07-11.07.15 praca + okolice
-
DST
326.00km
-
Teren
50.00km
-
Czas
13:12
-
VAVG
24.70km/h
-
Podjazdy
400m
-
Sprzęt Górska szosa
-
Aktywność Jazda na rowerze
Jazda od wtorku (w poniedziałek miałem sprawę do załatwienia w Cieszynie) do pracowitej soboty. Wpis hurtowy, bo nie mam chęci bawić się w klikanie a tu w okolicach Opola jest płasko jak stół. Tak więc ani widoków ani nic... Wiele fociszy nie robię, bo i tak wiałoby nudą. A więc kumulacja z tygodnia z krótkim komentarzem. Na wszystkich wypadach średnia około 25km/h.
Wtorek. Po robocie i załatwieniu spraw na mieście próba jazdy treningowej z szoszonami z cykloopole. Laptop i inne bajery w plecaku - razem 5kg. Około 15 ludzi w grupie, zmiany, prędkość min 35km/h, wiatr w twarz... odpadłem po 5km. Nie na tym rowerze! Pojechałem do Krapkowic i z powrotem. Psycha siadła.
Czwartek.
Piątek.

Najstarszy żeliwny most wiszący na świecie - w Ozimku © Marek87

Most po raz drugi © Marek87

Krasiejów © Marek87

Ścieżkami z Ozimka © Marek87
Sobota.

Strzeżone kąpielisko miejskie (całkiem niedaleko) © Marek87

Impreza nad Odrą © Marek87
Górski, czeski masochizm
-
DST
84.00km
-
Teren
35.00km
-
Czas
05:34
-
VAVG
15.09km/h
-
Kalorie 2380kcal
-
Sprzęt Merida Matts TFS 500-D
-
Aktywność Jazda na rowerze
Po Słowacji czas na upalną niedzielę. Wyburzyliśmy z Patrykiem o 10 w czeskie, najbliższe górki aby się sponiewierać oraz pobawić. Sponiewierka wyszła fajna, bo w grubo ponad trzydziestostopniowym upale wyjeżdżaliśmy najpierw na Javorovy szlakiem niebieskim. Na górze kofola i zjazd szlakiem endurowym (koło wyciągu) oraz singlem od połowy na dół. Spod źródełka do góry na 730m, singlem w dół z powrotem do źródełka. Na górę zielonym, zjazd do Rzeki singlowym trailem i podjazd pod Prislop szutrówami. Z Prislopa przez Ropiczkę, Kotaż na Praszywą i do Żermanic zamoczyć cielska w wodzie ;). Mnóstwo adrenaliny i dobre podjazdy.
Jeden ze zjazdów - Javorovy - Reka - tyle, że kilka razy wolniej i bez większości hopek (jak te dwa czubki na filmie).
Cień i źródełko uchroniły nas skutecznie przed tą żarówą z nieba!
Ostatni trawers do góry po wypasionych zjazdach! © Marek87
Patryk z widokiem na dolinę Reka © Marek87
Rogalos bananos ;) - jedziemy się cioprać ;) © Marek87
Żermanice - błogie moczenie szłap i ciała © Marek87
Opalanko © Marek87
Ponton za skuterem wodnym ;) © Marek87
Strazovske Vrchy (SK)
-
DST
117.00km
-
Teren
40.00km
-
Czas
06:53
-
VAVG
17.00km/h
-
Podjazdy
1980m
-
Sprzęt Merida Matts TFS 500-D
-
Aktywność Jazda na rowerze
Wypad w słowackie górki niedaleko Powaskiej Bystrzycy. Strażovske Vrchy. Późnym popołudniem w piątek okazało się, że będę miał wolną sobotę a więc wypad do Cieszyna i załatwianie transportu (na Słowację) w czasie podróży do domu. Zwerbowałem Patryka i przygarnął mnie do samochodu ;). Wszystko zorganizowane przez Marka. Nie będę tu dużo pisał. Góry bardzo przyjemne. Wygodne szlaki z ostrzejszymi fragmentami, trochę bałaganu i słabego oznakowania. Było warto! Dzięki dziesięcioosobowa, bielsko-cieszynsko-żywiecka ekipo!
Povażske Podhradie © Marek87
Jeden z pierwszych podjazdów po łące.
W rządeczku © Marek87
Skałki © Marek87
Rzeczka i chłodzenie nóg ;) © Marek87
Dojeżdżamy do bardzo urokliwej wioski Ćićmany. Niesamowity klimat, folkowa impreza, malowidła na ścianach i przerwa na jedzenie. Bardzo COOLtowo!
Cićmany © Marek87
Folkowe występy © Marek87
Po obżarstwie czas znowu w górę...
Podjazd pod przełęcz Javorinka © Marek87
... aby potem znowu w dół.
Gęsiego © Marek87
Po zjeździe asfaltem na przełęcz...
Na tle skałek © Marek87
Ponownie w dół i znowu w górę...
Polska ekipa na Słowacji © Marek87
Zjazd w lasku i do góry na Mojtin (równie urokliwa miejscowść)..
Zaliczyliśmy jeszcze jedną przełęcz i gdy już zjeżdżaliśmy do doliny (20 kilka kilometrów do samochodów) wydarzył się niemiły asfaltowy wypadek jednego z naszych uczestników. Szkoda się tu rozpisywać. W każdym bądź razie potrzebna była hospitalizacja z powodów potłuczeniowo-przytomnościowych. Niemiłe zakończenie bardzo przyjemnego wypadu. Z jednej strony szkoda, że tak się skończyło a z drugiej - szczęście w nieszczęściu - człowiek żyje i wraca do zdrowia.
praca 03.07.15
-
DST
27.00km
-
Czas
01:02
-
VAVG
26.13km/h
-
Podjazdy
45m
-
Sprzęt Górska szosa
-
Aktywność Jazda na rowerze
praca 02.07.15
-
DST
45.00km
-
Teren
1.00km
-
Czas
01:50
-
VAVG
24.55km/h
-
Podjazdy
60m
-
Sprzęt Górska szosa
-
Aktywność Jazda na rowerze
Do i z pracy 02.07.15. Trochę po mieście...
praca i Brzeg
-
DST
108.00km
-
Czas
03:55
-
VAVG
27.57km/h
-
Podjazdy
159m
-
Sprzęt Górska szosa
-
Aktywność Jazda na rowerze
Środowy dojazd do pracy. Wracając miałem odkryć jakieś ścieżki nad Odrą. Zobaczyłem drogowskaz do Brzegu i popedaliłem. W mieście małe zakupy w Biedrze (na następny dzień) i powrót. W drodze powrotnej tuż za Brzegiem doszedł mnie szoszon (z Brzegu) i podkręcił mi tempo do niezłej zadyszki. Bardzo fajny gość. Pogadaliśmy sporo. Potem doszedł nas wyprzedzony chwilę wcześniej biker (pod 60), nieco zwolniliśmy i pokręciliśmy ładnych kilkanaście kilosów razem. Bardzo fajnie. Na skrzyżowaniu z DK94 się rozłączyliśmy. W Skorogoszczy skręciłem w wojewódzką drogę i dojechałem do Opola.
Brzeg. Budynek Rady Miejskiej czyli ratusz © Marek87
Rynek © Marek87
Kościół na rynku © Marek87
Most w Skorogoszczy na DK94 © Marek87
Elektrownia widziana z drogi wojewódzkiej. Nowopowstałe 4 pylony (te na lewo od komina) i 2 stare chłodnie kominowe © Marek87
praca i okolica
-
DST
37.00km
-
Teren
5.00km
-
Czas
01:23
-
VAVG
26.75km/h
-
Podjazdy
82m
-
Sprzęt Górska szosa
-
Aktywność Jazda na rowerze
Do pracy we wtorek. Potem po okolicy. Jedna fotka. Znowu bajora (tym razem koło elektrowni) i kontynuacja płaskości...
Zmiana lokalizacji: Turawa.
-
DST
82.00km
-
Teren
30.00km
-
Czas
03:17
-
VAVG
24.97km/h
-
Podjazdy
117m
-
Sprzęt Górska szosa
-
Aktywność Jazda na rowerze
Po tygodniu pracy w nowym miejscu bez rowera przywiozłem czarną strzałę aby pociorać coś po opolskiem. Jest tu strasznie płasko. Tak płasko, że aż boli. Kompletnie nic do podjechania w najbliższej okolicy. Nie liczę góry Św. Anny. Rozpacz do potęgi entej. Pozostaje zwyczajnie kręcić pedałami skutecznie katując blat i najmniejsze koronki w kasecie. Zamiast górek mnóstwo lasów a w nich pełno ścieżek i dróg rowerowych. Nawet sporo rowerzystów. Do pracy dojeżdżam rowerem. Mam 14km w jedną stronę. Tak więc zmiana roboty dała możliwość regularnej jazdy, czego do tej pory strasznie mi brakowało. W ogóle nie miałem na to okazji. Po robocie pojechałem objechać jezioro Turawskie. Wracać tą samą dorgą do mieszkania było zbyt prosto.
Mnóstwo takich leśnych ścieżek © Marek87
Na semi slickach 1,75" bez problemu można śmigać.
Jezioro Turawskie © Marek87
Wałami © Marek87
Jezioro Turawskie. Z tego miejsca wylot dalszego biegu Małej Panwii © Marek87
Niemcownia w pełni © Marek87
82km i 117 metrów w pionie. Bez komentarza! Taką jazdą nie zrobię 100km w pionie w roku...
Syte, czesko-polskie eMTeBe!
-
DST
92.00km
-
Teren
45.00km
-
Czas
05:48
-
VAVG
15.86km/h
-
Podjazdy
2650m
-
Sprzęt Merida Matts TFS 500-D
-
Aktywność Jazda na rowerze
Zmieniłem pracę. Przez 9 lat siedziałem w jednym bagnie i zdeterminowałem się na coś innego. Coś, co będzie ciekawsze i spełni mnie zawodowo. Mowa o wyuczonej geodezji. Znalazłem zatrudnienie w firmie spod Krakowa co zwie się Geodimex S.A. Co robię? W czym pomagam? Odsyłam do strony geodimex.pl -> energetyka i przemysł. W skrócie: geodezyjna obsługa jednej z największych inwestycji w Polsce - budowa bloku energetycznego w Elektrowni Opole - dwie chłodnie kominowe. Kontrola betonowania płaszcza, zbrojenie, szalunki, tyczenia - mnóstwo rzeczy. Co prawda okropny ze mnie żółtodziób ale generalnie jestem pod wrażeniem i szybko się uczę. Praca związana była ze zmianą miejsca zamieszkania. Po tygodniu roboty wpadłem do Cieszyna po rower, żeby wypełnić czas poza pracą. Jak już wpadłem do Cieszyna to wyskoczyłem w górki na Meridzie.
Kontrola odkrytego niedawno singla spod Javorovego do Gutów. 2x.
Wjazd w dziki singiel © Marek87
Singiel jest techniczny, miejscami krzaczasty a kończy się perfekcyjnymi agrafkami. Poezja.
Za trzecim razem już na górę zielonym szlakiem. Bajer.Stawiam go na równi z siglowym podjazdem od Gutów. Wszystko w siodle.
Zielony na Javorovy - płaska końcówka © Marek87
Z Javorovego jakże by inaczej jak nie agrafkami. Bardzo je ostatnio polubiłem... ;). Jest super! Cały szlak zielony w dół do Tyry to absolutna karkołomna wyrąbista rozkosz wypełniona mnóstwem adrenaliny i radochy. Chociaż agrafki z Velkego Javornika na Drtiću były trudniejsze...
Agrafki z Javorovego © Marek87
Singlowe detale ;) © Marek87
Z Tyry do Jabłonkowa i niebieskim na Bagieniec.
Bahenec © Marek87
Z Bagieńca pod Stożek aby jak najprędzej wbić na czerwony.
Czerwony na Stożek © Marek87
Mój szczytowy numer jeden! © Marek87
Stożek schronisko © Marek87
Ze Stożka klasycznie przez Soszów, pod Czantorią i zjazd do Trzyńca po singlach. To była dobrze spedalona sobota. Masa wszystkiego co najlepsze w górach na rowerze!
Koprivnicky Drtić 2015
-
DST
126.00km
-
Teren
90.00km
-
Czas
08:04
-
VAVG
15.62km/h
-
Podjazdy
3650m
-
Sprzęt Merida Matts TFS 500-D
-
Aktywność Jazda na rowerze
Znowu to samo - czeska impreza jak się patrzy w najdłuższe dni w przeciągu roku. Koprivnicky Drtić. Zapisy na tą górską wyrypkę trwały... 12 godzin. 950 uczestników wyczerpało limit startowy w jedną noc (pół biedy, że zgłoszenie "zleciłem" Andrzejowi, bo byłem akurat nieosiągalny). W zeszłym roku i 2 lata temu wpisanie się na listę możliwe było przez odpowiednio 3 dni, 5 tygodni ;). Strach pomyśleć co będzie za rok. Tegoroczna trasa była nowa. Pewne przecieki widziałem już na tripie w Javorviki - świeżo namalowane znaki na drzewach. To nie była pomyłka i powtórzyłem część tamtej trasy ale tym razem z numerkiem na kierownicy.
Start o 07:30! bbRiderZ w pierwszej linii (po prawej): Ja, Paweł, Tomek i Damian + Patryk © Marek87
Obawy z doświadczeń zeszłotygodniowych trwały do około 15stego kilometra. Pierwszy podjazd na Janikowskie siodło przypominał mi w nogach tą niemoc, która dopadła mnie w Wiśle. Potem się rozkręciłem i było ok. Zaraz na początku trójka towarzyszy z BB pocisnęła do przodu i straciłem chłopaków z oczu...
Bufet ze złocistym ;) © Marek87
... ale kilka łyków piwa (na pół z Patrykiem) nie mogłem sobie odpuścić ;). Czesi to mają wodę a nie piwo :). Bufet był przed pierwszym poważniejszym podjazdem na Pustevny. Szutrówami wyjechaliśmy na górę, pieczątka na pierwszym punkcie kontrolnym, szybki banan i dalej, bo szkoda stygnąć. Po 20 minutach terenowo - asfaltowej jazdy w niezłej czesko-polskiej grupie drugi punkt - Chata Martinak - trasa odwrotnie niż w zeszłym roku. Potem nastała terenowa rozkosz do Chaty Sukennicka z trzecim punktem kontrolnym. Jadący ze mną Patryk zaczął nieco odpuszczać więc postanowiłem jechać swoim tempem. Taka okoliczność była wcześniej nieuzgodniona werbalnie ale doskonale zrozumiana dla nas obojga - to jest raz w roku i każdy jedzie to co może.
Mój niezawodny towarzysz. A raczej towarzyszka ;) © Marek87
Z Bumbalki czerwonym przez Przełęcz Makowską, Lemeśną i siodło pod Hrićovcom do chaty Kasarna (4ty punkt). Dalej w stronę Stratenca, lekko w dół i wypasiony zielony (z początku singlowy a potem interwałowy) do Velkych Karlovic. Z tej położonej w dolinie wioski bardzo ambitny żółty na Cartak (Solan) - 5ty punkt. Początek stromo asfaltem, potem jeszcze stromiej w terenie. Z Ćartaka fajnym zielonym i niebieskim na Hazovske Dily. Tam 6ta pieczątka i zjazd do Rożnova pod Radhostem. Z tej mieściny ambitnie zielonym w górę na Velky Javornik z końcowym zaciskaniem zębów na czerwonym w niezłym terenie. A z Wielkiego Javornika... o Boże. Zielone (przeciasne) agrafki w dół zakończone single trackiem do Frensztatu pod Radhoszczem wybiły mi korki w mózgu! Jeden przelot przez kierownicę ale i tak było warto! Tam dojechałem Tomka. Paweł z Damianem na fullach pocisnęli w dół. Do mety dojechałem zaraz za Tomkiem, który zapomniał zaliczyć ostatni tajny punkt kontrolny. Ale mu uznali, bo poświadczyłem, że jechał przecież ze mną (choć mi odjechał pod ostatnią górkę) ;). Jeśli twierdził, że ma bombę i mroczki przed oczami to ja mogłem widzieć już tylko trumnę...
Meta ;) © Marek87
Część z bbRiderZ na mecie © Marek87
Było błotko ;) © Marek87
Na mecie o 16:40. 2,5h wolniej niż pierwszy uczestnik (dojazdowa lista i nasza czwórka przy 16-19 numerku). 126km niezłej trasy i 3650 w pionie. Pogoda dopisała, choć Ci którzy przyjechali około 18 byli już przemoczeni. Ci co później... skarżyli się na gradobicia, przenikliwy chłód, rzeki błota na szlakach... Dla mnie te informacje to abstrakcja! Wiedziałem, że głosili pod wieczór załamanie pogody ale to co widziałem na fotkach - nie do pojęcia. Dlatego tym bardziej ogromne graty dla tych którzy podołali tej złośliwości losu i przetrwali tą anomalię pogodową. Impreza na 102! Było po prostu zajebiście towarzysko-przygodowo-adrenalinowo-wyrypowo! To se mi libi! ;-).