Sierpień, 2015
Dystans całkowity: | 1844.00 km (w terenie 335.00 km; 18.17%) |
Czas w ruchu: | 84:27 |
Średnia prędkość: | 21.84 km/h |
Suma podjazdów: | 15832 m |
Liczba aktywności: | 12 |
Średnio na aktywność: | 153.67 km i 7h 02m |
Więcej statystyk |
Do roboty w drugim tygodniu sierpnia
-
DST
145.00km
-
Teren
10.00km
-
Czas
06:04
-
VAVG
23.90km/h
-
Podjazdy
280m
-
Sprzęt Górska szosa
-
Aktywność Jazda na rowerze
W drugim tygodniu sierpnia do i z roboty ukręciłem stosunkowo mało, bo 145km. Zamiast ciorać kilometry lepiej było w te upały popływać w jeziorze... Choć nie wiem czy to można nazwać pływaniem, bo techniki, nie mam żadnej. Ale może mi przyjdzie z czasem jakaś kryta żabka :). Fajnie! Jest trochę opcji z miejscówkami do pływania pod nosem. Z wykorzystaniem roweru można wybierać jak się podoba :).
Bajoro koło elektrowni © Marek87
A w robocie? No jest gorąco. Bardzo gorąco. 35-37 stopni bez klimy w biurze. Można się nieźle zagrzać. Pracujemy. Mierzymy, inwentaryzujemy, tyczymy, liczymy... Chłodnie rosną jak na drożdżach. Poza tym doszło kilka innych robót ziemnych.
A kuku :) Łukasz przy tachimetrze a ja łażę z tyką i mierzymy © Marek87
Kilka fotek o świcie w pracującą sobotę. Niwelacja precyzyjna. Tak z ciekawości... Od postawienia słupów, miesiąc po betonowaniu płaszcza (powłoki) widocznej na powyższym zdjęciu, chłodnia siadła regularnie, na całym obwodzie średnio o 3-4mm. Po dwóch miesiącach od betonowania o kolejny 1mm, choć już nie wszędzie. Tak, że jak będziemy dobrze czuwać to może się nie zawali :P.
Z zewnątrz ;) © Marek87
Otwór na kanał spalin. Te słupy na poniższej focie w zakresie otworu będą wycięte (była konieczność ich betonowania ze względu na ruch klatek (rusztowań) w górę - drogi jezdne. Czyli skoro kanał spalin (rura średnicy ok. 5-6m) to chłodnia nie jest już tak do końca EKO... Teraz już tak robią, że zamiast budować komin wykorzystują ciąg budowli i łączą parę wodną ze spalinami... Wszystko trzeba budowlańcom pokazać. Jaki poziom, w którym miejscu, do jakiej wysokości ma być ten otwór. Do tego pogrubienie powłoki w jego obszarze...
Od środka © Marek87
Niwelacja precyzyjna na 36 słupach. Z drugiej strony łaty jest kod kreskowy i z niego korzystamy. © Marek87
Łata niwelacyjna - kodowa. Niwelator ma w pamięci kod i sam odczytuje wysokość na którą mierzy. Cyfrowo - nie optycznie jak 2 zdjęcia wyżej © Marek87
Budowana chłodnia i jej starsza siostra z tyłu © Marek87
No i tyle z drugiego tygodnia sierpnia :).
Wokół Tatr :)
-
DST
447.00km
-
Czas
19:47
-
VAVG
22.59km/h
-
Podjazdy
5103m
-
Sprzęt Górska szosa
-
Aktywność Jazda na rowerze
Dwa rowerowe znane mi typy (daniel3ttt i jakubiszon) wlazły mi na ambicję i zamąciły swego czasu w głowie pomysłem objechania Tatr. Nie przepadam za zbyt długim ujeżdżaniem asfaltu i odpuściłem pomysł w myśl stwierdzenia "może kiedyś". "Może kiedyś" przestało być aktualne w końcówce lipca, gdy k4r3l zaproponował na BSie kultową rundkę. Długo się nie zastanawiałem, bo wypad (oprócz niezłej wyrypki) zakładał poznanie w realu rekordowego, rybnickiego połykacza kilometrów (gustava) oraz jaworzniański duet czyli funia i Lamę. Problem był taki, że nie miałem czasu na spanie a przyjazd z Opola po całym dniu pracy (od 05:30 na nogach) trochę mi zajął. Tak więc 20 minut po północy, z wyładowanym plecakiem ruszyłem starą jedynką do BB. Potem do Żywca i o 02:40 byłem na rondzie. Stygnąc na skrzyżowaniu czekałem na towarzystwo. 03:05... nikogo nie ma. W niepokoju, że pomyliłem miejsce zbiórki trzęsę się z zimna w ciuchach na krótko z rękawkami przy siedmiu żywieckich stopniach. Kto wie, ten zrozumie, że żywiecczyzna oprócz świetnej, miejscowej dziczy oferuje wybitny mikroklimat. Nadjechali. Najpierw Kuba z Sebą. Tuż potem sznureczek dowodzony przez Karela a za nim Tomek i Radek
Nocą w Żywcu na rondzie... © Marek87
Chwila pogaduchy, poznania się i kierunek Korbielów. Podjazd fajny, bez większej spiny. Na zjeździe do Namestova myślałem, że odpłynę. Powieki leciały mi w dół tak szybko jak spadała temperatura. Niewiele pamiętam z przejazdu przez Oravską Polhorę. Były jakieś wahadła i potworna próba skupienia się aby żadnemu koledze nie wjechać do zadku. Pomimo chłodu tak zaczęło łamać mnie spanie, że robiłem wszystko aby utrzymać się na rowerze. Chęć na drzemce prysła przy zbiorniku, bo przy poranku z temperaturą ledwo nad zerem w początku sierpnia zaczęło robić się całkiem klimatycznie :).
Namestovo i Zbiornik Oravski © Marek87
Dalej już standardową drogą w kierunku Suchej Góry i Zakopanego z przelotem przez Chochołów.
Po stronie Słowackiej przed krótkim wlotem do Polski :) © Marek87
Chochołów © Marek87
W Chochołowie chwila przerwy na przekąskę i dalej przez Zakopane do Łysej Polany. W Zakopanem dziwny, powolny snejk z koniecznością w miarę sprawnej zmiany dętki. Jak się potem okazało, lekka deformacja tylnej opony (na której jeździłem tak po lasach w Opolu) wynikała z pękniętego płótna od środka! A pęknięte płótno lubi niszczyć dętki i tym sposobem miałem niezłe przeboje do końca wypadu. Ale o tym jeszcze trochę później.
Między Zakopanem a Łysą Polaną © Marek87
W objeżdżanych rejonach miałem oczywiście okazję być wcześniej ale czterema kółkami - w ramach dojazdu do szlaków na Rusinową Polanę i inne miejscówki. Extra widoczki.
W stronę Łysej Polany © Marek87
Zjazd do Łysej Polany fajny, choć ostatni kilometr lewym pasem z powodu dosyć mocno przewidzianego najazdu turystów na drogę do Morskiego Oka. Po stronie słowackiej widoki nie gorsze...
Bez komentarza ;) © Marek87
Podjazdowo-widokowo © Marek87
Była chwila na uzupełnienie zapasów wody.
Wodopój k/Zdiaru © Marek87
No i dalej, bo oglądanie Tatr od strony południowej zapowiadało się równie ciekawie jak od północnej :).
Łomnicki Szczyt lub po prostu Łomnica © Marek87
Przejazd przez Tatranską Lomnicę, Stary Smokovec do Tatranskiej Polianki szerokim asfaltem lekko pnącym się w górę. 4km przed ostatnią z wymienionych wiosek postój na solidniejsze jedzenie po czym wyjazd na Sliezsky Dom czyli bonusowy podjazd na Velicke Pleso zaproponowany kilka dni wcześniej przez Daniela, który niestety nie mógł z nami jechać. Mocne deptanie w pełnym słońcu po lepszym i gorszym asfalcie. Było warto! Szkoda tylko, że na zjeździe dobiłem i zmieniałem dętkę...
Atak na Gerlach ;) © Marek87
Velicke Pleso ~1670m n.p.m © Marek87
Planowaliśmy jeszcze wstąpienie nad Strbske Pleso, bo miejscówka jest warta dołożenia tych kilku kilometrów z głównej drogi. Pamiętam doskonale jak szedłem kiedyś stamtąd czerwonym szlakiem na Rysy... Ludzi dużo, co wcale nie dziwi. No i oczywiście mnóstwo rodaków...
Strbske Pleso © Marek87
Ze Strbskiego Plesa zjazd w dół w stronę Liptovskiego Hradoka i Liptovskiego Mikulasza. Chłopaki na szoszonach gnali w dół zdrowo. Ja się nie żyłowałem, bo kręcenie na wysokim speedzie z dużą kadencją mnie nie pociąga. Poza tym trochę kilometrów do Cieszyna zostało więc pościgi były raczej niewskazane...
W dół ze Strbskiego Plesa © Marek87
W Liptovskim Mikulaszu przejazd obok Tatralandii a potem ze świetnymi widokami na Niskie Tatry.
Tatry Niskie i Chopok © Marek87
W tych widokowych okolicznościach złapałem na podjeździe kolejnego już kapcia. Musiałem znaleźć dziurę i ją pokleić więc aby nie wystawiać cierpliwości chłopaków na kolejną próbę kazałem im jechać. Przełożyłem oponę z przodu na tył i vice versa.
Service on tour © Marek87
Po serwisie szybki zjazd i grzebanie się na przełęcz (1080m n.p.m.), która nie chciała się skończyć. Po niej zjazd do Zuberca z mijanym po prawej paśmie Rohaczy. Trzeba byłoby tam uderzyć z buta... Już oglądałem conieco na youtube i łańcuchy na 2000m wyglądają wybornie.
5km przez Tvardosinem zadzownił jakubiszon z pytaniem czy u mnie wszystko ok (miło z Twojej strony Kuba). Okazało się, że byli w tej mieścinie na rondzie w Tesco. Pojechali dalej a ja wkrótce potem również na chwilę przystopowałem, kupiłem jakiś jogurt, batony i ogólnie trochę pojadłem. W dalszej drodze na Namestovo i Glinkę do Ujsół. W tej ostatniej wiosce finalny już snejkowy kapeć na zjeździe. Pokleiłem, ujechałem 2 km z wytężonym wzrokiem aby nie władować się w idących poboczami w ciemnościach kompletnie pijanych gości. Okazało się, że w centrum Ujsół była niezła impreza. Chwilę po jej minięciu już nie miałem powietrza w przednim kole - klejenie o 01:30 w nocy z niechęci wyjść dobrze nie mogło. Jak nie zrobisz raz a porządnie to musisz poprawiać. Poprawiłem i do Cieszyna przez Ochodzitą, Bukoviec już bez przygód, choć spanie lekko mnie łamało. Przyjechałem ok. 4 nad ranem dosyć mocno wyjechany ale z bardzo pozytywnymi wrażeniami. Spałem do 12 a cała niedziela przeleciała na "wegetacji" - w zasadzie nic nie robiłem. Spałem, jadłem, odpoczywałem...
Dzięki chłopaki za wspólny wypad. Bardzo kurdę fajna wyprawa rowerowa! Trzeba powtórzyć ale w drugą stronę. Jeszcze film rybnickiego wymiatacza czyli gustava... Teksty adekwatne do poczucia humoru na wypadzie. Można się pośmiać :). Polecam!
Trasa TUTAJ.