramach akcji "Trenuj z Markiem" (Konwą - takim typem, co to niby jest olimpijczykiem, mistrzem Polski w MTB i startował w Pucharze Świata) - wymyślił trening podjazdów w Cygańskim lesie. Marka nie było, bo się ścigał ale i tak pojechałem. Godzina zbiórki na 10 w Bielsku pod Kozią więc w drodze dojazdowej zaliczyłem czerwony szlak z Błatniej na Szyndzielnię. Podjazd z Górek Małych szlakiem myśliwskim. Jest super! Niespecjalnie trudny technicznie ale świerzbi w uda.
Z Szyndzielni w dół słynnym "Ędurowym" Dziabarem. No cóż... Kalectwo z niezłą delirką :)))).
Na treningu sporo ludzi. Była też bikerka z Gomola Trans Airco MTB Team - Agnieszka od której fajnie było się dowiedzieć jak to tam u nich wygląda.
Maciek na iście trialowym "podjeździe" a raczej podskoku. Korzenna półka o wysokości takiej, że korba ledwo się mieściła. Na około 7 prób ze dwa razy udało mi się "podjechać", choć z jazdą to miało niewiele wspólnego. Nazwałbym to raczej przeoraniem tego korzenia :). Wcześniej był bardziej naturalny podjazd z balansem ciała z któym nie było problemu.
Po technicznych podjazdach, wycieczka na Kozią i zjazd OS4 Enduro. Podobnie jak na Dziabarze. Sporo ryzyka i w dodatku kapeć w przodzie na dobiciu po zjeździe z tej ścianki. Na dole pod liściami były kamienie w które wrąbałem się jak dzik w żołędzie.
Zjazd do dołu, pożegnanie się. Podjechałem jeszcze na Dębowiec, Cyberniok aby zaliczyć singiel po zboczu do Wapienicy, który pokazał mi kiedyś Paweł. Tam dobiłem drugi raz na korzeniu i z delikatną ucieczką powietrza dojechałem do Cieszyna z dwoma pompowaniami po drodze. W domu klejenie dwóch dętek i dokręcanie kompletnie luźnych kilku szprych w przodzie. Szlag mnie trafi z tymi kołami na takich rąbankowych trasach. Niemniej jednak wypad świetny!
Szyndzielnia, Klimczok, Błatnia + gratisy
-
DST
125.00km
-
Teren
30.00km
-
Czas
07:10
-
VAVG
17.44km/h
-
Podjazdy
2228m
-
Sprzęt Merida Matts TFS 500-D
-
Aktywność Jazda na rowerze
Wypad w Beskid Śląski w okolicach Bielska. Spora grupa! To lubię!
Zielonym i czerwonym na Szyndzielnię i Klimczok. W końcówce fajny podjazd. Bikerka dała radę po raz pierwszy. Jest progres :).
Po lewej na focie gość z górskiego biegu o Złotą Szyszkę. Biegła też Dorota z ogromnym imieniem na plecach i w różowych getrach/podkolanówkach. Gardła się grzały gdy nas minęła :))). Hihiiii!!!
W stronę Błatniej...
Ciśniem!
Po drodze kapeć Patryka i kompletne zakoczenie ze spotkania dawno niewidzianego kumpla. Jadę w dół i słyszę od podjeżdżającego "Cześć Marek". Zatrzymałem się, podszedłem i ucieszyłem michę, że kumpel też jeździ. Spox :). Tak się zagadałem, że zniecierpliwiona grupa na Błatniej już czekała. Ale dzięki temu jest fajny focisz :).
Zjazd z Błatniej szlakiem Harcerskim. Jest wyrąbany w kosmos. Świetny!
W końcówce rower na plecy :). Tudzież na biodro :). Rafał walczy.
Z dołu podjazd na Palenicę z małym wypychem (z tym drugim był problem - taka ściana) i w dół po kamieniach ukrytych pod liściami. Heble gorące.
Małe jedzenie i do góry "na kamyk" czyli miejsce zwiech Marzeny nad zaporą w Wapienicy. W miejscu ogólnopojęte "rozczarowanie" ;), że po co tu było jechać, że bez sensu (z poczuciem humoru of corzzzz... :) ).
Wypad fajny, przyjemny w extra towarzystwie bielsko-cieszyńskim. Podczas pucowania roweru zorientowałem się, że kompletnie zatarte jest kółko napinające tylnej przerzutki. Niedawno wymieniałem oba. Co za badziew! Pełno brudu w środku. Prawie w ogóle nie do ruszenia. Tego dnia też źle mi się jechało. Dzień wcześniej po czechach też tak jakoś bez tego czegoś... Powód znaleziony. Wyczyściłem, nasmarowałem i kręci się jak nowe :).
Połomy
-
DST
106.00km
-
Teren
40.00km
-
Czas
06:06
-
VAVG
17.38km/h
-
Podjazdy
2275m
-
Sprzęt Merida Matts TFS 500-D
-
Aktywność Jazda na rowerze
Dawno nie byłem na Połomach. Przez Trzyniec bokami w terenie do Dolnej Łomnej, niebieskim na Skalkę, czerwonym w dół w stronę Mostów, żółtym ponownie na górę i czerwonym pod Mały Połom. Trochę wiatrołomów ale szlaki genialne. Techniczne i w ogóle wypaśne. Pod Małym Połomem trochę bagna ale dało radę z małym prowadzeniem.
Na niebieskim.
Czerwony w dół rewela, trochę po szutrach i żółtym z dołu na górę.
200m w buta z powodu oraczki po leśnikach.
Skalka
Na Połomy. Najpierw na Wielki...
Potem na Mały.
Momentami fajne single! Extra!
Na następny rok szykuje się tam trip sezonu z Bielską ekipą. Dołożymy Travny + coś jeszcze i będzie wyrypka :).