Kwiecień, 2015
Dystans całkowity: | 558.00 km (w terenie 191.00 km; 34.23%) |
Czas w ruchu: | 33:36 |
Średnia prędkość: | 16.61 km/h |
Suma podjazdów: | 12788 m |
Liczba aktywności: | 6 |
Średnio na aktywność: | 93.00 km i 5h 36m |
Więcej statystyk |
Leskowiec, Jałowiec
-
DST
79.00km
-
Teren
40.00km
-
Czas
05:16
-
VAVG
15.00km/h
-
Podjazdy
2432m
-
Sprzęt Merida Matts TFS 500-D
-
Aktywność Jazda na rowerze
Następnego dnia po rąbance w Beskidzie Morawskośląskim załadowaliśmy z Patrykiem rowery do auta i pojechaliśmy na zbiórkę do Gilowic.
Podjazd na Łysinę, potem zielonym na Leskowiec. Jest bardzo ale to bardzo wypasiony. Ekipa: Ja, Patryk, Marzen, Grzegorz, Paweł, Rafał i Karel który nas (moim zdaniem) przedwsześnie opuścił ;).
Łamana Skała/Madhora w Beskidzie Małym.
Na Leskowcu analiza dalszego planu.
Z Leskowca czerwonym do Krzeszowa, przelot dolinami i dalej czerwonym z Suchej Beskidzkiej na górę w stronę Jałowca. Po drodze trzy przerwy na oddech. Stromo. Bardzo stromo.
Z czerwonego na żółty.
Dojeżdżamy do chatki na Opacznem. Tam krótkie jedzenie. Świetna miejscówa z widokiem na Babią.
Z Opacznego na szczyt Jałowca trochę okrężnymi szutrówami. W innym przypadku jest sporo pchania. Trochę padało nad Rysianką. Szczyt. Po lewej Pilsko. Po prawej Mędralowa z tą polaną).
Z Jałowca niebieskim. Zaczęło padać. Grzegorz się bulnął, pękły (jak się okazało) dwa żebra. Patryk też leżał. Ja cieszyłem michę kamienistym zjazdem. Dalej przelot dolinami po szutrach i asfaltach znanych świetnie Pawłowi. Trochę bitumicznych sztajf i lądujemy w Gilowicach.
Fajnie było poznać sporo nowych terenów Beskidu Małego i Żywieckiego. Trzeba tam wrócić. Dobry wypad!
Javorovy-Radhost górami
-
DST
138.00km
-
Teren
70.00km
-
Czas
08:55
-
VAVG
15.48km/h
-
Podjazdy
3602m
-
Sprzęt Merida Matts TFS 500-D
-
Aktywność Jazda na rowerze
Wymysliłem sobie aby pojechać na niezdobyty jeszcze Radhost. Szkoda było zdzierać opon na asfalcie więc pojechałem miodnym, klasycznym terenem.
Singlowo na Javorovy.
Pod Małym Połomem. Na horyzoncie po lewej Smrk na który jadę po drodze.
Świetny czerwony w stronę Białego Krzyża...
Z Sulova żółtym przez Gruń do Starych Hamrów. Fajna końcówka singla na żółtym do doliny.
Asfaltowo-szutrowy a potem terenowy podjazd pod Smrk. Powyżej 1000m jeszcze śnieg i prowadzenie.
Zmechacony Marek na szlaku niebieskim.
Terenowo-singlowo. I o to chodzi!
Smrk.
Zjazd czerwonym do doliny i podjazd do chaty Martinak. Z Martinaka przez Certuv Mlyn k/Knehyne na Pustevny.
Po drodze na Radhost.
Radhost.
Niebieskim w dół do Trojanovic. Końcówka.
Szutrami do Czeladnej, przez Ostravice, Malenovice, Vysni Lhoty do Cieszyna.
Super wypadzior z niezłą dawką terenu. To najbardziej lubię!
Czeskie asfalty
-
DST
80.00km
-
Teren
1.00km
-
Czas
03:01
-
VAVG
26.52km/h
-
Podjazdy
711m
-
Sprzęt Górska szosa
-
Aktywność Jazda na rowerze
Resztki sił po czwartkowej jeździe/załadunkach/rozładunkach (od 05:30 do 18:30) włożyłem wieczorem w rowerowe pedały. Wyjazd 19:40, przyjazd 22:50. W znacznej większości "przed siebie". Miało być po Cieszynie i okolicy. Wyszło jak wyszło ;). Nie brałem żadnych narzędzi, dętki, nic... Dość tak noga podawała! Pewnie to skutek braku konieczności rozkręcenia się jak i jazdy po główniejszych drogach (szczególnie w drugiej części tripu). Nie ma jak w miarę regularna jazda! W końcu to drugi wypad w roboczym tygodniu. Tak można jeździć i robić formę na Drtića!
Jedna fotka: Radegast w Nosovicach.
Tylko z założenia - asfalt
-
DST
52.00km
-
Teren
10.00km
-
Czas
02:58
-
VAVG
17.53km/h
-
Podjazdy
1058m
-
Sprzęt Górska szosa
-
Aktywność Jazda na rowerze
Wtorek i wolne popołudnie. Dorwałem czarną strzałę celem ujechania czegoś po asfaltach. W Lesznej mi się odmieniło, wjechałem w szutrówę pod Czantorią i dalej już poleciało samo... No nie wytrzymałem! Kiepy w suchym terenie takie, że łeb tuż nad kierownicą. Grubo ponad 20% nachylenia (czeskiego). Ten podjazd na Loućkę się chowa (tym bardziej, że jest po asfalcie). Żółty na Małą Czantorię jest trudniejszy technicznie ale ciut mniej stromy. Kilka ostrych sztajf i na każdej z nich na 34 zębach z tyłu (w Meridzie mam 32) brakło mi ostatnich kilka metrów... Ból w udach nie do opisania. Do tego walka z trakcją i równowagą na wąskich oponach. Wrócę tam do was skurczybyki!
Nie widać ale jest kiepura! © Marek87
Trochę syfu :P © Marek87
Pod Małą Czantorią
Zmechacony podjazdami ;) © Marek87
Zjazd do dolnej stacji kolei na Poniwcu. Bez polotu. Nerwowo na v-kach i semi-slickach.
Poniwiec © Marek87
Dalej po Ustroniu, przez Równię do Cisownicy. Wjechałem prosto w teren. Troszkę błądzenia ale ścieżki fajne.
Ścieżki nad TONem © Marek87
Do Cieszyna główną drogą. Miodzio :).
Dwa pasma Beskidu Śląskiego
-
DST
103.00km
-
Teren
40.00km
-
Czas
06:48
-
VAVG
15.15km/h
-
Podjazdy
2405m
-
Sprzęt Merida Matts TFS 500-D
-
Aktywność Jazda na rowerze
Niedzielny wypad w Beskid Śląski. Grzegorz zaproponował trasę MTB w Ustroniu. Szkopuł w tym, że planowana zbiórka była o 9tej w Wapienicy a więc dopiero około 10 w Ustroniu. Próżnować w łóżku nie zamierzałem więc z Patrykiem uderzyliśmy od godziny siódmej z Cieszyna do Cisownicy. Z Cisownicy pod Małą Czantorię skąd żółtym na szczyt. Ło jeju. Wiedziałem co nas czeka (dawno temu już tam jechałem) i się nie zawiodłem :). Jednym słowem: ostro! W drugiej części więcej atrakcji w podłożu i jeden wiatrołom. Razem około 50m z buta i 2 krótkie postoje na oddechy.
Patryk ciśnie pod Czantorię © Marek87
Z Małej na dużą w fajnym śniegu (jak na focie powyżej), choć trzeba było troszkę podprowadzić. Tuż przed szczytem.
Pod Czantorią © Marek87
Z Czantorii jak to zwykle bywa - niezawodny czerwony w stronę Soszowa z piękną kamienistą, stromą rąbanką. W miarę pewnie ale mimo wszystko z lekką delirką :).
Przelot przez Światowid na Beskidku i dalej klasycznie na Soszów oraz niebieskim w dół do Jawornika. Następnie do Ustronia, podjazd asfaltem na Równicę i zbiórka z przyjezdnymi towarzyszami dalszego rowerowania :). Była Marzena, Grzegorz, Paweł, Rafał i Kazik.
Czantoria i Soszów z narciarskimi trasami zjazdowymi - zaliczone ciut wcześniej © Marek87
Z Równicy rewelacyjny zjazd do przełęczy Beskidek, mocny podjazd na Orłową i dzida w dół w stronę Trzech Kopców. Piesi turyści wyrozumiale uciekali lekko na bok a my z rogalami na twarzach delektowaliśmy się mega uciesznym zjazdem :). Bajka!
Poczekalnia po zjeździe z Orłowej © Marek87
Dalej na Trzy Kopce.
Trzy Kopce © Marek87
Mój podstawowy rowerowy pokarm: bułka ;) © Marek87
Z Trzech Kopców w stronę Salmopolu. Przelot kultowym singlowym, dzikim trawersem pod Grabową.
Paweł na singlu © Marek87
Na Grabowej nowa, drewniana konstrukcja typu wieżowego ;).
Wieża na Grabowej © Marek87
Czantoria z Grabowej - tam byliśmy całkiem niedawno © Marek87
Uaha, rowerów siedem :P © Marek87
Z Grabowej na Stary Groń po czym najpierw czarnym, potem zielonym do Brennej. Świetny zjazd zakończonym grzaniem hebli przy zjeździe po stoku narciarskim.
W drodze do Górek wzdłuż Brennicy Grzegorz rzucił hasło: ognisko. To tak w ramach wymówki i uniknięcia planowanego podjazdu na Błatnią ;). W rzeczywistości miał chłop problem z zaciągającą łańcuch przerzutką. A miałem duże chęci.
Szykujemy żarcie ;) © Marek87
Ognicho w Brennej © Marek87
Potem jeszcze na ciepłą herbatę do Malwy, szybkie mycie roweru w potoku (był tak uświniony, że praktycznie nie nadawał się do jazdy). Nieuniknione smarowanie łańcucha i jazda bokami do Cieszyna po asfaltach z Patrykiem. Na rundce po Cieszynie spotkałem Daniela szarżującego późno-popołudniową porą na dwóch kółkach :).
Godny trip. Sporo w terenie w błotnistych warunkach. Kupa śmiechu, żartów, wrażeń i (najłagodniej mówiąc) ubabrania się ;). Znowu mam pisać, że to uwielbiam? Dzięki i do zaś!
Terenowo i testowo/Istebna
-
DST
106.00km
-
Teren
30.00km
-
Czas
06:38
-
VAVG
15.98km/h
-
Temperatura
14.0°C
-
Podjazdy
2580m
-
Sprzęt Merida Matts TFS 500-D
-
Aktywność Jazda na rowerze
Roboczy tydzień po Świętach Wielkanocnych minął mi w chorobie. Obróciłem Włochy z kulminacją beznadziejnego samopoczucia w piątek. Wieczorem po powrocie termometr pokazał mi 38.2 stopnia. O ironio, bo w sobotę miały być (i były) ponad 2 dychy i lampa. No szkoda. Niedzieli już nie mogłem odpuścić i zgadałem się z Patrykiem na jakiś teren. Tak okropnie mi go brakowało...
Rano jednak czułem się tak, że wolałbym iść do łóżka i spać do 10 ale szkoda mi było względnej pogody i zmiany planów.
O 8 rano z kładki przez Kojkovice do Lesznej skąd singlowym czerwonym i szutrówami pod Czantoriami do Nydku. Od razu po wjechaniu w ten czerwony wszystko jakby prysło. Sił mało, człowiek osłabiony, poci i grzeje się niemiłosiernie, ale pysk się cieszy, ciałem trzepie, po korzonkach, kamyczkach, raz w górę, raz w dół. Fenomenalnie!
Z Nydku do Strelmy po czym (z małym błądzeniem) na Soszów podjazdowym wariantem pokazanym mi kiedyś przez Daniela. Nowe Maxxisy Crossmarki 2.1 jadą w terenie dobrze. Bynajmniej takie pierwsze wrażenia pomimo niespecjalnie stricte terenowego, agresywnego bieżnika.
Pod Soszowem © Marek87
Na Soszowie jak to o tej porze roku - narciarze "kontra" rowerzyści. Z wyciągu słychać było typowe: "Patrz, na rowerach". Jedna z kobit zaproponowała z krzesła wspólne zdjęcie. Pfff ... :). Gdybyś była młodsza... ;).
Soszów © Marek87
Od schroniska na Soszowie na szczyt górki troszkę walki z białym. Końcówka bez śniegu. Dalej klasycznie czerwonym przez Cieślar pod Mały Stożek. Sporo błota, wilgoci ale bez problemu do jazdy. Pierwotnie zamierzałem zjechać żółtym szlakiem ze szczytu Soszowa do Nydku skąd atakować Filipkę ale względny warun na górze pozwolił pojechć dalej i zaliczyć bajerancki zielony z Małego Stożka do doliny. Patryk nie znał ale już zna. Bosko. Poznał też zielony na Filipkę. Na tłenti najnerze miał co robić :). Już pod szczytem.
Zbity z tropu przeklętym choróbskiem:) © Marek87
Z Filipki w stronę Stożka/Istebnej. Bez butowania, w błotku.
Z Filipki czerwonym pod Stożek © Marek87
Na trawersie w stronę Groniczka zalegało trochę białego syfu (z tendencją wzrostu ilości mokrego śniegu). Na siodle odpuściliśmy przedzieranie się przez śnieżną breję. Pierwotny, nieśmiały plan zakładał wjazd na Kiczory i zjazd zielonym lub żółtym ale nie było szans. Zjechaliśmy do Pisecznej, wjechaliśmy w asfaltowy podjazd na Bagieniec. Po kilku kilometrach odbiliśmy w prawo do lasu na singiel po trasie maratonu w Istebnej (mini). Ale odjazd :).
Singiel do Bukowca © Marek87
Dalej asfaltówą do Istebnej. Małe zakupy w biedrze co by mieć siły popróbować jazdy na fajnych zabawkach Speca. Czeska ekipa (Polaków było tylko ze dwóch) zjechała do ośrodka Zagroń z fajnym sprzęcichem. Ujeżdżałem szosowego S-Worksa na 33 tys zł (model zbliżony do tego na którym jeździ Michał Kwiatkowski). Karbon, elektryczne zmieniarki, pełna grupa Dura-Ace, tarczówki, jakieś wstawki w ramie tłumiące drgania (zrobione niby pod ten cały bruk na ostatnim słynnym wyścigu) i inne bajery. Bardzo, ale to bardzo pozytywne wrażenia. Nie trzeba mi takich szpejów w rowerze ale sama szosa to całkiem inna jazda. Jest szybciej i zdecydowanie twardziej na podjazdach :).
Na szosowym czarnuchu ;) © Marek87
Były też jazdy na facie :). Wrażenia? No całkiem fajna zabawka. Nic więcej. Wartość - ok 66000 czeskich koron czyli trochę ponad 10000zł. W terenie idzie jak przeciąg. Szkoda, że sama jedna opona 26x4.6 kosztuje 450zł...
Fatem w wodę ;) © Marek87
Trzecim i ostatnim dwukołowcem był full z napędem Srama XX1. Pomimo krótkiego czasu ujeżdżania sama pozycja na rowerze i działanie tego wszystkiego co tam było zamontowane mocno mnie zaskoczyło. Przed testami pełna regulacja amorów (pod wagę itp). Ceny nie znam i znać nie chcę :).
Piękny specuś :) © Marek87
Po korzonkach :).
Specowe korzonki © Marek87
Powrót przez Olecki, Kubalonkę, Wisłę, Cisownicę.
Bardzo fajny trip. Było sporo jazdy w terenie zakończonej gwoździem programu czyli wyśmienitą zabawą na niezłych maszynach :). Pełna profeska ekipy serwisowej. Bardzo otwarci ludzie z chęcią użyczenia tych zabawek. Więcej takich okazji proszę :D.