Marek87 prowadzi tutaj blog rowerowy

Lipi, Travny, Bily Kriż, Slavić...

  • DST 96.00km
  • Teren 50.00km
  • Czas 06:48
  • VAVG 14.12km/h
  • Podjazdy 2296m
  • Sprzęt Merida Matts TFS 500-D
  • Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 22 września 2013 | dodano: 23.09.2013

Już niemal tradycją stał się powrót z Włoch o północy w niedzielę. W czasie wracania do kraju na słowackim radiu mówili o mgłach w dolinach w okolicach gór Kysuckich (od Kysuckiego Nowego Miasta na Słowacji koło Żyliny). Zacząłem rozmyślać o wschodzie słońca na Łysej Górze (w połączeniu z późniejszą całodniową ambitniejszą wyrypą po górach). W miarę zbliżania się do kraju pogoda się jednak zepsuła. W Trzyńcu późnym wieczorem zero widoków na wieżę Javorovego. Nie widziało mi się powtórzenie rozrywki z zeszłego roku. Ponadto kilka ostatnich zerwanych nocek bez pełnego odespania w ciągu dnia zmusiły mnie jednak do pójścia w kimono. Niedziela dzień święty, również dla rowera, a więc po 9 ruszyłem w góry. Cel Travny czyli nieco mniejszy brat Łysej Góry. Wstyd się przyznać ale jeszcze na nim nie byłem. Górka ma 1203m n.p.m. Żeby nie było za łatwo i aby natłuc jednak trochę metrów w pionie zaliczyłem chatę Kotaż z wcześniejszym nieplanowanym wdrapaniem się na dziko na szczyt Lipi (ok.900m n.p.m). O tym co „wyprawiałem” na w miarę łagodnym trawersie (z ostrzejszą końcówką na dziko) pragnę jak najszybciej zapomnieć. Totalny brak wszystkiego: chęci, siły… Czułem się jakbym po półrocznej przerwie wsiadł na rower. Na zmianę ciepło/zimno, dreszcze, duża wilgotność powietrza. Naprawdę trudno mi znaleźć przyczynę takiego stanu rzeczy. Zjadłem przecież na śniadanie całkiem duży talerz płatków owsianych. W akcie rozpaczy kręciłem kołami czy klocki za bardzo nie ocierają o tarcze… Przychodziły myśli zawrócenia do domu oraz te z rodzaju rzucenia rowerem o drzewo. W końcu na górze po częściowym wypychu:

Nie wiem co to za kamień "HF", pytajcie Daniela:

Po bardzo ciężkich bojach, spod chaty Kotaż zielonym szlakiem zjechałem do Moravki. Początek podjazdu trawersami na Travny i rozpięcie łańcucha. Szukanie spinki na asfalcie zakończone powodzeniem. Po niedługim czasie, po przetrwaniu chęci zaśnięcia na podjeździe zjadłem banana. Chwilę potem chęci do jazdy powróciły i nie było już tak okropnie jak na początku. Po drodze niezliczone ilości grzybiarzy a w ich rękach pełne koszyki grzybów. Byłem pod wrażeniem. Trawers w końcu skrzyżował się ze szlakiem niebieskim, który szedł od doliny Moravki (sądząc po poziomicach na mapie pewnie nie jest pod rower). Od trawersu szlak ten wyglądał bardzo zachęcająco (na prosto),:

dlatego zamiast kontynuować wygodną jazdę szutrówą pojchałem nim w stronę szczytu. Początek fajny ale potem trochę więcej luźniejszych kamieni, bardziej stromo i kilkaset metrów z buta. Końcowe 200m w pionie od Małego Travnego wyśmienite. Fajny, płaski i mokry singiel:

a potem techniczne korzonki i lekko pod górę po błocie i mokrych korzeniach - na młynku.

Jeden raz skapitulowałem. Na górze trochę dziko bez widoków.


Była za to książka do wpisów (tegoż – bardzo prymitywnego – popełniłem) w pudełku a w nim również… no właśnie. Hmmm… ;) Zobaczcie sami. Trochę się uśmiałem ;). Chyba odmiana geocatchingu:

Z Travnego, mimo ostrzeżeń starszego małżeństwa, że tam je „samo bahno”, pojechałem zielonym szlakiem do Visalaje. Bagno było, ale dopiero nieco niżej (równy szlak, którym ściągane jest drzewo – jesienne porządki w lesie; sporo błota – w sam raz aby było co robić przy rowerze po tripie czyli jeden wielki błotnisty syf… ;/). Visalaje:

Chata Sulov:

Z Visalajów czerownym szlakiem do Slavica – rewelacja (odwrotnie jak ostatnio z bbRiderzami na Łysą Górę). Poniżej na zdjęciu, zaraz obok mojej głowy Travny na którym byłem z godzinę wcześniej. Po lewej Królewna, czyli Łysa Góra:

Na szlaku:

Po drodze na szlaku bardzo fajne grzyby. Wyczytałem ostatnio na internecie, że im ciekawszy kolor tym są smaczniejsze. Takie okazy i nikt ich nie zauważył? Wziąłem na jajeczniczkę. Ich kolor i kształt kapelusza był wyraźnie ciekawszy niż to co widziałem w koszykach zbieraczy. Pewnie byli niedoświadczeni ;):

Dotarłem do chaty Slavić i pojechałem na szczyt właściwego Slavica ale żadnego kamienia/znaku na górze nie znalazłem. Fajna, leśna ścieżka ale nic więcej. Był tylko punkt geodezyjny - triangulacyjny i gieps pokazywał już szczyt oraz 1050m n.p.m.

Znowu grzyby. A ten jaki piękny! Też wziąłem:

Wróciłem do chaty Slavić. Mała panorama z dwóch zdjęć:

i dalej na Ostry czerwonym, już wielokrotnie przejeżdżanym, wybornym klasykiem. W miarę kolejnych przejazdów ten szczytowy szlak wydaje mi się być coraz krótszy. Podjechałem trochę do góry myśląc, że jestem na szczycie ale to był błąd. Jeszcze trochę brakło ;). Ależ ze mnie gapa.

Widok spod chaty pod Ostrym na Ochodzitą:

Z Ostrego żółtym szlakiem do doliny - Tyry bardzo ok. Dalej standardowo czyli asfalt do domu.
Fajna trasa, która zostanie w pamięci. Sporo błota na które moje zdezelowane i starte do reszty opony już się zdecydowanie nie nadają. Ale Kendy Karmy poczekają jeszcze do przyszłego sezonu ;).Gdyby nie ta kicha z dyspozycją na początku to byłbym bardziej uradowany. Pozostaje wyrzucić to z głowy - jak najszybciej! A teraz idę zrobić jajecznicę z grzybkami. Gdyby mnie tu nie było przez dłuższy czas to znaczy, że były trujące.




komentarze
ArekNN
| 19:31 piątek, 27 września 2013 | linkuj Grzybki lepiej zostaw dla teściowej.... W tym miejscu chciałbym serdecznie pozdrowić swoją: Mamusiu jadę na grzybki, zrobię Ci śniadanko :))
Marek87
| 14:47 piątek, 27 września 2013 | linkuj ;) Wiedziałem, że jest tam ścieżka (wydawała się być zarośnięta), ale coś mnie natchnęło, żeby jednak przejechać wariantem na około. Poza tym, na czerwonym szlaku pod Lipim jest krótki singiel oraz mały hardcore na korzeniach. Baaardzo mi to odpowiada i lubię tam przejeżdżać. Spostrzegawczy jesteś, że to zauważyłeś. Heh.
daniel3ttt
| 23:16 środa, 25 września 2013 | linkuj Nie Łatwiej by było ze szczytu Lipiego ścieżką (grzbietem) w dół w prawo prosto do chaty Kotaż?:) HF - Herrschaft Frideck (Frydeckie państwo stanowe) - wydzielone w XVI w. z Księstwa Cieszyńskiego a potem sprzedane. Super trip
k4r3l
| 18:33 wtorek, 24 września 2013 | linkuj Hehe, mam nadzieję, że żyjesz i odpiszesz na komentarz :) Po profilu widać, że bardzo fajna trasa - wystarczyło się tylko trochę pomęczyć na początkowym uphillu a później hulaj dusza ;)
Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz cztery pierwsze znaki ze słowa ncosz
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]